Początkowo brakowało jej artylerii, lotnictwa, jednostek saperów i łączności, ale 80 tys. żołnierzy wydatnie wzmocniło obronę cieśniny. Komendę nad 5. Armią powierzono gen. Limanowi von Sandersowi. Zresztą Niemcy pełnili w niej wiele ważnych funkcji: dowodzili częścią jednostek – od szczebla dywizji do kompanii, służyli w sztabach, obsługiwali artylerię i karabiny maszynowe, tworzyli kompanie pionierów i latali samolotami.

Współpraca z Turkami układała się bez zarzutu. Później, już w trakcie bitwy, z Niemiec przybywały kolejne pododdziały, głównie saperów. Musieli jechać pojedynczo, po cywilnemu, przez neutralne Rumunię i Bułgarię. Mundury i broń dostawali dopiero w Istambule. Pod koniec września 1915 roku z dostawą najpotrzebniejszego sprzętu do stolicy Turcji przybył, przemykając się przez Dardanele i morze Marmara, niemiecki U-Boot.

Zapobieżenie spodziewanemu lądowaniu aliantów na długim półwyspie nie było łatwe. Nad pokrytym rzadką roślinnością terenem przyszłych walk wznosiły się skaliste, nagie wzgórza. Choć sięgały zaledwie 300 m wysokości, to miejscami warunki przypominały wysokie góry. Rzadka sieć dróg na słabo zaludnionym półwyspie nadawała się jedynie dla karawan, trzeba było zatem szybko zbudować szlaki komunikacyjne.

Linia kolejowa kończyła się za Adrianopolem, ok. 160 km od półwyspu – w ówczesnych warunkach był to tydzień marszu. Dlatego większość zaopatrzenia trafiała do 5. Armii drogą morską przez morze Marmara. Liman von Sanders pozostawił na plażach jedynie słabe siły obserwacyjne, a większość swych jednostek skoncentrował w kilku miejscach w głębi lądu, by wykorzystać je do kontrataków. Dwie dywizje ulokował na południu, dwie w centrum półwyspu, a dwie broniły części azjatyckiej.