Wrześniowe zaślubiny z morzem

Piosenkę „Morze, nasze morze...” ułożył na przełomie lat 20. i 30. Adam Kowalski, żołnierz I Brygady Legionów Piłsudskiego. Dziesięć lat później zyskała wymiar heroiczny.

Publikacja: 27.03.2009 19:29

Żołnierze i marynarze bronią Kępy Oksywskiej, inscenizacja historyczna, Kosakowo, 2006 r. (Fot. Jace

Żołnierze i marynarze bronią Kępy Oksywskiej, inscenizacja historyczna, Kosakowo, 2006 r. (Fot. Jacek Falejczyk)

Foto: Rzeczpospolita

[i]Morze, nasze morze,

będziem ciebie wiernie strzec...[/i]

Jak niewielkie było to nasze morze przed wojną, możemy się przekonać, patrząc na północ od ujścia Wisły. Najlepiej wieczorem, kiedy zapalają się latarnie morskie. Z najdalej na południe wysuniętego rejonu Zatoki Gdańskiej widzimy światła Helu i Gdyni. Gdańsk mamy z lewej strony jak na dłoni i tylko mały zakątek Zatoki Puckiej niknie za horyzontem. Zaledwie część krajobrazu, ogarnianego gołym okiem, należała zresztą do Polski. Były jeszcze wioski rybackie oraz plaże półwyspu, Władysławowa, Jastrzębiej Góry i Karwi leżące nad pełnym morzem,

co wydłużało wprawdzie linię brzegową, ale dla floty nie czyniło łatwiejszym dostępu do Bałtyku.

[i]...mamy rozkaz cię utrzymać...[/i]

Jak wielką miłością zapałało społeczeństwo polskie do tego niewielkiego, ale nareszcie swojego morza – przekonują liczne świadectwa z tamtego czasu. Cały kraj śledził w latach 20. i 30. postępy w budowie Gdyni, najnowocześniejszego wówczas portu na Bałtyku, uniezależniającego nas od zniemczonego

Gdańska. Powstało piękne miasto, szkoła morska, nabrzeża, magazyny, stocznie, magistrala kolejowa. Rosła flota handlowa i pasażerska, pływały pierwsze okręty wojenne, niewielkie jeszcze i nieliczne, ale pod polską banderą!

Aby się pod nią zaciągnąć, z najbardziej odległych wsi i miast, które dotąd nie miały nic wspólnego z tradycją morską, ściągała tu młodzież.

[i]...albo na dnie twoim z honorem lec![/i]

Powodem napaści Niemiec na Polskę, najdobitniej wyrażonym przez Hitlera, było odcięcie Polski od wybrzeża korytarzem pomorskim. – Polska od morza odepchnąć się nie da! – wołał w Sejmie minister Beck, jednocząc tym hasłem społeczeństwo polskie. – Nie będziemy ginąć za Gdańsk! – oburzali się Francuzi.

Nie minął rok, a Wehrmacht defilował pod paryskim Łukiem Triumfalnym. II wojna światowa rozpoczęła się w Gdańsku i o Gdańsk. Niemal sześć lat zmagań z barbarzyństwem zakończonych całkowitym jego rozgromieniem wyniknęło z polskiej determinacji, męstwa i poczucia honoru. I przywiązania do morza, któremu po rycersku dał dowód pułkownik

Dąbek, przyrzekając, iż żywy nie odda Gdyni Niemcom. Chłopski syn, były wiejski nauczyciel z Małopolski...

[i]Maciej Rosalak, redaktor „Batalii największej z wojen”, dziennikarz „Rzeczpospolitej”,[/i]

e-mail: [mail=m.rosalak@rp.pl]m.rosalak@rp.pl[/mail]

Historia
Paweł Łepkowski: „Największy wybuch radości!”
Historia
Metro, czyli dzieje rozwoju komunikacji miejskiej Część II
Historia
Krzysztof Kowalski: Cień mamony nad przeszłością
Historia
Wojskowi duchowni prawosławni zabici przez Sowietów w Katyniu będą świętymi
Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku