Wyprawie od początku towarzyszył zły omen. Zaraz po opuszczeniu fortu na niebie miały się ukazać chmury w kształcie oddziału kawalerii, a dwa dni przed decydującym starciem wiatr dwukrotnie przewrócił sztandar Custera.

Siedzący Byk podczas uroczystości tańca słońca 6 czerwca złożył ofiarę ze swego ciała bogowi Wakatance. Szydłem podważał skórę na ramionach i następnie obcinał ją nożem. Potem ruszył w kilkugodzinny taniec dookoła rytualnego słupa. Nagle ukazali mu się żołnierze spadający głowami w dół wprost do indiańskiej wioski. Uznano to za zapowiedź wspaniałego zwycięstwa nad Niebieskimi Kurtkami.

Żołnierze Terry’ego, nie zważając na trudne warunki terenowe, maszerowali na spotkanie z Gibbonem. Zgodnie z planem obie kolumny połączyły się. Gorzej powiodło się gen. Crookowi, który dotarłszy nad potok Rosebud, 17 czerwca stoczył tam bitwę z Indianami dowodzonymi przez Siedzącego Byka i Szalonego Konia. Ciężki bój zniechęcił amerykańskiego dowódcę, który zawrócił do bazy. Utrudnił tym samym zadanie oddziałom Terry’ego. Amerykański generał miał pod swymi rozkazami ok. 1600 żołnierzy.

Na naradzie 21 czerwca Terry, Gibbon i Custer opracowali dalszy plan kampanii. Ponieważ Indianie unikali starć i wymykali się obławie, dowódcy postanowili podzielić siły i okrążyć Siuksów. Custer ze swym 7. Pułkiem Kawalerii miał łukiem obejść obozowiska Indian i kierując się wzdłuż rzeczki Rosebud, zagnać ich w kierunku drugiej kolumny Gibbona maszerującej wzdłuż Bighorn. Plan nie był dopracowany. Obaj oficerowie nie otrzymali szczegółowych rozkazów i mieli „stosować się do okoliczności”. Koordynowanie działań oddalonych o 100 mil kolumn było niemożliwe.