Jego budowa rozpoczęta w 1937 roku stanowiła największą tajemnicę państwową; miał przyćmić wszystko, co do tej pory pływało. Do zamontowania uzbrojenia artylerii głównej trzeba było zbudować specjalny transportowiec. Okręt miał 256 m długości, 39 m szerokości, wyporność bojowa wynosiła przeszło 70 tys. ton. Napęd stanowiło 12 kotłów parowych, cztery turbiny, cztery śruby; pomysł, aby zastosować silniki Diesla, został odrzucony.

Pozwalało to na osiągnięcie 26 węzłów, przy zapasie 6300 t paliwa okręt miał zasięg 7200 mil morskich. Pancerz wykonany z hartowanej stali był imponujący – przednie płyty wież artylerii głównej sięgały 650 mm grubości, burty 409 mm. W 1945 roku uzbrojenie okrętu składało się z dziewięciu dział 460 mm (prawie 1,5-t pocisk dolatywał na odległość 40 km), sześć dział 155 mm, 24 – 127 mm i około 150 armat plot 25 mm. „Yamato” oraz bliźniaczy „Musashi” były największymi pancernikami w historii, żaden okręt nie mógł się z nimi też równać pod względem grubości pancerza i kalibru dział.

Mimo to ich budowa okazała się krokiem nieprzemyślanym, a sama konstrukcja pełna wad. Przede wszystkim podkreślano bardzo niską jakość pancernej stali użytej do budowy, brak wypełnienia pomiędzy warstwami pancerza burtowego (choć- by w postaci dodatkowego zbiornika paliwa), nieefektywny system centralnego kierowania ogniem, słaba jakość artylerii przeciwlotniczej. Wszystko to czyniło cesarskie kolosy okrętami nienowoczesnymi, choć bajońsko drogimi.

Większość specjalistów zgodnych jest co do tego, iż fundusze przeznaczone na budowę superpancerników Japonia powinna zainwestować w lotniskowce. Wymowny jest fakt, iż artyleria główna „Yamato” użyta została tylko raz, w 1944 roku podczas walk w zatoce Leyte, zresztą bezskutecznie. Bliźniaczy „Musashi” nie wystrzelił ani razu w nieprzyjacielski okręt. Oba kolosy zatopione zostały przez samoloty bombowe i torpedowe.