W obliczu nadciągającego konfliktu przyszło więc w 1913 roku wydłużyć zasadniczą służbę z dwóch do trzech lat, co odbyło się w atmosferze burzy politycznej wywołanej przez pacyfistycznie (jeszcze) nastawionych socjalistów i straszących upadkiem cywilizacji profesorów.
Armia czynna liczyła teraz 760 tys. żołnierzy, ale w chwili wybuchu wojny mobilizacja wlała w szeregi aż 1865 tys. ludzi. Stworzono z nich 84 dywizje piechoty (47 czynnych, 25 rezerwowych i 12 gwardii narodowej, tzw. territoriales) oraz dziesięć dywizji jazdy. Sprzymierzeni Belgowie i Brytyjczycy wystawili kolejnych dziesięć dywizji.
W myśleniu o wojnie wciąż dominowała piechota, którą wyćwiczono w zwycięskich atakach na bagnety. W 1914 roku na 1000 żołnierzy przypadało nieco ponad jedno działo, podczas gdy wiek wcześniej cesarz Napoleon I miał ich trzy...
Najbardziej dolegał Francuzom brak ciężkiej artylerii – dopiero w kwietniu powstało pięć pierwszych jej pułków (z przestarzałym w większości sprzętem), z czego na front pójdą cztery. Tak więc niemieckiej stalowej nawale Francuzi mogli przeciwstawić 300 ciężkich dział.
Pod koniec wojny będzie ich już 5200, czyli 45 proc. wszystkich luf, a jeszcze 14 proc. przypadało na artylerię okopową. W 1914 roku działa polowe stanowiły zaś... 93 proc. francuskiej siły ognia.