Po zajęciu strategicznych punktów w Norwegii Niemcy 10 kwietnia przystąpili do ofensywy. Spodziewając się desantów alianckich, starali się rozbić walczące jeszcze jednostki norweskie oraz opanować wybrzeże. Oddziały pozostające pod komendą naczelnego wodza armii norweskiej gen. Ottona Rugego znalazły się trudnej sytuacji. Część złożyła broń, część przeszła do Szwecji i tylko nieliczne podjęły nierówną walkę, cofając się ku Trondheim i licząc na szybkie lądowanie aliantów.
Sztab sojuszniczy (tak samo jak Niemcy) dostrzegał strategiczne znaczenie rejonu Trondheim dla działań prowadzonych zarówno w południowej, jak i północnej Norwegii. Szybko opracowano plan koncentrycznego ataku na to miasto. Polegał on na wysadzeniu desantów w dwóch miejscach – na północ od Trondheim w Namsos i na południe od niego w Ändalsnes. 17 – 19 kwietnia w Namsos wylądowały siły zwane Mauriceforce. Były to 146. Brygada Piechoty i 5. Półbrygada Strzelców Alpejskich. Dowodził doświadczony brytyjski generał Adrian Carton de Wiart (mocno związany z Polską – po pierwszej wojnie światowej był szefem brytyjskiej misji wojskowej, a następnie do 1939 roku mieszkał w podarowanym przez Karola Radziwiłła majątku Prostyń na Polesiu). Niemcy odpowiedzieli huraganowymi nalotami lotniczymi, niszcząc port i miasto. Z kolei pod Ändalsnes wylądowało zgrupowanie o nazwie „Sickleforce” pod dowództwem gen. Bernarda Pageta (148. Brygada Piechoty i kilka jednostek pomocniczych). Oba zgrupowania ruszyły na Trondheim, łącząc się z oddziałami norweskimi. Wkrótce doszło do starć z Niemcami z grupy bojowej gen. Richarda Pellengahra ze 196. DP. Zmotoryzowane oddziały niemieckie, wsparte czołgami, artylerią i lotnictwem, zadały sojusznikom poważne straty i zmusiły ich do odwrotu. Sytuacji oddziałów alianckich nie poprawiło wsparcie lotnicze z lotniskowców „Glorious” i „Ark Royal” ani wzmocnienie sił 15. Brygadą Piechoty. W tej sytuacji dowództwo alianckie 27 kwietnia zarządziło ewakuację. Norwegów powiadomiono o tym w ostatniej chwili. Pozbawione wsparcia i nadziei oddziały norweskie w kolejnych dniach masowo składały broń.
Załadunek wykrwawionych sił ekspedycyjnych na okręty odbywał się 1 – 3 maja pod bombami Luftwaffe. W wyniku nalotów alianci stracili francuski niszczyciel „Bison” i brytyjski „Afridi”. W tym samym czasie na pokładzie krążownika „Glasgow” ewakuowano do Tromsö króla Norwegii Haakona VII oraz członków rządu (później udali się na emigrację i kierowali walką narodu norweskiego z Wielkiej Brytanii). Działania zmierzające do odbicia Trondheim zakończyły się porażką.
[srodtytul]Pat w rejonie Narwiku[/srodtytul]
Po utracie okrętów położenie Niemców w dalekim Narwiku było trudne: na morzu panowała Royal Navy, a w okolicy operowały oddziały norweskie z 6. DP gen. Carla Fleischera. Kluczowe znaczenie dla żołnierzy gen. Dietla miało zapewnienie zaopatrzenia i wzmocnienie skromnych sił. Na szczęście dla Niemców była jeszcze Luftwaffe. Dzięki zaimprowizowanym lotniskom polowym i zrzutom spadochronowym amunicja i żywność zaczęły regularnie docierać. Gen. Dietl kilkoma ofensywnymi akcjami przeciwko Norwegom poszerzył swój przyczółek, co umożliwiło otrzymywanie zaopatrzenia również koleją przez Szwecję. Pod koniec kwietnia Niemcy zajmowali obszar oparty o półwysep Ankenes, miejscowości Narwik, Bjerkvik, Gratangen, Lapphaugen oraz granicę norwesko-szwedzką. Ich siły składały się z 139. Pułku Strzelców Górskich, zrzuconego na spadochronach batalionu ze 137. Pułku SG oraz z improwizowanych oddziałów uzbrojonych marynarzy z zatopionych okrętów. Było to ok. 4,5 tys. żołnierzy wspartych skromną artylerią. Niemniej niemieccy strzelcy górscy byli świetnie wyszkoleni do działań w takim terenie, ich oddziały były silnie nasycone bronią maszynową i moździerzami, mogły też liczyć na wsparcie lotnictwa.
Tymczasem alianci skierowali w rejon Narwiku wojska lądowe. 11 kwietnia angielskie porty opuścił konwój „NP-1” wiozący 24. Brygadę Gwardii i 146. Brygadę Piechoty (wśród transportowców były dwa polskie statki „Batory” i „Chrobry”). Dowódcą naczelnym tych sił został adm. William Boyle. Jednak dowództwo alianckie postanowiło przerzucić 146. brygadę do działań w rejonie Trondheim. Do Narwiku popłynęła tylko brygada gwardii. Między 15 a 18 kwietnia nękani przez Luftwaffe Brytyjczycy wyładowali się w Harstad na wyspie Hinnöy. Stąd mieli wspólnie z Norwegami podjąć działania przeciwko Niemcom. Jednak głównodowodzący siłami lądowymi gen. Pierse Mackesy nie przejawiał inicjatywy, ograniczając się do rozpoznawania pozycji przeciwnika i czekania na posiłki. Dopiero 24 kwietnia zarządzono ostrzał pozycji niemieckich z okrętów. Norwegowie podjęli próbę wyrzucenia Niemców z miejscowości Lapphaugen, ale ich natarcie zostało odparte. Kunktatorstwo gen. Mackesy’ego wywołało niezadowolenie w sztabie i 27 kwietnia zmienił go gen. Claude Auchinleck.
[srodtytul]Przybywają Podhalańczycy[/srodtytul]
24 kwietnia z Brestu wypłynęła Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich. Jednostkę tę utworzono decyzją naczelnego wodza WP gen. Sikorskiego 15 stycznia 1940 roku. Początkowo miała zostać wysłana do Finlandii. Nazwą nawiązywała do tradycji pułków podhalańskich przedwojennej armii. Jednak poza nią i etatem francuskich strzelców alpejskich z klasycznymi jednostkami górskimi nie miała nic wspólnego. Kadra oficerska w większości miała za sobą doświadczenia Września’39, żołnierze natomiast rekrutowali się głównie spośród francuskiej, belgijskiej i holenderskiej Polonii. Brygada składała się z dwóch półbrygad (odpowiedniki pułków) po dwa bataliony strzelców każda. Liczyła 4778 żołnierzy, a jej dowódcą został płk Zygmunt Bohusz-Szyszko (w kampanii wrześniowej dowodził 16. DP).
SBSP wraz z 27. Półbrygadą Strzelców Alpejskich i 13. Półbrygadą Legii Cudzoziemskiej miały tworzyć 1. Dywizję Lekką Strzelców gen. Marie Béthouarta. Jako pierwsza 28 kwietnia w rejon operacji przybyła 27. półbrygada. Zajęła kilka miejscowości, nawiązując kontakt bojowy z patrolami niemieckimi. Siły alianckie powoli spychały wysunięte pododdziały Niemców. Zajęto Ballangen i H?kvik oraz utworzono przyczółki na półwyspach Ankenes i Öyjord. Od czasu do czasu okręty alianckie ostrzeliwały pozycje niemieckie. Ci odpowiadali ogniem artyleryjskim i atakami lotniczymi. 4 maja podczas niemieckiego nalotu trafiony dwiema bombami zatonął polski niszczyciel „Grom”.
Alianci nadal nie podejmowali energicznych działań na lądzie, oczekując na kolejne posiłki i gen. Auchinlecka.
5 maja przybyła półbrygada Legii Cudzoziemskiej, a dwa dni później SBSK, pododdziały artylerii, a nawet kompania czołgów. Jednocześnie część 24. Brygady Gwardii przerzucono na południe, by wraz z jednostkami norweskimi opóźniała na odcinku Mo- sjöen – Mo – Bodö idącą Narwikowi z odsieczą silną grupę bojową (w trakcie tej akcji niemieckie samoloty zatopiły polski statek MS „Chrobry”). Po wykonaniu zadania siły te ewakuowano później z Bodö.
[srodtytul]Rozkaz: zdobyć i się ewakuować [/srodtytul]
10 maja 1940 roku Niemcy uderzyły na Francję, Belgię i Holandię. Postawiło to jednostki alianckie walczące w Norwegii w bardzo niekorzystnym położeniu. Na kolejne posiłki trudno było liczyć. Mimo to po przybyciu 12 maja pod Narwik energicznego generała Auchinlecka alianci wreszcie przeszli do ofensywy. Jeszcze tej samej nocy dwa bataliony Legii Cudzoziemskiej pod osłoną ognia dział okrętowych wylądowały pod Bjerkvik i po krótkiej walce zdobyły miasto. Atak legionistów wspierał
2. baon SBSP, przeskrzydlając obrońców. Niemcy wycofali się z półwyspu Öyjord. Teraz alianci szykowali się do decydującego szturmu na Narwik: zbudowali lotnisko polowe, zapewniając sobie osłonę myśliwską z lotniskowca „Furious”.
Niemcy również wzmacniali siły. Koleją ze Szwecji i drogą powietrzną (desanty spadochronowe) przybywały posiłki – doborowe oddziały spadochroniarzy i strzelców górskich. Siły niemieckie wzrosły do ok. 7 tys. ludzi. Wprawdzie sprzymierzeni mieli ok.
28 tys. żołnierzy, ale tylko część z nich mogła wziąć udział w natarciu. Przez kilka dni trwały lokalne starcia, gdyż alianci starali się zająć jak najlepsze pozycje wyjściowe.
W związku z pogarszającą się sytuacją Francji 25 maja nadszedł rozkaz o rozpoczęciu operacji „Alphabet” – ewakuacji sił sojuszniczych z północnej Norwegii. Dowódcy alianccy postanowili wykonać ten rozkaz dopiero po zdobyciu Narwiku i odepchnięciu Niemców.
1. baon Legii i norweski batalion Hyldmo wylądowały na półwyspie narwickim, tu jednak ich atak załamał się w ogniu broni maszynowej i bomb lotniczych. Ustało też wsparcie artyleryjskie z okrętów, które musiały się bronić przed atakami z powietrza. W tym krytycznym momencie natarcia ruszył świeży 2. baon Legii, co doprowadziło do przełamania obrony niemieckiej. Zagrożeni odcięciem Niemcy rozpoczęli odwrót. Ok. godz. 17 Narwik został odbity.
W tym czasie Polacy uderzyli z przyczółka Ankenes. 2. batalion nacierał na Ankenes i Nyborg, 1. baon zaś próbował odciąć Niemcom drogę odwrotu, uderzając na Beisfjord. 4. baon został w odwodzie (3. baon stanowił odwód dywizyjny w Ballangen). Natarcie 2. baonu szybko utknęło w ogniu Niemców, którzy lokalnie skutecznie kontratakowali. Wprowadzenie odwodu ustabilizowało sytuację. Kontynuowano natarcie, dochodząc częścią sił do wioski Nyborg. To skomplikowało sytuację Niemców, gdyż stąd można było trzymać pod ogniem jedyną drogę odwrotu z Narwiku. Nocą z 28 na 29 maja większość oddziałów niemieckich wycofała się z obu półwyspów w stronę granicy ze Szwecją. 29 maja ok. 5 rano 1. batalion zajął Beisfjord i napotkał patrole legionistów. Bitwa o Narwik dobiegła końca.
[srodtytul]Polacy pokazali[/srodtytul]
Śmiała i ryzykowna niemiecka operacja „Weserübung” zakończyła się powodzeniem. I chociaż nie wszystko poszło zgodnie z planem, Niemcy stosunkowo niewielkim kosztem zajęli dwa strategicznie ważne kraje. Dzięki temu zabezpieczyli dostęp do Bałtyku i dostawy surowców ze Szwecji, a także zyskali w Norwegii świetną bazę wypadową dla okrętów i samolotów.
Była to też nauczka dla aliantów, którzy przekonali się, z jakiej klasy przeciwnikiem mają do czynienia i czego mogą się spodziewać w przyszłości. Obnażyła ich mankamenty: słabe przygotowanie bojowe oddziałów lądowych, opieszałość w podejmowaniu decyzji, kiepskie współdziałanie wojsk francuskich i brytyjskich. Mimo to propagandowo alianci wyszli z kampanii norweskiej z twarzą, zajmując Narwik. Dobrze spisała się Royal Navy, choć poniosła spore straty.
Dla Polaków była to okazja do częściowego rewanżu za Wrzesień ’39. Marynarze polskich okrętów wojennych i statków handlowych udowodnili swoją wartość, z poświęceniem wykonując obowiązki. Wielu z nich zapłaciło najwyższą cenę. Żołnierze brygady podhalańskiej, choć słabo wyposażeni, bili się ofiarnie, realizując nałożone na nich zadania. O ich determinacji świadczą pozostawione na norweskiej ziemi żołnierskie mogiły. I choć musieli się wycofać z Narwiku, pokazali światu i Niemcom, że polski żołnierz broni złożyć nie zamierza.