1 września, godz. 4.45

Za początek przygotowań do wojny po stronie polskiej można uznać przyspieszenie prac nad Planem Z (Zachód) pod koniec 1938 roku i mobilizację alarmową uruchomioną w marcu 1939 roku.

Publikacja: 13.03.2009 11:07

Polski plakat z cytatem z przemówienia marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego

Polski plakat z cytatem z przemówienia marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Niemcy rozpoczęli przygotowania jeszcze później, bo w kwietniu 1939 roku. Było to rezultatem przekonania Hitlera, że Polska ostatecznie przyjmie jego żądania i zgodzi się na rolę satelity Trzeciej Rzeszy. O tym, że nie obejdzie się bez wojny, niemiecki dyktator przekonał się pod koniec marca 1939 roku, kiedy Polska przyjęła brytyjskie gwarancje. Bezpośrednim następstwem było wydanie rozkazu o przygotowaniu planu wojny z Polską o kryptonimie „Fall Weiss” (Plan Biały).

To, że po stronie niemieckiej decyzje zapadły później, nie oznacza, iż nasz kraj był lepiej przygotowany do wojny. O przewadze niemieckiej decydowało kilka czynników. Przede wszystkim potencjał ludnościowy i gospodarczy obu państw. Rzesza Niemiecka po zajęciu Austrii, Czech i Moraw liczyła 583 tys. km kw. i 86,2 mln mieszkańców. Polska – 389 tys. km kw. i 35,1 mln mieszkańców, spośród których 34 proc. stanowiły mniejszości narodowe, których lojalność wobec państwa w obliczu zbrojnego konfliktu mogła stanąć pod znakiem zapytania. Jeszcze większa była przewaga gospodarcza Niemiec nad Polską.

Oba kraje dużo wydawały na zbrojenia, ale wydatki niemieckie w latach 1936 – 1939 były aż 30-krotnie wyższe od polskich. Ta olbrzymia dysproporcja nie wynikała z różnicy potencjału finansowego obu państw. Trzecia Rzesza prowadziła bardzo ekspansywną politykę finansową, śmiało forsując zbrojenia kosztem zadłużenia wewnętrznego, o którego spłatę w przyszłości się nie martwiła. Można wręcz powiedzieć, że Niemcy w 1939 roku „uciekali w wojnę” przed bankructwem, które groziłoby im, gdyby konflikt nie wybuchł. W porównaniu z nimi Polska, kraj biedniejszy i będący obiektem agresywnej polityki sąsiada, była w znacznie trudniejszym położeniu.

[srodtytul]Niemiecki plan wojny[/srodtytul]

Plan ataku na Polskę przewidywał błyskawiczne rozbicie polskich sił zbrojnych na zachód od linii Wisły i Narwi. Miało się to dokonać za sprawą dwóch koncentrycznych uderzeń: z Pomorza i Prus Wschodnich od północy oraz ze Śląska i Słowacji od południa. Gdyby to się nie udało, zakładano uruchomienie drugich, głębszych kleszczy, które miały się zamknąć na linii Bugu. Błyskawiczny charakter wojny podyktowany był obawą, że do wojny przystąpią państwa zachodnie. Celem niemieckim było zatem pokonanie Polski na tyle szybko, by Francuzi i Brytyjczycy nie zdążyli podjąć działań ofensywnych.

Niemieckie siły lądowe (dowódca gen. Walther von Brauchitsch) zostały podzielone na trzy Grupy Armii. Grupa Armii Północ gen. Fedora von Bocka koncentrowała się na Pomorzu (4. Armia) i w Prusach Wschodnich (3. Armia). Zadaniem 4. Armii gen. Günthera von Kluge było natarcie na korytarz pomorski. Jej główną siłą uderzeniową był XIX Korpus Pancerny gen. Heinza Guderiana. Po przełamaniu polskiego oporu w korytarzu korpus miał wkroczyć do Prus Wschodnich i przejść nad wschodnią granicę, by stamtąd zaatakować Polaków nad Narwią. 3. Armia gen. Georga von Küchlera miała nacierać z Prus Wschodnich na Warszawę, oraz między Wisłą a Drwęcą – na Grudziądz, Chełmno i Toruń. Z Grupą Armii Północ współdziałać miała 1. Flota Powietrzna pod wodzą gen. Alberta Kesselringa.

Grupa Armii Południe gen. Gerda von Rundstedta składała się z trzech armii. Najsilniejsza 10. Armia gen. Waltera von Reichenau miała wykonać główne uderzenie ze Śląska na Warszawę (na szpicy ataku miał się posuwać XVI Korpus Pancerny gen. Hoepnera). Od strony Wielkopolski, gdzie Niemcy oczekiwali dużego zgrupowania polskiego, miała ubezpieczać to uderzenie dość słaba 8. Armia gen. Johannesa Blaskowitza. Od południa, przez Śląsk i Karpaty, współdziałając z wojskami słowackimi, miała obejść polskie siły 14. Armia gen. Wilhelma von Lista mająca w swoim składzie m.in. XXII Korpus Pancerny gen. von Kleista. Wsparcie lotnicze dla Grupy Armii Południe stanowiła 4. Flota Powietrzna gen. Löhra.

Słabej Grupie Armii „C” gen. Rittera von Leeba powierzono zadanie osłony Rzeszy od zachodu. Zdecydowana większość sił Wehrmachtu, w tym wszystkie dywizje o charakterze elitarnym (pancerne, lekkie, zmotoryzowane i górskie), została zaangażowana przeciwko Polsce. Do walki z Polską Marynarką Wojenną wyznaczono niewielką część Kriegsmarine pod dowództwem adm. Albrechta (jego główną kwaterą było Świnoujście). Mobilizacja niemieckich sił zbrojnych odbywała się w sposób tajny od kwietnia 1939 roku.

[srodtytul]Polski plan wojny[/srodtytul]

Polski plan wojny (Plan Z) zakładał stoczenie bitwy granicznej, a następnie odwrót na główną linię obrony biegnącą wzdłuż Biebrzy, Narwi, Wisły do Bydgoszczy, następnie zaś na południe wzdłuż linii Warty i Widawki ku fortyfikacjom śląskim i Karpatom. Władze polskie od początku zakładały, że z Niemcami będziemy walczyć w koalicji z mocarstwami zachodnimi. Dlatego Wojsko Polskie miało zatrzymać główny impet niemieckiego uderzenia i dotrwać do chwili, gdy na zachodzie rozpocznie się ofensywa francuska. Podpisany 19 maja 1939 roku protokół Kasprzycki – Gamelin ustalał datę ofensywy na 15. dzień mobilizacji francuskiej i w takiej perspektywie czasowej Polacy planowali swoją obronę.

W marcu 1939 roku, po zajęciu przez Hitlera Czech i Kłajpedy, generalny inspektor sił zbrojnych marszałek Edward Rydz-Śmigły utworzył dowództwa armii dostosowane do Planu Z. Równocześnie rozpoczęła się tajna mobilizacja alarmowa. W przeddzień rozpoczęcia wojny polskie ugrupowanie wyglądało następująco:

SGO „Narew” Linii Narwi i Biebrzy od Różana po Suwalszczyznę bronić miała Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” gen. Czesława Młot-Fijałkowskiego (18. DP z Łomży, 33. Rezerwowa DP, Suwalska i Podlaska Brygada Kawalerii). Lotnictwo SGO „Narew” zorganizowano głównie opierając się na siłach 5. Pułku Lotniczego z Lidy.

Armia „Modlin” Kierunek z Prus Wschodnich na Warszawę blokować miała Armia „Modlin” gen. Emila Przedrzymirskiego-Krukowicza (8. DP. z Modlina i 20 DP z Baranowicz oraz dwie brygady kawalerii: Mazowieckia i Nowogródzka). Lotnictwo Armii „Modlin” również stanowiły eskadry 5. Pułku Lotniczego z Lidy. W sierpniu 1939 roku 20. DP obsadziła fortyfikacje zbudowane między Mławą a granicą. Jej zachodnie skrzydło ubezpieczała Nowogródzka, a wschodnie Mazowiecka BK. Z tyłu, w odwodzie, pozostawała 8. DP.

Armia „Pomorze” Pomorza bronić miała Armia „Pomorze” gen. Władysława Bortnowskiego (4., 9., 15., 16. i 27. DP oraz Pomorska BK). Lotnictwo amii oparte było na siłach 4. Pułku Lotniczego w Toruniu. Na wschodnim brzegu Wisły granicy z Prusami Wschodnimi miała bronić Grupa Operacyjna „Wschód” gen. Michała Bołtucia. 16. DP z Grudziądza obsadziła fortyfikacje w dolinie Osy, 4. DP z Torunia ubezpieczała ją. 15. DP, stacjonująca w Bydgoszczy, mobilizowała się w swoim mieście i jego miała bronić.

Zgodnie z Planem Z korytarz pomorski nie miał być broniony, a jedynie osłaniany przez Pomorską BK, która mogła się szybko wycofać. Ale od 18 sierpnia w korytarzu stał Korpus Interwencyjny gen. Stanisława Skwarczyńskiego, złożony 13. DP z Równego i 27. DP z Kowla, przygotowany do wystąpienia w razie proniemieckiego puczu w Wolnym Mieście Gdańsku. Korpus rozwiązano 30 sierpnia.

13. DP została przewieziona w głąb kraju, natomiast wycofanie 27. DP opóźniło się. Dlatego wojna zastała Armię „Pomorze” w bardzo groźnym położeniu. W głębi korytarza tkwiły 27. DP i Pomorska BK. Kilkudziesięciokilometrową lukę między tymi jednostkami, a Bydgoszczą ubezpieczała cieniutkim kordonem 9. DP z Siedlec.

Armia „Poznań” W Wielkopolsce mobilizowała się Armia „Poznań” gen. Tadeusza Kutrzeby (14. DP z Poznania, 17. DP z Gniezna, 25. DP z Kalisza i 26. DP ze Skierniewic oraz Wielkopolskiej BK i Podolskiej BK). Wsparcie powietrzne Armii „Poznań? stanowiły siły 3. Pułku Lotniczego z Poznania.

Armia „Łódź” Dalej na południe gromadziła się Armia „Łódź” gen. Juliusza Rómmela (10. DP z Łodzi, 28. DP z Warszawy, 30. DP z Kobrynia i Wołyńska BK). Lotnictwo opierało się na siłach 6. Pułku Lotniczego ze Lwowa. Armia „Łódź” miała blokować Niemcom możliwość uderzenia na Warszawę od strony Łodzi i Piotrkowa Trybunalskiego, a także osłaniać koncentrację odwodu naczelnego wodza. Mimo to dwie kolejne przydzielone do niej wielkie jednostki (2. DP z Kielc i Kresowa BK) mobilizowane były w ramach mobilizacji powszechnej i dotarły na pole walki dopiero 2 września.

Na zapleczu Armii „Łódź” zbierała się odwodowa Armia „Prusy” gen. Stefana Dąb-Biernackiego. Miała się składać z siedmiu dywizji piechoty i brygady kawalerii, głównie ściągniętych z Wileńszczyzny, ale w chwili wojny jej koncentracja dopiero się rozpoczynała.

Armia „Kraków” Za obronę granicy od Częstochowy po Nowy Sącz odpowiadała Armia „Kraków” gen. Antoniego Szyllinga. Częstochowy miała bronić stacjonująca tam również w czasie pokoju 7. DP. Na południe od niej zajęła pozycję Krakowska BK. Fortyfikacje śląskie obsadziła Grupa Operacyjna „Śląsk” (23. DP z Katowic i 55. Rezerwowa DP). Na południe od aglomeracji górnośląskiej rozlokowała się Grupa Operacyjna „Bielsko” (6. DP z Krakowa i 21. Górska DP z Bielska). Przełęcze na granicy ze Słowacją zabezpieczała

1. Brygada Górska i jednostki KOP. W odwodzie armii znalazła się 10. Brygada Kawalerii Zmotoryzowanej płk. Stanisława Maczka. Z czasem gen. Szyling miał otrzymać dalsze jednostki i zabezpieczenie lewej flanki w postaci Grupy Operacyjnej „Tarnów”, ale w momencie wybuchu wojny mobilizacja na południu była znacznie mniej zaawansowana niż na północy. Lotnictwo armii stanowiły eskadry 2. Pułku Lotniczego z Krakowa. Armii „Kraków ”wyznaczono w polskim planie wojny najważniejszą rolę. O ile pozostałe armie miały się z czasem cofać na główną linię obrony, to jednostki podległe gen. Szylingowi miały tkwić w miejscu, stanowiąc oś (pivot) polskiego odwrotu.

Armia „Karpaty” Gdy w lipcu 1939 roku stało się jasne, że wojska niemieckie będą mogły operować z terytorium Słowacji, marsz. Rydz-Śmigły zdecydował się na utworzenie Armii „Karpaty”, która miała osłaniać Polskę od południa. Jej dowódcą został gen. Kazimierz Fabrycy. Armia była bardzo słaba – w chwili wybuchu wojny obejmowała dwie brygady górskie oraz mniejsze jednostki.

