Poza tym przetestować miano tam nową broń – gazy bojowe. Za jednego z głównych orędowników tej broni uchodził profesor chemii, szef Cesarskiego Instytutu Chemii Fizycznej i kierownik nowo powołanego Wydziału Chemicznego w pruskim ministerstwie wojny Fritz Haber. Ten wywodzący się z rodziny żydowskiej wybitny naukowiec dostrzegał w niej możliwość przełamania pata, jaki zapanował na froncie.
Było to złamanie prawa międzynarodowego. W „Deklaracji o zakazie używania pocisków gazowych” podpisanej także przez przedstawicieli Niemiec w Hadze 29 lipca 1899 r. czytamy, że „Umawiające się państwa ustanawiają zakaz używania pocisków, których jedynym celem jest rozprzestrzenianie gazów duszących i zabijających”. Cel jednak, nie po raz pierwszy i nie ostatni w dziejach wojen, uświęcił środki. Niemcy powoływali się również na fakt, że to Francuzi jako pierwsi wprowadzili granaty 26 mm, wystrzeliwane z karabinu. Wypełnione gazem łzawiącym, w założeniu miały ułatwić zdobywanie fortyfikacji.
Niemieccy wojskowi przyjęli tę nowinkę z niechęcią i nieufnością. Ich opór został jednak przełamany, zaś głównodowodzący walczącej we Flandrii 4. Armii książę wirtemberski Albrecht zgodził się na użycie gazu. Do ataku przeznaczono specjalną jednostkę chemiczną, do której oprócz specjalnie przeszkolonych saperów przydzielono meteorologów. Dostali oni do dyspozycji blisko sześć tysięcy dużych i 24 tysiące małych stalowych butli wypełnionych płynnym chlorem.
Duże butle z gazem ustawiane co metr na łącznej długości około 7 km znalazły się na najbardziej wysuniętej linii już 9 kwietnia, lecz z powodu niekorzystnych wiatrów atak wielokrotnie przekładano. Ostatecznie atak rozpocząć się miał 22 kwietnia o 6.45, lecz niespodziewanie nastała bezwietrzna pogoda. Warunki zmieniły się po południu. Zaczął wiać północy wiatr z siłą 2 m na sekundę. Wydano rozkaz uderzenia. Butle z gazem otwarto przed godz. 18. Do atmosfery dostało się 180 ton chloru, który utworzył biało-żółtą chmurę. Był to tzw. napad falowy. Kwadrans później w ślad za chmurą gazu z okopów wybiegli niemieccy piechurzy.
Po kilkunastu minutach nadciągnęła ona nad pierwszą linię aliancką, obsadzoną przez Francuzów z 45. Dywizji Algierskiej i 75. Dywizji Obrony Terytorialnej. Przerażeni, duszący się żołnierze uciekli w popłochu z zajmowanych pozycji. W ataku tym zginęło około 3 tysięcy żołnierzy, a dalszych 7 tys. zostało poważnie rannych. Powstała luka na 7 km długości, w którą uderzyła niemiecka piechota XXIII i XXVI Korpusu Rezerwowego. Wdarła się do końca dnia w głąb wrogich pozycji na głębokość 5 km, biorąc do niewoli ponad 1800 jeńców oraz zdobywając 51 dział i 70 karabinów maszynowych.