Wbrew pozorom nie było to jednak starcie z uzbrojonymi w dzidy dzikusami. W latach 90. XIX stulecia armia etiopska wyglądała zupełnie inaczej niż 25 lat wcześniej, gdy została pobita przez brytyjski korpus gen. Napiera. Pod Aduą ok. 70 proc. oddziałów cesarskich było wyposażonych w broń palną.
Choć Włosi byli lepiej wyszkoleni i zdyscyplinowani, żołnierze etiopscy również potrafili wykorzystać możliwości karabinu na polu walki. Starali się oddawać salwy jak najbliżej przeciwnika, często strzelali z ukrycia, dzięki czemu minimalizowali straty.
Armia cesarska miała także niezłą artylerię – ok. 40 dział, których obsługę szkolili egipscy i rosyjscy oficerowie. Częściowo był to sprzęt zdobyty w trakcie wojen z Egipcjanami i mahdystami, ale nie brakowało też nowoczesnych i szybkostrzelnych hotchkissów dostarczonych przez Francję. Etiopczycy mieli również kilka karabinów maszynowych. Nie dysponujemy jednak informacjami, czy użyli ich pod Aduą.
Włoski przeciwnik z kolei nie był tak silny, jak można by przypuszczać. Tylko połowę żołnierzy włoskiego korpusu ekspedycyjnego stanowili rodowici Włosi. Wśród nich zaś obok elitarnych batalionów bersalierów (wł. Bersaglieri – formacje lekkiej piechoty) i strzelców alpejskich (wł. Alpini) były oddziały piechoty złożone z młodych, niedoświadczonych rekrutów. W skład korpusu wchodziły także bataliony erytrejskie, formowane na modłę europejską z miejscowej ludności. Były jednak wyposażone w gorszą, jednostrzałową broń.