Największa zbrojownia w historii wojen

Gwałtowność przemian uzbrojenia i adaptacja nowych technologii z lat 1939 – 1945 nie miały precedensu w historii wojen. Podczas gdy Wielka Wojna lat 1914 – 1918 zdominowana była przez artylerię oraz okopanego piechura z karabinem i bagnetem, następna kojarzy się z czołgiem na lądzie, bombowcem strategicznym w powietrzu i lotniskowcem na morzu. A na koniec uniósł się w 1945 roku atomowy grzyb

Publikacja: 13.03.2009 11:39

Radziecki czołg T-34/76

Radziecki czołg T-34/76

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Kluczowe okazały się współdziałanie na polu walki różnych broni i umiejętność elastycznego radzenia sobie z taktycznymi problemami. Strategiczna rola przypadła czołgom.

[srodtytul]Perfekcja Niemców i fenomen T–34[/srodtytul]

Czołgi dzielono zasadniczo na lekkie, średnie i ciężkie. Początek wojny naznaczony niemieckim Blitzkriegiem stanowił okres dominacji tych pierwszych – licznych, stosunkowo szybkich i tanich, opracowanych w połowie lat 30. Należały do nich m.in. niemieckie PzKfw I i II, polski 7TP, francuski R-35 czy radziecki T-26. Zwiększający się potencjał środków przeciwpancernych spowodował, że już na początku lat 40. lekkie czołgi nie spełniały warunków nowoczesnego pola walki, a niemieckie sukcesy, wobec niedostatecznej liczby wozów ciężkich i średnich, możliwe były jedynie dzięki perfekcyjnej taktyce i doskonałemu współdziałaniu lotnictwa i broni pancernej.

Znaczący okazał się „poligon” frontu wschodniego, a zwłaszcza debiut radzieckiego T-34. Ten średni czołg stanowił udane połączenie myśli konstrukcyjnej amerykańskiej (układ jezdny) i radzieckiej. W 1941 roku miał same atuty:

doskonałe uzbrojenie w postaci armaty kaliber 76,2 mm, solidne opancerzenie, niską sylwetkę, nowoczesny profil płyt pancernych, znakomite właściwości trakcyjne. Teoretycznie górował nad każdym ówczesnym czołgiem, chociaż stopień wyszkolenia załóg, zła jakość części, wreszcie niedostateczna dbałość o stan techniczny obniżały jego wartość. Równie niebezpieczny był ciężki KW, bo choć podobnie uzbrojony, to z uwagi na grubość opancerzenia prawie niezniszczalny (skuteczne przeciwko niemu były w zasadzie tylko słynne „88”).

[srodtytul]Wielkie koty Hitlera i shermany aliantów [/srodtytul]

Radzieckie „niespodzianki” skłoniły Niemców do gwałtownych poszukiwań skutecznego panaceum. Najpierw uzbroili swojego PzKfw IV w długolufową „75”, a w 1942 roku pojawił się jeden z najsłynniejszych czołgów świata – PzKfw VI – Tygrys. Miał potężny pancerz i znakomitą armatę 88mm. Mimo tych istotnych atutów więcej było wad. Kosztowny kolos był za ciężki, powolny i bardzo awaryjny.

Można powiedzieć przewrotnie, że jego produkcja przyspieszyła przegraną Hitlera; zamiast Tygrysów można było wyprodukować o wiele więcej czwórek lub Panter, które w znaczny sposób spotęgowałyby potencjał pancerny Niemiec. Zwłaszcza ten ostatni czołg okazał się być bardzo udany, co było efektem zachowania właściwych proporcji pomiędzy pancerzem, uzbrojeniem a jednostką napędową; ponadto sylwetka była ewidentnie wzorowana na T-34. Podstawowym średnim czołgiem aliantów zachodnich od 1942 roku był amerykański Sherman.

Być może nie dorównywał on radzieckiemu T-34 czy niemieckiej Panterze, ale miażdżąca przewaga w powietrzu powodowała, że nie było potrzeby gwałtownego poszukiwania odpowiednika dla niemieckich kolosów. Zresztą sherman okazał się być pojazdem łatwym do modernizacji, a wozy z armatą 17-funtową (Sherman Firefly) groźne były nawet dla Tygrysów.

[srodtytul]Działa na gąsienicach i szynach[/srodtytul]

Manewrowy charakter walk oznaczał niebywały rozwój środków transportu, w tym wozów opancerzonych takich jak niemiecki SdKfz 251 czy amerykański Halftrack, które w miarę bezpiecznie pozwalały piechocie przemieszczać się razem z czołgami. Na gąsienice przeniesiono także artylerię, zarówno do bezpośredniego wsparcia piechoty (niemiecki Sturmgeschütz III, radziecki SU-76), jak i klasycznego ostrzału pośredniego – np. niemiecki Wespe, amerykański Sexton.

Natomiast przydatność potężnych dział kolejowych okazała się niewspółmiernie niska, jeśli uwzględnimy koszty produkcji, problemy logistyczne i liczną obsługę. Słynna niemiecka Dora kaliber 800 mm, użyta w oblężeniu Sewastopola w 1941 roku, ważyła 1350 t i wystrzeliwała granaty o wadze 7 t; obsługę tworzyło 500 ludzi, a przy budowie stanowiska dla niej pracowało przez cztery tygodnie kilka tysięcy ludzi!

[srodtytul]Przeciw pancerzom[/srodtytul]

Ewolucji broni pancernej towarzyszyły prace nad nowymi środkami do jej zwalczania. Armatki ppanc o kalibrze 37 czy 45 mm, jak również rusznice przeciwpancerne w typie angielskiego Boysa czy radzieckich PTRD i PTRS straciły rację bytu wobec grubości i jakości pancerzy z hartowanej i wzbogacanej stali. Kaliber armat przeciwczołgowych uległ zwiększeniu, jedną ze skuteczniejszych była np. niemiecka pak 40, kaliber 75 mm, czy brytyjska 17-funtówka.

Do najgroźniejszych broni przeciwko opancerzonym pojazdom należały lekkie przenośne granatniki wystrzeliwujące pociski kumulacyjne, a więc takie, które zawierały specjalną wkładkę z miękkiego metalu powodującą koncentrację energii powstałej z detonacji materiału wybuchowego na niewielkiej powierzchni pancerza. Pociski tego typu stosowano do angielskiego piata, amerykańskiej bazooki czy niemieckich pancerfaustów i panzerschreka. Pociskom tego typu próbowano przeciwdziałać, stosując tzw. ekrany lub fartuchy przeciwkumulacyje, które montowano na czołgach niemieckich.

[srodtytul]Pociski z napędem rakietowym[/srodtytul]

Dynamicznie rozwijały się podczas II wojny także rakiety. Niezwykle efektywna okazała się radziecka wyrzutnia rakietowa na podwoziu ciężarówki, słynna Katiusza. Duży procent strat żołnierzy alianckich podczas walk w Normandii spowodowany był ostrzałem niemieckich Neberwelferów. Poza dużą siłą rażenia broń ta poprzez dźwięk wystrzeliwanych pocisków działała demoralizująco na psychikę przeciwnika. Niemcy uczynili nawet z broni rakietowej oręż strategiczny, jednak pociski V1 i V2, których użyto przeciwko celom cywilnym w Anglii, nie wpłynęły w istotny sposób na przebieg wojny.

Niekierowane pociski rakietowe zaczęto coraz szerzej wykorzystywać w lotnictwie myśliwskim i szturmowym po obu stronach, m.in. do zwalczania celów naziemnych. Uzbrojono w nie m.in. niemieckiego Me-262, radzieckiego Ił-2m3 (słynny szturmowik) czy angielskiego Spitfire’a.

[srodtytul]W rękach piechurów[/srodtytul]

Podstawowym indywidualnym uzbrojeniem szeregowego żołnierza wszystkich walczących armii pozostawał powtarzalny karabin stanowiący w prostej linii efekt ewolucji XVI-wiecznego muszkietu. Jedynie armia amerykańska wyposażyła swoich żołnierzy w karabin samopowtarzalny Garand M1 kal. 7,62 mm, a w ograniczonej ilości oręż ten wykorzystywały Armia Czerwona (SWT wz. 40) oraz Niemcy (G 43).

Innym typem broni były pistolety maszynowe, których liczba gwałtownie wzrosła. Do symboli urosły radziecki PPSz 41 (pepesza), niemiecki MP 40 (schmeisser) i angielski Sten Mk II, wszystkie udane, choć niepozbawione wad. W szybkiej walce manewrowej oraz w bitwach miejskich przydatność peemu była nie do przecenienia; był też istotnym elementem wyposażenia jednostek specjalnych i spadochroniarzy.

Wyzwaniem dla konstruktorów broni było teraz połączenie zalet pistoletu maszynowego, czyli szybkostrzelności, z atutami karabinu powtarzalnego, a więc celności i dużej siły rażenia. Wcześniejsze konstrukcje nie zdały egzaminu; należał do nich niemiecki FG 42, stworzony z myślą o jednostkach spadochronowych, skomplikowany i strzelający nabojami karabinowymi – zbyt silnymi dla automatycznej broni indywidualnej. Przełomem było opracowanie udanego naboju pośredniego (a więc pomiędzy pistoletowym a karabinowym). Uczynili to Niemcy i do nowego naboju skonstruowali karabin – słynny Sturmgewehr 44 (Stg 44). Podobnie jak erkaemy czy karabiny samopowtarzalne wykorzystywał zasadę odprowadzania gazów prochowych przez boczny otwór w lufie.

Karabin automatyczny, nazywany niekiedy szturmowym, stał się punktem zwrotnym w dziejach broni strzeleckiej; po II wojnie światowej wyparł on klasyczny karabin oraz peem z uzbrojenia wojsk.

[srodtytul]Myśliwskie, bombowe i szturmowe dolnopłaty[/srodtytul]

Podczas gdy przestrzeń powietrzna nad okopami I wojny zdominowana była przez drewniano-płócienne dwupłatowce, następny światowy konflikt był, z nielicznymi wyjątkami, areną zmagań dolnopłatów o całkowicie metalowej konstrukcji. Pierwszy okres wojny należał bez wątpienia do Ju-87 Stuka, nowoczesnego bombowca nurkującego, bez którego nie byłyby możliwe niemieckie sukcesy. Istotą Blitzkriegu była właśnie umiejętna współpraca pomiędzy szturmowym lotnictwem i czołgami atakującymi na kluczowych kierunkach.

Z kolei bez doskonałych Hurricane’ów i Spitfire’ów Anglicy nie sprostaliby niemieckiej Luftwaffe – zwłaszcza znakomitemu Messersmittowi Me-109. Pod koniec wojny na niebie pojawił się pierwszy odrzutowiec – dwusilnikowy myśliwski Me-262, którego osiągi teoretycznie deklasowały wszystkich rywali;

stanowił zwiastun radykalnej zmiany. Niedługo po wojnie odrzutowce wyparły maszyny z silnikami tłokowymi.

Mimo wielu doskonałych samolotów myśliwskich i szturmowych schyłek konfliktu upłynął pod znakiem alianckich ciężkich bombowców, takich jak Boeing B-17. Latająca Forteca realizujących tzw. połączoną ofensywę bombową, skutecznie kruszących potencjał gospodarczy III Rzeszy i w znacznym stopniu decydujących o ostatecznym zwycięstwie. Szczególne miejsce zajmuje amerykański boeing B-29 Superforteca odpowiedzialny m.in. za zmiecenie z powierzchni ziemi kilku japońskich miast, a także „dostawca” dwóch atomowych ładunków. Zabierał prawie 10 ton bomb, a jego zasięg wynosił 6760 km.

Oczywiście potrzeba przeciwdziałania zaowocowała pojawieniem się na niebie niemieckich myśliwców wyspecjalizowanych w niszczeniu wypraw bombowych. Należał do nich Focke Wulf 190, sprawca kolosalnych strat wśród atakujących; od 1944 r. miał godnego przeciwnika – amerykańskiego P-51 Mustang. Samoloty okazały się także znakomitym orężem przeciwpancernym. Uzbrojone w działka i rakiety atakowały najbardziej newralgiczną część czołgów – słaby pancerz górny. W tej roli doskonale sprawdził się niemiecki Ju-87, który z bombowca nurkującego przeistoczył się w maszynę szturmową. Na Zachodzie postrachem niemieckiej Panzerwaffe były amerykański P-47 Thunderbolt, największe i najcięższe myśliwce II wojny, oraz angielski Hawker Typhoon; oba posiadały imponujący arsenał, w tym rakiety.

