List, który Czesław Kiszczak wysłał do Lecha Wałęsy w 1993 roku w związku z krytycznymi wobec generała wypowiedziami prezydenckiego ministra, profesora Lecha Falandysza opisywaliśmy w pierwszym tekście o archiwum generała odnalezionym w Hoover Institution Library & Archives w Stanford w USA. Jak się okazuje, nie była to jedyna tego rodzaju interwencja. W grudniu 2004 roku Kiszczak wspólnie z Florianem Siwickim napisali inny list. Co wzburzyło współtwórców stanu wojennego, że zdecydowali się wysłać go tym razem na adres domowy byłego prezydenta?
Wałęsa ujawnia
Była to wypowiedź Lecha Wałęsy w programie telewizyjnym „Z Wałęsą na rybach”. Cykl pod tym tytułem tworzony był przez doświadczonego dziennikarza z Wybrzeża Jana Trusa od roku 2002. Jak donosił serwis „Wirtualne Media” przed premierą cyklu, Lech Wałęsa zajmował się w nim cennymi i istotnymi poradami wędkarskimi: „jakie są rodzaje haczyków, rodzaje przynęty, rodzaje kijów wędkarskich, zawody wędkarskie i kryteria oceny rybackich trofeów, gdzie, co i kiedy łowić itp.” Ale nie o ryby i haczyki oczywiście poszło. W audycji były prezydent mówił także o sprawach politycznych i historycznych.
Uwagę generała Kiszczaka zwrócił jeden z odcinków programu wyemitowany w niedzielę 12 grudnia 2004 r, przed południem, w przeddzień 23 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Wałęsa miał wyznać, że już po internowaniu, „ale jeszcze przed wydarzeniami z kopalni (red: Wujek) dzwonili do mnie generałowie. Jeden z nich powiedział, że musi kilku zginąć, żeby zastraszyć [naród – uzup. autorów]. Ujawniam to po raz pierwszy...”
Riposta generałów
To szokujące słowa. Lech Wałęsa nigdy wcześniej ani później nic podobnego nie mówił. W maju 2001 roku składał np. zeznania w sprawie masakry w kopani „Wujek”. Został wezwany, ponieważ podczas trwającego procesu pojawił się nowy dowód, jakim był tzw. „raport taterników”. To sporządzony przez kilka osób dokument dotyczący szkolenia w Tatrach na przełomie lutego i marca 1982 roku zomowców z Katowic, którzy brali udział w pacyfikacji kopalni. Mieli oni wyjawić taternikom okoliczności masakry i użycia przez nich broni wobec strajkujących górników. Wałęsa przed sądem nic wówczas nie mówił o tym, że dowiedział się w pierwszych dniach internowania, że „jacyś generałowie planowali śmiertelne ofiary”.
Wypowiedź z 2004 roku zdziwiła generałów. W czasie, kiedy usłyszeli słowa Wałęsy, trwały przygotowania do wytoczenia procesu twórcom stanu wojennego (sprawa zacznie się w 2006 roku), na politycznym firmamencie coraz bardziej majaczyła perspektywa dojścia do władzy PiS i PO, a obie partie zapowiadały wówczas działania dekomunizacyjne i rozliczenie PRL. Z kolei przed katowickim sądem trwała kolejna, trzecia już odsłona ciągnącego się od 1992 roku procesu osób związanych z pacyfikacją kopalni „Wujek”. W 2004 roku Czesław Kiszczak został uznany winnym doprowadzenia do pacyfikacji kopalni przez sąd pierwszej instancji i szykował się do apelacji. Wypowiedź Wałęsy była najwyraźniej dla niego, a także Floriana Siwickiego i Wojciecha Jaruzelskiego, wielkim zaskoczeniem. Generał namówił więc Floriana Siwickiego i 16 grudnia 2004 r. wspólnie wysłali list do Wałęsy, w którym pisali, że skoro „jacyś generałowie” dzwonili do niego w pierwszych dniach stanu wojennego i mówili, że „musi kilku zginąć”, to proszą, by ujawnił nazwiska owych generałów, bo oni nie przypominają sobie takich rozmów.