Bezpośrednio naczelnemu wodzowi podlegała obrona Wybrzeża dowodzona przez kontradm. Józefa Unruga. Lotnictwo dyspozycyjne marszałka Rydza-Śmigłego składało się z Brygady Pościgowej (płk Stefan Pawlikowski) i Brygady Bombowej (płk Władysław Heller). Obie formacje zorganizowano, opierając się na 1. Pułku Lotniczym z Warszawy.

Mobilizacja powszechna została ogłoszona 28 sierpnia. Następnego dnia, pod naciskiem sojuszników, Rydz-Śmigły ją odwołał, by 30 sierpnia ponownie ją ogłosić. Wywołało to duże zamieszanie i poważnie utrudniło uzupełnianie stanów wielkich jednostek.

[srodtytul]Pierwszy dzień wojny[/srodtytul]

Na północ od Warszawy Dzień 1 września na odcinku SGO „Narew” minął bez ważniejszych wydarzeń. Niemcy na razie nie atakowali ze wschodniej części Prus Wschodnich, poprzestając na osłonie granicy. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja sąsiedniej Armii „Modlin”. 3 Armia niemiecka zaatakowała przygotowaną latem 1939 roku linię bunkrów pod Mławą. W ataku wzięły udział dwie niemieckie dywizje piechoty oraz dywizja pancerna Kempf. Odcinka mławskiego i rzęgnowskiego broniła 20. DP pod dowództwem płk. Wilhelma Liszki-Rawicza.

Na wschód od niej, broniła się Mazowiecka BK. Już o 4 nad ranem doszło do otwarcia ognia, po czym dowódca dywizji przekazał swoim podwładnym hasło „Wisła ruszyła”, co było kryptonimem wybuchu wojny. Właściwy atak na pozycję mławską rozpoczął się około godziny 10.00. Niemcy byli tak pewni siebie, że atakowali w zwartych kolumnach, nie tyralierą. Atak załamał się, podobnie jak kilka następnych. Wcześniej bunkry polskie były bombardowane przez artylerię i lotnictwo, co jednak nie przyniosło poważniejszych strat. Ostatecznie Niemcy nie zdobyli pozycji mławskiej frontalnym natarciem. Twardy opór obrońców zmusił ich w następnych dniach do obejścia polskich pozycji od wschodu.

W Korytarzu Pomorskim Na odcinku Armii „Pomorze” dzień 1 września również był burzliwy. Od rana Grudziądz oraz stanowiska 16. DP nad Osą były ostrzeliwane przez artylerię. Po południu zaczęło się natarcie dwóch dywizji niemieckich na polskie umocnienia nad Osą. Niemcom udało się sforsować rzekę koło Dąbrówki Królewskiej. 16. DP wycofała się w kierunku jeziora Mełno. Dowódca GO „Wschód” gen. Bołtuć zaplanował na następny dzień kontrnatarcie 4. DP ze wschodu wzdłuż Osy.

Jeszcze bardziej dramatyczne wydarzenia miały miejsce w Korytarzu Pomorskim. Wczesnym rankiem 1 września Niemcy próbowali bez sukcesu opanować linię kolejową łączącą Prusy Wschodnie z Rzeszą. O godz. 4 nad ranem z Malborka do Tczewa ruszył pociąg wypełniony niemieckimi żołnierzami, prowadzony przez niemieckich maszynistów przebranych w mundury polskich kolejarzy. Zadaniem Niemców było opanowanie ważnych mostów w Tczewie. Polscy kolejarze zorientowali się w podstępie i skierowali pociąg na ślepy tor.

Tymczasem rozpoczął się nalot na Tczew. Stało się jasne, że to początek wojny. Mosty ok. godz. 6 zostały wysadzone przez Polaków, za co Niemcy zemścili się później, rozstrzeliwując tczewskich kolejarzy. Na drugim krańcu korytarza, w Chojnicach, nad ranem wjechał na stację niemiecki pociąg pancerny. Niemcy wzięli do niewoli przygodnych pasażerów i próbowali jechać dalej na wschód, ale zaraz za Chojnicami natrafili na zerwany most. Wywiązała się walka z oddziałami polskimi, w wyniku której pociąg został zniszczony, a załoga musiała go opuścić.

Od pierwszych godzin wojny ruszyły dwie niemieckie dywizje pancerne korpusu Guderiana. Wieczorem 3. Dywizja Pancerna uchwyciła most na Brdzie i, mimo polskich przeciwuderzeń, już go utrzymała. Równocześnie rozpoczął się spóźniony odwrót polskiej 27. DP w kierunku Bydgoszczy, ale jej droga musiała się skrzyżować z prącymi na wschód Niemcami. Zarysowały się przesłanki bitwy w Borach Tucholskich.

Wcześniej jednak doszło do wydarzeń, które przeszły do legendy. O godz. 14 pod Krojantami 18. Pułk Ułanów dowodzony przez płk. Kazimierza Mastalerza skutecznie szarżował na niemiecką 2. Dywizję Piechoty Zmotoryzowanej, zmuszając ją do odwrotu. Szarża ta, jedna z ostatnich w dziejach wojen, stała się pretekstem do upowszechniania krzywdzącego polskie wojsko stereotypu ułanów atakujących lancami czołgi. W rzeczywistości szarżowano na piechotę, co więcej – nadzwyczaj skutecznie.

Na zachód od Warszawy Armia Poznań nie była atakowana. Od pierwszych godzin wojny nacisk niemiecki odczuła natomiast Armia „Łódź”. Szczególnie groźna sytuacja powstała na południowym skrzydle armii, na styku z Armią „Kraków”. W nocy poprzedzającej wybuch wojny Wołyńska BK pod dowództwem płk. Juliana Filipowicza rozlokowała się koło wsi Mokra w powiecie kłobuckim. Tam nad ranem 1 września została zaatakowana przez niemiecką 4. Dywizję Pancerną.

Na leśnej polanie niemieckie czołgi zostały dopuszczone na 150 metrów, a następnie zatrzymane ogniem działek i karabinów przeciwpancernych. Jeszcze dwukrotnie tego dnia Niemcy ponawiali ataki, równie bezskuteczne, tracąc kilkadziesiąt czołgów. Wieczorem Wołyńska BK wycofała się na nowe pozycje. Nacierająca bardziej na południe 1. Dywizja Pancerna miała jednak więcej szczęścia. Zajęła Kłobuck, wchodząc w lukę między armie Łódź i Kraków.

Małopolski zawias obrony Północne skrzydło Armii Kraków stanowiły: 7. DP broniąca macierzystej Częstochowy i Krakowska BK. W pierwszym dniu wojny 7. Dywizja Pancerna walczyła pod Lublińcem, a brygada pod Koszęcinem. Na obszarze aglomeracji śląskiej siły polskie mogły korzystać z silnej linii fortyfikacji.

Dlatego uderzenie niemieckie ominęło ten odcinek frontu. Dużą aktywność przejawiali natomiast dywersanci (Freikorps Ebbinghaus). Walczyły z nimi polskie bataliony obrony narodowej złożone z harcerzy i byłych powstańców śląskich. Kilka dni później, po opanowaniu Górnego Śląska przez Niemców, polscy uczestnicy tych walk zostali brutalnie wymordowani.

Na południe od Górnego Śląska nacierała niemiecka 5, Dywizja Pancerna z Opola. W porannej mgle starła się ona z polską 6. DP i została zatrzymana. Rozpoczęła się seria krwawych starć pod Pszczyną, zakończonych przełamaniem polskiego frontu w południe

2 września. W rejonie Żywca niemiecka 7. DP zaatakowała bronione przez 1. Pułk KOP umocnienia Węgierskiej Górki. Naprawdę groźna sytuacja zarysowała się u podnóża Tatr, gdzie z Orawy wkroczyła do Polski niemiecka 2. Dywizja Pancerna. To natarcie groziło oskrzydleniem całej Armii „Kraków”, a pośrednio – wysadzeniem z zawiasów całego polskiego frontu. Dowódca 1. Brygady Górskiej płk Janusz Gaładyk meldował: „Cała dolina od Orawy pełna setek czołgów, samochodów pancernych i transportowych, sunących na Jabłonkę, Spytkowice i Czarny Dunajec. Nie zrozumcie mnie źle, 1. Pułk KOP spełni rolę Leonidasa, ale myślcie o swoim skrzydle i tyłach”. Gen. Szylling dostrzegł to niebezpieczeństwo już o godz. 8 rano 1 września i skierował w rejon Rabki i Jordanowa brygadę płk. Maczka.

Nad Bałtykiem W Gdańsku Niemcy zaatakowali Westerplatte i Pocztę Polską. Jeszcze przed wybuchem wojny trzy polskie niszczyciele: „Grom”, „Błyskawica” i „Burza” udały się do Wielkiej Brytanii (Operacja „Pekin”). W dniu wybuchu wojny okręty podwodne rozpoczęły patrolowanie Bałtyku (Operacja „Worek”), a stawiacz min „Gryf” i minowce przeprowadziły minowanie Zatoki Gdańskiej (Operacja „Rurka”).

Kwatera Naczelnego Wodza Na wiadomość o wybuchu wojny Wódz Naczelny ulokował swoją kwaterę w podziemiach gmachu GISZ przy Rakowieckiej. Przeniósł się tam z Pałacu Saskiego cały sztab główny z gen. Wacławem Stachiewiczem na czele. Pod koniec dnia w sztabie naczelnego wodza panowały nastroje umiarkowanie optymistyczne. Największą niespodzianką była intensywność i brutalność niemieckiej ofensywy powietrznej.

[srodtytul]Początek wojny powietrznej[/srodtytul]

Napaści Wehrmachtu na Polskę towarzyszył bowiem masowy atak powietrzny, który rozpoczął się gdzieniegdzie jeszcze przed salwami pancernika „Schleswig-Holstein” oddanymi w kierunku Westerplatte. Przedmiotem wyjątkowej i niezrozumiałej furii niemieckiego lotnictwa stał się nadgraniczny Wieluń. Przytłaczająca przewaga powietrzna Luftwaffe stała się jednym z symboli września 1939 roku. W pierwszych dniach wojny nie była ona jednak jeszcze ugruntowana.

Pierwszym celem niemieckich nalotów były stałe lotniska i wytwórnie lotnicze. Na lotniskach tych nie było jednak polskich eskadr, które przed wybuchem wojny zostały przeniesione na lotniska polowe, nieznane Niemcom. Dlatego uderzenie Luftwaffe na polskie lotniska, które dominowało przez pierwsze dwa dni wojny, w dużym stopniu trafiło w próżnię. Wbrew niemieckim przechwałkom lotnictwo polskie nie zostało zniszczone na ziemi w pierwszym okresie wojny. Ponosiło natomiast trudne do wyrównania straty w walkach powietrznych.

Polska obrona przeciwlotnicza była słaba, ponadto skoncentrowano ją wokół Warszawy i kilku innych ważnych obiektów. Warszawy broniła też Brygada Pościgowa. W pozostałej części kraju wywoływało to wrażenie nieobecności polskiego lotnictwa i całkowitej bezkarności napastników. Przygnębiająco działały też na nastroje radiowe komunikaty obrony przeciwlotniczej brzmiące groźnie i tajemniczo. „Do-Ra 47” oznaczało, że do Warszawy z określonego kierunku zbliża się 47 nieprzyjacielskich samolotów, ale tajemniczość takich komunikatów źle wpływała na nastroje słuchaczy.

W pierwszym dniu wojny Brygada Pościgowa atakowała skutecznie niemieckie wyprawy bombowe jeszcze przed Warszawą, w rejonie Zegrza i Nieporętu. Polskie myśliwce zmuszały samoloty Luftwaffe do zrzucania bomb przed celem, zadając im ciężkie straty. Bilans 1 września zamykał się liczbą 14 strąconych maszyn niemieckich przy stracie 14 własnych. Ale taki poziom strat był na dłuższą metę nie do utrzymania dla strony polskiej. Ujawniły się też nowe obyczaje pilotów niemieckich. Dwaj polscy porucznicy: Gabszewicz i Szyszko (obaj odznaczyli się potem w bitwie o Anglię), zostali po zestrzeleniu, w trakcie lotu na spadochronie, ostrzelani. Porucznik Szyszko po wylądowaniu miał 17 ran. Następne dni wojny pokazały, że nie były to odosobnione przypadki.

