Na Ankenes i Nyborg nacierał II i IV batalion, a na brzeg Beisfjordu I batalion brygady. Zajęcie Beisfjordu wyprowadzało oddziały polskie na tyły nieprzyjaciela zgrupowanego pod Narwikiem.
W nocy z 27 na 28 maja na miejscowość Ankenes ruszyła 3. kompania II batalionu. Na posterunku dowodzenia ppłk. Władysława Deca, dowódcy II batalionu, gen. Bohusz-Szyszko umieścił punkt obserwacyjny. Początkowo akcja rozwijała się pomyślnie. Działania 3. kompanii na lewym skrzydle, ze względu na dogodne warunki terenowe, wspierał jeden z przydzielonych francuskich czołgów. Po dwóch godzinach marszu czoło 3. kompanii dotarło do pierwszych zabudowań Ankenes. Podhalańczycy napotkali zasieki z drutu kolczastego oraz zaporę ogniową wykonaną przez moździerze i ciężkie karabiny maszynowe wsparte ogniem baterii haubic z rejonu Narwiku.
Natarcie polskie załamało się. 3. kompania rozpoczęła odwrót w kierunku Emmenes. W ślad za nią na wzg. 295 znajdujące się na linii polskiej obrony ruszyło niemieckie kontrnatarcie. W tym czasie na wzgórzu znajdował się gen. Bohusz-Szyszko. W związku z informacjami przekazanymi przez oficera sztabu brygady o niemieckim kontrataku generał rozkazał dowódcy II batalionu zorganizowanie punktów oporu na drodze z Ankenes do Emmenes oraz na wzg. 295. Równocześnie w celu zamknięcia luki, jaka wytworzyła się na lewym skrzydle II batalionu, w kierunku Emmenes został skierowany IV batalion. Po wydaniu rozkazów dowódca brygady przeniósł się na stanowisko bojowe w Skole Haakvik.
Bój o wzg. 295 trwał do godz. 4.30, kiedy to po walce wręcz nieprzyjaciel zdobył wzgórze. Tak o końcowych walkach na wzgórzu pisał mjr Arnold Jaskowski: „schodząc ze wzgórza, dowódca batalionu polecił adiutantowi kpt. R. Neumanowi i dowódcy kompanii ckm kpt. Moreniowi bronić wzgórza w miarę możności do nadejścia odwodu brygady.
[…] Obrońcy posługiwali się tylko karabinami i granatami ręcznymi, natomiast nieprzyjaciel, który liczebnie przewyższał obrońców przynajmniej pięciokrotnie, działał wyłącznie przy pomocy pistoletów maszynowych i rkm, co dawało mu olbrzymią przewagę ogniową. Kpt. Moreń […] został zabity serią z pistoletu maszynowego z odległości kilku kroków. W następnej jednak chwili Niemiec ów został zabity ze zwykłego pistoletu przez adiutanta batalionu. […] Szef kompanii karabinów maszynowych II batalionu – starszy sierżant – otoczony przez Niemców, sam jeden bronił się przez kilkanaście godzin, siedząc w szczelinie skalnej, aż został odbity przez żołnierzy z IV batalionu”.