Nazwę tego masywu, skąd roztaczał się widok na kilkanaście kilometrów, można przetłumaczyć jako „wzgórze widokowe”. Rozkaz trafił do 11. Brygady, w skład której wchodziły pułki mające mniej więcej siłę batalionu: 2. Royal Lancaster, 2. Lancashire Fusiliers, 1. South Lancashire, a także 200 spieszonych kawalerzystów z Mounted Infantry. Łącznie brygada liczyła ok. 1700 żołnierzy.
Brakowało im jednak map oraz informacji o sile i dyslokacji sił nieprzyjaciela. Mimo tych niedostatków oddział Woodgate’a przy lekkiej mżawce wyruszył na masyw. Pod osłoną nocy i mgły 24 stycznia o godz. 3 nad ranem zajął szczyt, przepędzając liczący zaledwie 15 żołnierzy posterunek burski z komanda Vryheid. Zaskoczeni obrońcy, oddawszy kilka strzałów, uciekli, krzycząc: „Anglicy są na górze!”. Jednostki burskie u północnego podnóża Spion Kop na krótko ogarnęła panika, ale oficerowie zdołali ją opanować.
Brytyjczycy nie atakowali.
Woodgate zameldował Warrenowi o pełnym sukcesie, a saperzy rozpoczęli fortyfikowanie świeżo zdobytej pozycji. Przemęczeni wspinaczką z ciężkim ładunkiem kilofów, łopat i łomów, żołnierze do świtu wykopali w kamienistej glebie okop długi na 275 m i głęboki na niespełna pół metra. Ponieważ w pośpiechu zapomniano zabrać na szczyt worki, które można by wypełnić piaskiem, przedpiersie okopu zabezpieczono prowizorycznie znalezionymi w pobliżu otoczakami.
Gdy ok. godz. 7 świt rozproszył mgłę, okazało się, że sprawy mają się zupełnie inaczej, niż sądził Woodgate. Okazało się, że Brytyjczycy zajęli tylko płaskowyż poniżej kilku wierzchołków wzgórza. Dowódca 11. Brygady nie zdecydował się jednak obsadzić najbliższego wierzchołka Aloe Knoll. Wkrótce całe wzgórze ponownie zaszło mgłą. Ta bezczynność Brytyjczyków dała Burom czas na przegrupowanie się i przygotowanie kontrataku.