[ramka][b]Ułani przeciw czołgom[/b]

Z całą potęgą Niemcy uderzyli ok. godz. 13 z rejonu Wilkowiecka. Ponad 100 czołgów wdarło się w pozycje polskie i zmusiło ułanów z 21. pułku do odwrotu. Do akcji wszedł 12. pułk oraz artyleria konna, której działa zaczęły strzelać wprost. Ten właśnie bój przeszedł przede wszystkim do historii. Cztery działa 2. baterii por. Kaweckiego strzelały do końca – z 200, 100, 50, kilku metrów. Niektóre czołgi płoną, inne, unieruchomione, stoją w miejscu, ale pozostałe wciąż nacierają. Zmiażdżone gąsienicami pada pierwsze działo, drugie, trzecie. Pozostało jedno, jedyne.

Ciężar boju przejął 12. pułk ułanów. „Sunęła na nich – pisze Stanisław Piotrowski, uczestnik bitwy pod Mokrą – nawała kilkudziesięciu czołgów. Z pomocą ułanom przyszła bateria 2. daku. Wyskoczyła galopem z prawego skrzydła spod lasu. Błyskawicznie zajęła stanowiska ogniowe i, jak na manewrach, na rozkaz oficera ogniowego otworzyła ogień na wprost, ze wszystkich luf. Kilkanaście czołgów zostało rozbitych, a inne ratowały się ucieczką. Bateria 2. daku wróciła pod las, na swoje poprzednie stanowiska. Wyczyn artylerzystów zaimponował ułanom, którzy dowiedli, że nie są gorsi. W tym samym czasie kapral z 4. szwadronu, 12. pułku ułanów, unieruchomił czołg niemiecki z rusznicy przeciwpancernej, choć sam został ranny”.

ros[/ramka]

[ramka][b]Pierwsze starcie na niebie[/b]

Wspomina lotnik IV dywizjonu Brygady Pościgowej Benedykt Dąbrowski: „Pierwsze sekundy spotkania przeszły bez wymiany ognia. Odnosiło się wrażenie, że przeciwnicy przyglądają się sobie z ciekawością. Bombowce ścieśniły szyki, a myśliwce szerokim łukiem bardzo szybko podchodziły do samolotów brygady.

Jako pierwszy nawiązał z nieprzyjacielem kontakt ogniowy klucz porucznika Gabszewicza z eskadry 114. Już w pierwszym ataku pilot ten zapalił He -111. W ślad za tym kluczem poszła cała brygada. Zaatakowana formacja bombowców odpowiedziała gęstym ogniem strzelców i zaczęła się pośpiesznie rozpraszać. Równocześnie weszły do akcji Me -110. Zwarcie z miejsca przeobraziło się w indywidualne pojedynki. Eskadry ruszyły w pościg za rozpraszającymi się bombowcami, a 114. i druga część 111. eskadry związała się z nieprzyjacielską osłoną myśliwską.

Siła uderzenia polskich myśliwców była tak wielka, że gdyby nie mniejsza prędkość i słabe uzbrojenie maszyn, dokonaliby oni wielkich zniszczeń w eskadrach nieprzyjaciela. Pod impetem tego uderzenia Niemcy, ponosząc straty, panicznie wyrzucili bomby na obszarach miejscowości podwarszawskich i ratowali się ucieczką”.

ros[/ramka]

Niemcy rozpoczęli przygotowania jeszcze później, bo w kwietniu 1939 roku. Było to rezultatem przekonania Hitlera, że Polska ostatecznie przyjmie jego żądania i zgodzi się na rolę satelity Trzeciej Rzeszy. O tym, że nie obejdzie się bez wojny, niemiecki dyktator przekonał się pod koniec marca 1939 roku, kiedy Polska przyjęła brytyjskie gwarancje. Bezpośrednim następstwem było wydanie rozkazu o przygotowaniu planu wojny z Polską o kryptonimie „Fall Weiss” (Plan Biały).

To, że po stronie niemieckiej decyzje zapadły później, nie oznacza, iż nasz kraj był lepiej przygotowany do wojny. O przewadze niemieckiej decydowało kilka czynników. Przede wszystkim potencjał ludnościowy i gospodarczy obu państw. Rzesza Niemiecka po zajęciu Austrii, Czech i Moraw liczyła 583 tys. km kw. i 86,2 mln mieszkańców. Polska – 389 tys. km kw. i 35,1 mln mieszkańców, spośród których 34 proc. stanowiły mniejszości narodowe, których lojalność wobec państwa w obliczu zbrojnego konfliktu mogła stanąć pod znakiem zapytania. Jeszcze większa była przewaga gospodarcza Niemiec nad Polską.

Pozostało 95% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką