Arsenał minionych wieków

Publikacja: 20.02.2009 08:22

Oficer Armii Czerwonej uzbrojony w pistolet maszynowy PPS-43 i niemiecki pistolet Mauser C96. W tle

Oficer Armii Czerwonej uzbrojony w pistolet maszynowy PPS-43 i niemiecki pistolet Mauser C96. W tle Brama Brandenburska

Foto: Rzeczpospolita, MS Marek Szyszko

[srodtytul]Stg 44[/srodtytul]

Potrzeba wyekwipowania żołnierza w broń doskonalszą niż tradycyjny karabin powtarzalny doprowadziła do powstania w latach 30. całkiem udanych karabinów samopowtarzalnych. Znacznie większym natomiast wyzwaniem okazało się opracowanie skutecznych karabinów automatycznych. Oręż ten stanowił wypadkową połączenia pistoletu maszynowego z karabinem, a więc szybkostrzelności i siły rażenia. Pierwszy był rosyjski Fiedorow kal. 6,5 mm, działający na zasadzie odrzutu lufy; znalazł zastosowanie podczas I wojny światowej i walk w Finlandii 1939 – 1940. Kolejną znaną konstrukcję stanowił niemiecki FG 42 kal. 7,92 mm, zaprojektowany specjalnie dla jednostek spadochronowych (Fallschirmjäger Gewehr).

Mimo iż oba zostały przyjęte do uzbrojenia, okazały się nieudane; przyczyna tkwiła w amunicji. Otóż zwykły nabój karabinowy okazał się za silny dla indywidualnej broni automatycznej, co czyniło ją niewygodną w użyciu i skomplikowaną zarazem. Przełom nastąpił w 1942 roku, kiedy to w niemieckich zakładach Polte opracowano pierwszy w pełni udany nabój pośredni. Miał dostateczną moc rażenia na dystansie 700 – 800 m, co w zupełności wystarczyło, gdyż celowanie na większych odległościach było domeną jedynie snajperów.

Do naboju skonstruowano odpowiedni karabin – MKb 42; wkrótce ów prototyp zastąpiono udoskonalonym MP 43 (Maschinenpistolle 43), nazwanym następnie MP 44, i w końcu Stg 44, czyli karabinem szturmowym wzór 44, co było nazwą trafniejszą, zwłaszcza że karabin nie miał wiele wspólnego z pistoletem maszynowym. Stg 44 działał na zasadzie odprowadzania gazów prochowych przez boczny otwór w lufie, zamek ryglowany był przez przekoszenie.

Broń zasilana była z łukowego magazynka na 30 nabojów i miała przełącznik ognia; słusznie zrezygnowano z osady do bagnetu. Karabin okazał się bardzo udany; do końca wojny wyprodukowano ponad 400 tys. sztuk.

[srodtytul]Józef Stalin na gąsienicach[/srodtytul]

W 1941 roku Niemcy z przerażeniem stwierdzili zdecydowaną wyższość radzieckiego T-34 nad własnymi pojazdami. Zastosowano więc w „czwórce” (PzKfw IV) 75 mm długolufowej armaty, znacznie niwelującej przewagę wroga. W 1942 roku pojawił się tygrys z armatą 88 mm, a w 1943 r. znakomita pantera z siedemdziesiątką piątką. Teraz wyraźną przewagę uzyskali Niemcy. Rosjanie szybko odpowiedzieli uzbrojeniem swojego T-34 w armatę 85 mm (odpowiadała parametrami mniej więcej niemieckiej siedemdziesiątce piątce) zamiast dotychczasowej 76,2 mm.

Potrzeba zainstalowania jeszcze większej armaty spowodowała, że w Czelabińsku, czyli słynnym wojennym „Tankogradzie”, opracowano nowy czołg; nazwano go JS, czyli Józef Stalin. JS-1 wyposażony w armatę 85 mm został, po wyprodukowaniu niespełna 100 sztuk, szybko zastąpiony JS-2. Ważył 46 ton i napędzany był silnikiem Diesla o mocy 520 KM; podstawowym uzbrojeniem była armata 122 mm. Czołg miał znakomicie ukształtowany kadłub, niezłe osiągi i był stosunkowo niezawodny. Zaletą była także niska sylwetka, zaledwie 2,7 m (dla porównania pantera miała wysokość prawie 3 m). JS-2 bywa bardzo często zestawiany z tygrysem, chociaż porównanie to jest raczej karkołomne.

Niemiecki kolos przewyższał z pewnością JS pod względem wyposażenia optycznego, a parametry osiemdziesiątki ósemki czyniły ją najlepszą armatą II wojny; jednak IS wcale nie miał walczyć z niemieckimi czołgami ciężkimi, których notabene było śmiesznie mało. Ten wóz przełamania, jak go nieraz klasyfikowano, przydzielano do samodzielnych jednostek pozostających w gestii wyższego dowództwa i wykorzystywano na kluczowych kierunkach natarcia. Potężny pancerz i armata znakomicie sprawdzały się w niszczeniu umocnionych stanowisk, także miejskich.

[srodtytul]„Pancerne pięści”[/srodtytul]

Pancerfaust to tania, nieskomplikowana i masowo produkowana broń do niszczenia czołgów. Amunicją był granat z ładun- kiem kumulacyjnym, takim samym, jaki wykorzystywano w rakietowych pociskach amerykańskich Bazook i niemieckich Panzerschreckach. Energia strumienia gazów powstałych na skutek wybuchu odpowiednio ukształtowanego materiału kruszącego, zwielokrotniona i ukierunkowana za pomocą tzw. wkładki kumulacyjnej, koncentrowała się na niewielkiej powierzchni pancerza i topiła go, drążąc krater (w klasycznych pociskach dochodziło do zwykłego przebicia wskutek energii kinetycznej). Do wnętrza dostawał się w ciągu milionowych części sekundy gorący płomień powodujący gwałtowny wzrost temperatury i śmierć załogi. Owe bezodrzutowe granatniki przeciwpancerne Niemcy stosowali w wielkich ilościach od 1944 roku. Broń składała się z rury o gładkim przewodzie, na zewnątrz zamontowane były proste przyrządy celownicze i mechanizm odpalający.

Wewnątrz znajdował się ładunek miotający, a na jednym z końców nadkalibrowy granat kumulacyjny wraz ze statecznikiem. Obsługa była prosta: po uzbrojeniu granatu, czyli włożeniu ładunku pobudzającego i zapalnika, umieszczało się go w wyrzutni. Następnie należało postawić celownik, odbezpieczyć broń i nacisnąć przycisk, który uruchamiał iglicę, a ta uderzała w kapiszon powodujący detonację ładunku miotającego. Granat wylatywał z prędkością kilkudziesięciu m/s.

Istniało kilka wersji: pancerfaust klein (czyli mały) z pociskiem o wadze 1,65 kal. 100 mm i zasięgu 30 m, pancerfaust 30 z pociskiem 150 mm ważącym 2,8 kg i zasięgu 30 m, pancerfaust 60 o zwiększonym ładunku miotającym i zasięgu optymalnym 60 m. Istniał także pancerfaust 100 o zasięgu zwiększonym do 100 m. Granatniki były jednorazowego użytku; wykorzystywano je w liniowych jednostkach Wehrmachtu i Waffen SS, w Volkssturmie i Hitlerjugend. Używały ich m.in. oddziały tzw. niszczycieli czołgów. Niewielki zasięg powodował, że strzelać należało z dobrze przygotowanych stanowisk; znakomitym polem działania były tereny miejskie.

[i]Michał Mackiewicz, pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego[/i]

[srodtytul]Stg 44[/srodtytul]

Potrzeba wyekwipowania żołnierza w broń doskonalszą niż tradycyjny karabin powtarzalny doprowadziła do powstania w latach 30. całkiem udanych karabinów samopowtarzalnych. Znacznie większym natomiast wyzwaniem okazało się opracowanie skutecznych karabinów automatycznych. Oręż ten stanowił wypadkową połączenia pistoletu maszynowego z karabinem, a więc szybkostrzelności i siły rażenia. Pierwszy był rosyjski Fiedorow kal. 6,5 mm, działający na zasadzie odrzutu lufy; znalazł zastosowanie podczas I wojny światowej i walk w Finlandii 1939 – 1940. Kolejną znaną konstrukcję stanowił niemiecki FG 42 kal. 7,92 mm, zaprojektowany specjalnie dla jednostek spadochronowych (Fallschirmjäger Gewehr).

Pozostało 89% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy