Nasz bohater: Leopold Pamuła taranuje Messerschmitta

Pierwszy dzień wojny jest upalny i słoneczny. Od wczesnego ranka z baz w Prusach Wschodnich oddalonych od stolicy Polski zaledwie o 150 km ciągną na Warszawę formacje bombowców z czarnymi krzyżami na skrzydłach.

Publikacja: 13.03.2009 10:47

Myśliwce P-11

Myśliwce P-11

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Na ich spotkanie startują z lotnisk w Poniatowie pod Jabłonną i Zielonką dywizjony broniącej miasta Brygady Pościgowej. Na bezchmurnym niebie – nad jesiennymi już polami i łąkami w dolinach Bugu i Narwi, między Modlinem a Wyszkowem – rozpala się bitwa 54 polskich myśliwców z samolotami Luftwaffe.

Jest to bój nierówny. Myśliwce brygady, PZL P-11 i P-7, są wolniejsze i gorzej uzbrojone nie tylko od myśliwskich Messerschmittów , ale także od bombowych Heinkli i Dornierów. Zwycięstwa polscy piloci mogą odnosić tylko dzięki przewadze wysokości, zwrotności – a przede wszystkim lepszemu od Niemców wyszkoleniu, woli walki i brawurze.

Zastępca dowódcy brygady ppłk Leopold Pamuła – o ostrych rysach i długich, artystycznie zmierzwionych rudych włosach – od rana gotowy do lotu, ubrany w polowy kombinezon, nie może sobie znaleźć miejsca w kwaterze sztabu w Zielonce. To jeden z lotników uosabiających polską szkołę pilotażu, mistrzowskie panowanie nad samolotem i ułański temperament. Oryginał znany z nieregulaminowych zachowań i nieprzepisowych strojów, którego mundur zdobią niekiedy dodatki pochodzące z damskiej szafy.

Jego podkomendny Jan Zumbach wspominał, że Pamuła, „największy z jego bogów”, a zarazem „sławny wariat”, o którego czynach i zwyczajach głośno było w całym lotnictwie, mieszkał w pokoju, w którym stało tylko łóżko polowe i trzy kufry. Niemal klasztorna cela – gdyby nie to, że na jednym z kufrów stała fotografia pięknej młodej kobiety, a na drugim kilka butelek wódki i zakąska.

Pomimo swych dziwactw i póz Leopold Pamuła miał w lotnictwie markę nie tylko utalentowanego pilota, ale i dowódcy. Urodzony w 1898 r. w Buczaczu podchorąży armii austriackiej – dowódca plutonu moździerzy na froncie włoskim – wolnej Polsce służył początkowo, m.in. podczas wojny z bolszewikami, jako oficer wojsk kolejowych. W 1923/1924 r. ukończył niższą i wyższą szkołę pilotów, kurs instruktorów i kurs myśliwski.

W 1925 r. dowodził już 113. eskadrą myśliwską w Lidzie. Trzy lata później został dowódcą III/4 dywizjonu myśliwskiego w Toruniu, nazywanego – jako że samolot dowódcy miał na skrzydłach wymalowane czerwone błyskawice, a kolorowymi rysunkami ozdobione były też maszyny jego podkomendnych – cyrkiem Pamuły. Wiosną 1939 r. objął nowe stanowisko – w Brygadzie Pościgowej.

Wciąż liczniejsze formacje bombowców nadciągają nad Warszawę z różnych kierunków i o różnym czasie. Z każdą godziną bitwa staje się coraz bardziej zacięta. Ubywa posiekanych kulami polskich „jedenastek” – wieczorem, choć Brygada Pościgowa zaliczy 14 zestrzeleń, już tylko połowa samolotów będzie zdolna do lotu. Pierwsze bomby, na szczęście w większości niecelne, spadają na Warszawę. Rwie się łączność. Z dowództwa IV/1 dywizjonu w Poniatowie docierają tylko strzępy meldunków. Dla „sławnego wariata” to wreszcie okazja, by się oderwać od sztabowego biurka. Siada za sterami samolotu łącznikowego RWD-8, by samemu zorientować się w sytuacji.

Gdy ląduje pod Jabłonną, mechanicy tankują właśnie „jedenastkę”, którą przejąć ma młody pilot st. szer. Mieczysław Adamek. Gdy podbiega do samolotu, nad lasem pojawia się samotny Heinkel He-111. Pamuła odtrąca Adamka i w mgnieniu oka podrywa P-11 w powietrze. Na widok szarżującego PZL bombowiec pośpiesznie umyka na północ. Teraz samotny myśliwiec dostrzega w pobliżu trzy samoloty o żółtych nosach – to Messerschmitty 109. Nie waha się ani chwili.

Po zaciętej walce „kołowej” udaje mu się zestrzelić jednego z Niemców. Ale dwóm pozostałym przybywa z pomocą kolejnych sześć Me-109. Serie z ich działek roztrzaskują tablicę zegarów, z rozerwanych przewodów tryska na pilota wrzący olej, nieruchomieje śmigło. W tym momencie tuż nad sobą Pamuła dostrzega czarne krzyże. Bez namysłu ściąga ster. Jego „jedenastka” z impetem wbija się w kadłub Me-109. Wraki splecionych z sobą samolotów opadają ku ziemi.

Leopold Pamuła, którego czyn przeszedł do historii jako pierwszy podczas II wojny atak taranem w powietrzu, poparzony, szczęśliwie wylądował na spadochronie. Udało mu się przedostać przez Rumunię do Francji a potem do Wielkiej Brytanii. Nigdy więcej nie miał już okazji zmierzyć się z Messerschmittami. Największy oryginał wśród polskich lotników, „kawaler okrutnej fantazji” i mistrz pilotażu zmarł śmiercią pospolitą i cywilną w Blackpool w sierpniu 1940 r. – w dniach, gdy zaczynała się bitwa o Anglię. Zabiła go sepsa, która wywiązała się po banalnym zabiegu stomatologicznym.

[i]Jerzy Pawlak, „Brygada Pościgowa – Alarm!”

Wojciech Zmyślony, „Leopold Pamuła”, „Lotnictwo z szachownicą” nr 17/2006

Ppłk. Leopold Pamuła[/i]

Na ich spotkanie startują z lotnisk w Poniatowie pod Jabłonną i Zielonką dywizjony broniącej miasta Brygady Pościgowej. Na bezchmurnym niebie – nad jesiennymi już polami i łąkami w dolinach Bugu i Narwi, między Modlinem a Wyszkowem – rozpala się bitwa 54 polskich myśliwców z samolotami Luftwaffe.

Jest to bój nierówny. Myśliwce brygady, PZL P-11 i P-7, są wolniejsze i gorzej uzbrojone nie tylko od myśliwskich Messerschmittów , ale także od bombowych Heinkli i Dornierów. Zwycięstwa polscy piloci mogą odnosić tylko dzięki przewadze wysokości, zwrotności – a przede wszystkim lepszemu od Niemców wyszkoleniu, woli walki i brawurze.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Materiał Promocyjny
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście