To nie desant złożony z samych krakowiaków snuł takie marzenia o wkroczeniu do Warszawy. Większość spośród stu kilkudziesięciu żołnierzy kompanii nie szła w odwiedziny, ale wracała do domu. Miejsca urodzenia w ich biogramach mówią wiele: Warszawa, Łódź, Częstochowa, Kielce, Opatów, Piotrków, Gostynin, Sandomierz, wioski Mazowsza, Lubelszczyzny, Wołynia... To młodzież, która uciekła z zaboru rosyjskiego do Galicji głównie po naukę w ojczystym języku na uniwersytetach w Krakowie i Lwowie, szła wyzwolić rodzinne strony. I odbudować Polskę wraz z Małopolanami.
Mylne też jest dość powszechne przeświadczenie o ziemiańskim i inteligenckim głównie pochodzeniu strzelców. Owe rzekome „paniczyki” w 60 procentach wywodziły się z rodzin robotniczych i rzemieślniczych. Taki był wówczas kwiat narodu. Na pewno – najlepsza nasza młodzież, jak zawsze, i wcześniej, i potem najbardziej ofiarna. O niej właśnie traktuje nasz zeszyt i o jej Komendancie, który po pokonaniu wielu przeszkód został Brygadierem.
Znaczący rozdział owej historii i nowa epoka naszych dziejów zaczęły się 6 sierpnia 1914 roku w Oleandrach. Jako anegdotę warto przypomnieć, że dwa dni później aresztowano i wsadzono na dziesięć dni do więzienia w Nowym Targu niejakiego Włodzimierza Iljicza, który od dwóch lat snuł na Podhalu plany światowej rewolucji. W PRL, kiedy kazano czcić go z należnym szacunkiem, a o Piłsudskim i Pierwszej Kadrowej zapomnieć, powstał dowcip o starym bacy, który podobno widział Lenina. – Gdzie widzieliście towarzysza Lenina? Jak wyglądał? – pytali gorączkowo reporterzy. – A wysed na polane, wielki był, z rogami. – Baco, a może to był jeleń?! – A moze...
[i]Maciej Rosalak
[mail=m.rosalak@rp.pl]m.rosalak@rp.pl[/mail]
redaktor cyklu „Polska Piłsudskiego”, dziennikarz „Rzeczpospolitej”[/i]