13 grudnia - rocznica stanu wojennego

13 grudnia 1981 roku w Polsce wprowadzony został stan wojenny

Publikacja: 13.12.2018 00:01

Patrol ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) w rynsztunku bojowym na warszawskiej ulicy

Patrol ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) w rynsztunku bojowym na warszawskiej ulicy W. Pniewski/REPORTER

Foto: Reporter

Red

W związku z przypadającą dziś 37. rocznicą wprowadzenia w PRL stanu wojennego przypominamy tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Ograniczenia oceniane przez społeczeństwo jako najbardziej dotkliwe dotyczyły wyłączenia telefonów i izolacji od informacji oraz kontaktu z rodziną. Szczególnie uciążliwy, zważywszy na zbliżające się święta Bożego Narodzenia, okazał się zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez odpowiedniej przepustki. Podróżowanie utrudniał też brak możliwości legalnego kupna benzyny. Ci zaś, którzy mieli już w szufladzie paszport na wyjazd zagraniczny, na razie mogli zapomnieć o swoich planach.

Rozmowy kontrolowane

Państwo znacznie – i jawnie – zwiększyło skalę kontroli i inwigilacji. Oficjalne zawieszenie zapisanego w konstytucji prawa do tajemnicy korespondencji przełożyło się na skontrolowanie w ciągu roku 93 mln listów i telegramów (i zatrzymanie 930 tys. z nich). Kiedy włączono telefony (w dużych miastach po 10 stycznia 1982 r.), w słuchawce pojawił się komunikat: „Rozmowa kontrolowana [...] w celu uniemożliwienia wykorzystania łączności telefonicznej do działalności zagrażającej interesom bezpieczeństwa państwa".

W pierwszych tygodniach dezorientację pogłębiało znaczne ograniczenie dostępu do informacji. Z dnia na dzień znikła cała niezależna prasa rozwijająca się od Sierpnia '80. Monopol oficjalnych mediów – ograniczonych do „Trybuny Ludu", „Żołnierza Wolności", kilkunastu regionalnych dzienników, jednego programu telewizji i radia – przełamywała praktycznie tylko Wolna Europa. Niektóre tytuły – jak warszawską „Kulturę" – władze zamknęły na zawsze. W programie telewizyjnym początkowo mało miejsca pozostawiono rozrywce, proponując widzom – oprócz osławionego „Dziennika Telewizyjnego" – programy publicystyczne, np. „Dać świadectwo prawdzie" (sic!).

Stan wojenny musiał straszyć, ale i nudzić. Przynajmniej do początku stycznia (w niektórych miastach dłużej) nie działały kina i teatry, nie odbywały się imprezy sportowe, nie losowano liczb w totolotku. Do początków stycznia nie działały szkoły, do lutego – uczelnie. Zawieszono działalność wszystkich organizacji społecznych i związków zawodowych. Pomimo zniesienia godziny milicyjnej w noc sylwestrową, Polacy nie witali hucznie Nowego Roku.

Puste półki

Spacyfikowane i zastraszone społeczeństwo różnie reagowało na wprowadzone ograniczenia. Najczęściej łamanym przepisem był zakaz przebywania w miejscach publicznych pomiędzy 22.00 a 6.00 – godzina milicyjna. Przez kilka miesięcy jego obowiązywania, do maja 1982 r., do kolegiów ds. wykroczeń trafiło 113 tys. wniosków o ukaranie niesubordynowanych obywateli. Groziła im grzywna, a nawet miesiąc aresztu. Milicja wygarniała ludzi z autobusów nocnych (rozwożących posiadających specjalne przepustki robotników z nocnej zmiany), rozpędzała formujące się przed 6.00 kolejki do sklepów.

Troska o zakupy pozostawała jednym z istotniejszych codziennych problemów. Wprawdzie – jak twierdzili Polacy w kolejnych sondażach OBOP – sytuacja nie była już tak tragiczna jak w krytycznym wrześniu 1981 r., nadal jednak królowały puste półki. Okresowo ratowano się dodatkową, lokalną reglamentacją, ograniczając np. sprzedaż chleba do dwóch bochenków na każdego klienta. Stan wojenny był też dogodnym dla władzy czasem na wprowadzenie podwyżki cen: w lutym ceny żywności podniosły się średnio o 250 proc. Mleko podrożało z 2,90 do 10 zł. Kolejna podwyżka miała miejsce w lipcu 1982 r.

Na zielono

Nowym – i groźnie wyglądającym – elementem codzienności stało się wojsko. W wielu wspomnieniach dotyczących 13 grudnia ich autorzy przywołują nurtujące ich w owej chwili hasło „wojna". Starsi ludzie metodycznie zabierali się do gromadzenia zapasów, młodsi po raz pierwszy zobaczyli jadące ulicami czołgi. Demonstracyjne przejazdy kolumn wojskowych, organizowane do Bożego Narodzenia, grzejące się przy koksownikach patrole to jeden z obrazów, które najgłębiej utkwiły w pamięci społecznej.

Wojsko opanowało nie tylko ulice. Żołnierze stali się gośćmi w szkołach, komisarze wojskowi – w zakładach pracy. Dwa miliony osób pracowało w przedsiębiorstwach, które uległy militaryzacji. Oznaczało to między innymi groźbę surowych kar za niestawienie się w pracy. Za symbol militaryzacji życia codziennego można uznać mundury prezenterów „Dziennika Telewizyjnego" (żartowano, że najniższym stopniem w armii polskiej jest spiker telewizyjny). Pomimo stanu wojennego społeczeństwo darzyło jednak wojsko – w porównaniu z innymi instytucjami PRL – stosunkowo dużym zaufaniem (wedle badań z końca 1984 r. – 51 proc. wobec 21 proc. respondentów ufających PZPR).

Groźba trybu doraźnego

Władze stopniowo znosiły zastosowane ograniczenia. Najtrudniejszy czas stanu wojennego to jego pierwsze tygodnie. Potem krok po kroku wracała względna normalność – szkoły, kina (a w nich kilka atrakcyjnych nowości), gazety. Do wiosny trwały jeszcze ograniczenia w postaci godziny milicyjnej, braku łączności międzymiastowej. Wciąż jednak obowiązywały przepisy stanu wojennego, których łamanie mogło skończyć się sądzeniem w trybie doraźnym, surowymi karami, internowaniem. Kontrolowano korespondencję i rozmowy telefoniczne. Jak podaje historyk Dariusz Stola, w 1982 r. w podróż zagraniczną udało się o 80 proc. mniej obywateli niż rok wcześniej.

W każdej chwili władze – w ramach „kary" za strajki i manifestacje – mogły przywrócić ograniczenia. W Gdańsku, po manifestacji pod koniec stycznia 1982 r., ponownie wyłączono telefony, wydłużono godzinę milicyjną i wprowadzono zakaz poruszania się prywatnymi samochodami. Za majowe demonstracje Warszawę ukarano zawieszeniem klubów studenckich i odwołaniem imprez.

Kolejnym etapem łagodzenia rygorów stanu wojennego było jego zawieszenie w grudniu 1982 r. Odwołano wówczas militaryzację większości zakładów pracy. Nadal jednak nie działały organizacje społeczne. Wojna z całym społeczeństwem dobiegała końca, lecz nie wedle zasady status quo ante bellum.

Grudzień 2011

W związku z przypadającą dziś 37. rocznicą wprowadzenia w PRL stanu wojennego przypominamy tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Ograniczenia oceniane przez społeczeństwo jako najbardziej dotkliwe dotyczyły wyłączenia telefonów i izolacji od informacji oraz kontaktu z rodziną. Szczególnie uciążliwy, zważywszy na zbliżające się święta Bożego Narodzenia, okazał się zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez odpowiedniej przepustki. Podróżowanie utrudniał też brak możliwości legalnego kupna benzyny. Ci zaś, którzy mieli już w szufladzie paszport na wyjazd zagraniczny, na razie mogli zapomnieć o swoich planach.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Historia
Generalne Gubernatorstwo – kolonialne zaplecze Niemiec