Od bitew o Midway i Guadalcanal cesarskie armie znajdowały się w odwrocie. Pod koniec 1943 roku Amerykanie rozpoczęli zaś długą i krwawą kampanię tzw. żabich skoków w kierunku Wysp Japońskich. Pierwszym krokiem było odbicie z rąk wroga Wysp Gilberta i Marshalla.
Latem 1944 roku rozgorzały zacięte walki o archipelag Marianów. Cesarska flota próbowała jeszcze odwrócić losy wojny, przyjmując bitwę powietrzno-morską na Morzu Filipińskim. Poniosła jednak wielką porażkę – zatonęły trzy lotniskowce i 315 samolotów. Od utraty sprzętu ważniejsza była strata wyszkolonych pilotów. Brak doświadczonych załóg wyraźnie osłabił japońskie lotnictwo, które nie było już w stanie zapewnić osłony potężnym pancernikom.
Ostateczną klęskę japońskiej floty przypieczętowała największa bitwa morska w historii nowoczesnych wojen. Między 23 a 25 października 1944 roku u wybrzeży Filipin w śmiertelnym boju starło się 270 okrętów. Symbolem upad- ku cesarskiej marynarki stało się zatopienie pancernika „Musashi”. 250-metrowy kolos zaliczył 20 trafień torpedami i 17 bombami, zanim poszedł na dno. Od tej pory na wodach Pacyfiku rządziła niepodzielnie flota Stanów Zjednoczonych. Główny wysiłek obrony Japonii spadł teraz na cesarskie siły powietrzne i armię lądową.
Wiosną 1944 roku, po zajęciu Marianów, admirałowie Chester Nimitz i Ernest King nalegali na dalsze skoki ku Japonii i zajęcie dwóch ostatnich przeszkód na drodze do serca cesarstwa – archipelagów Bonin i Riukiu.
Natomiast gen. Douglas MacArthur nalegał na wcześniejsze odzyskanie Filipin, skupienie tam głównych sił inwazyjnych i uderzenie na Wyspy Japońskie od strony wybrzeża Chin. Zwracał uwagę, że zajęcie Filipin oznaczałoby odcięcie oddziałów japońskich w Holenderskich Indiach Wschodnich (obecnie Indonezja). Argumentował także, że Stany Zjednoczone powinny zachować lojalność wobec Filipińczyków, którzy od początku japońskiej inwazji wiernie stali u boku Amerykanów.