A właściwie paryski obóz umocniony, w jaki zamienia się stolica, dowodzony przez przywróconego do służby emeryta Gallieniego. Obronę powinna zapewnić powstająca pospiesznie od 26 sierpnia VI Armia gen. Manoury’ego.
Jeszcze 2 września francuski wódz myśli o wielkim starciu frontalnym, którego głównym aktorem będzie III Armia gen. Sarraila, wzmocniona korpusami z trzymających Lotaryngię I i II armii. Cztery dni przed początkiem bitwy wciąż nie ma mowy o manewrze! Jego pomysł podsuną dopiero błędy przeciwnika.
Obserwujący sytuację na obu frontach z kwatery w Luksemburgu neurotyczny von Moltke niepokoi się marszem Rosjan ku Prusom Wschodnim. Nie dowierzając Hindenburgowi, przesuwa z frontu zachodniego na wschód dwa korpusy, które staremu lisowi nie są w gruncie rzeczy potrzebne… Za to nad Marną zabraknie ich bardzo.
Obie prawoskrzydłowe armie niemieckie – I von Klucka i II von Bülowa – zdają się bardziej rywalizować niż współpracować. Kontratak Lanrezaka pod Guise 29 sierpnia powstrzymał pościgowe zapędy II Armii, ale von Kluck prze naprzód bez przeszkód. Wychodząc przed wojska Bülowa, chce oskrzydlić francuską V Armię i nakazuje swym dywizjom zwrot ku południowemu wschodowi. Kieruje nim też obawa, że wobec ruchu idących na południe sąsiadów dalszy marsz na zachód od Paryża odetnie go od sił głównych. Zresztą Moltke też rozkazuje von Kluckowi osłonić prawe skrzydło Bülowa, choć nie zdaje sobie sprawy, że ścigająca Lanrezaka I Armia wystawia tym samym prawe skrzydło na atak VI Armii Manoury’ego, oddziałów brytyjskich Frencha, a niebawem także sił francuskich z rejonu Paryża daremnie wyglądającego niemieckich czołówek.
Gdy brytyjskie rozpoznanie lotnicze potwierdza kierunek marszu von Klucka, 3 września Gallieni przekazuje Joffre’owi pomysł uderzenia w niemiecki bok. Posłany do kwatery głównej ppłk Mangin otrzymuje zgodę naczelnego wodza, i to mimo wahań jego sztabu.