[srodtytul]Bitwy morskie rozstrzygane w powietrzu[/srodtytul]

Lotnictwo wpłynęło również na zmianę oblicza wojny morskiej i spowodowało niebywałe rozszerzenie zakresu działań flot. Dwa najsłynniejsze i najpotężniejsze pancerniki drugiej wojny, niemiecki „Bismarck” i japoński „Yamato” uległy zagładzie na skutek działań samolotów. Te ostatnie zdolne były do samodzielnych akcji w skali operacyjnej, jak spektakularny atak na Pearl Harbour, czy taktycznej, czego przykładem jest zatopienie angielskiego pancernika „Prince of Wales” i krążownika „Repulse” przez japońskie torpedowce i bombowce nurkujące (przy stracie jedynie kilku maszyn!).

Wydarzenia te spowodowały rewizję poglądów; potężne artyleryjskie kolosy zeszły na drugi plan, o potędze floty zaczęły decydować lotniskowce. Z ich pokładów startowały maszyny myśliwskie, torpedowe i bombowce nurkujące. Gigantyczna morska bitwa pod Midway rozstrzygnęła się w… powietrzu. Na olbrzymich obszarach Pacyfiku z początku prym wiódł japoński Zero, ale w końcowej fazie konfliktu przyćmił go amerykański Hellcat. Był lepiej opancerzony, uzbrojony i równie zwrotny; Hellcaty zestrzeliły niemal 6 tys. samolotów wroga przy stracie niecałych 300 ma- szyn! Na Atlantyku z kolei lotnictwo w znacznej mierze przyczyniło się do powstrzymania ofensywy niemieckich U-Bootów i unicestwienia wielu z nich, chociaż broń podwodna okazała się generalnie skuteczna i przyszłościowa.

Ze sferą działań morskich związane były także operacje desantowe prowadzone na niebywałą dotąd skalę. W efekcie powstało bardzo wiele specjalistycznego sprzętu, mniej lub bardziej udanego, z którego na uwagę zasługuje zwłaszcza kilka typów amerykańskich łodzi i okrętów desantowych.

[srodtytul]Radiotelefon, radar, atom[/srodtytul]

Koordynacja działań i prowadzenie walki za pomocą specjalistycznych i zaawansowanych technicznie środków możliwe było jedynie dzięki sprawnej łączności. Radiostacje znajdowały się m.in. w czołgach. Pojawia się także radiotelefon, nieodzowny element nowoczesnego pola bitwy. Za ich pomocą wysunięci obserwatorzy mogli w każdej chwili zażądać wsparcia lotnictwa czy artylerii okrętowej. Funkcjonowało to znakomicie m.in. podczas walk w początkowym okresie operacji „Overlord”.

Następuje także rozwój i rozpowszechnienie się systemów wczesnego ostrzegania – radarów. Jednym z symboli bitwy o Anglię stały się potężne stacjonarne radary; wkrótce w zminiaturyzowanej postaci pojawiły się m.in. w samolotach. Symbolem końca wojny stał się atom, nad którym pieczołowicie pracowali naukowcy niemieccy i amerykańscy. Ci ostatni, na nieszczęście Japończyków, wyścig wygrali, zresztą nie bez udziału tych pierwszych. Dwie bomby wystarczyły do zmiecenia z powierzchni ziemi dwóch miast – Hiroszimy i Nagasaki.

Zostały zrzucone z pokładu strategicznego bombowca B-29.

W kontekście owego bezprecedensowego wyścigu technologii walki warto wspomnieć o broni, która stała się jednym z symboli wielkiej wojny, a w latach 1939 – 1945 pozostała zapomniana. Gazy bojowe, bo o nich mowa, nie zostały użyte w walce, chociaż magazyny były ich pełne, a naukowcy prowadzili doświadczenia. Jak straszliwe musiało być wspomnienie Ypres, skoro żołnierze wszystkich armii obowiązkowo wyposażeni byli w maski przeciwgazowe...

Kluczowe okazały się współdziałanie na polu walki różnych broni i umiejętność elastycznego radzenia sobie z taktycznymi problemami. Strategiczna rola przypadła czołgom.

[srodtytul]Perfekcja Niemców i fenomen T–34[/srodtytul]

Pozostało 98% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska