Patrol Wehrmachtu zatrzymuje w opłotkach wsi pod Lublinem – jest schyłek września 1939 r. – kilku mężczyzn podających się za uchodźców z Warszawy. Ubranych po cywilnemu – puszczają wolno. Nie wiedzą, że cywil w pociesznym sportowym ubraniu tabaczkowego koloru z wyraźnie przykrótkimi spodniami to dowódca Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej, pułkownik Stefan Rowecki. Trzy lata później jego twarz znają już wszyscy funkcjonariusze niemieckiej policji bezpieczeństwa w Warszawie. Na wielkie podświetlone zdjęcie generała „Grota” – dowódcy AK, najgroźniejszego wroga Rzeszy w Polsce – patrzą codziennie na korytarzu gmachu gestapo na Szucha.
Stefan Rowecki w walce z najeźdźcami zaprawiał się już w latach gimnazjalnych w rodzinnym Piotrkowie Trybunalskim. Mając 13 lat, rzucił pod kopyta koni patrolu kozackiego petardę własnoręcznie skonstruowaną z ładunków myśliwskich. W 1913 r. założony przez niego tajny zastęp skautowy oblał naftą i podpalił girlandy i carskie chorągwie, które miały ozdobić miasto z okazji obchodów 300-lecia panowania Romanowów w Rosji. Był już wtedy, po kursie w Rabce, instruktorem Polskich Drużyn Strzeleckich.
Z kolejnego kursu, w Nowym Sączu, latem 1914 r. wrócił do Królestwa w legionowym mundurze. Walczył w 5. Pułku I Brygady, był trzykrotnie ranny w słynnym ataku legionistów na bagnety pod Kostiuchnówką. W czasach pokoju zaczął wybijać się jako oficer sztabowy oraz teoretyk wojskowości. Był założycielem i redaktorem naczelnym „Przeglądu Wojskowego”, który przyczynił się znacznie do rozwoju nauk wojskowych w Polsce. W 1930 r. wrócił do służby liniowej. Dowodził 55. Pułkiem Piechoty w Lesznie, brygadą KOP w Czortkowie, piechotą
2. Dywizji Piechoty Legionów w Kielcach. W połowie czerwca 1939 r. otrzymał najtrudniejszą nominację – sformowanie drugiej w polskim wojsku jednostki zmotoryzowanej – Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej. We wrześniu brygada, wciąż nie do końca zorganizowana i wyposażona, broniła Wisły pod Annopolem. Potem jej nieliczne czołgi próbowały przełamać niemieckie okrążenie pod Tomaszowem Lubelskim i otworzyć piechocie drogę do Lwowa.
Już w latach 20. jeden z przełożonych Stefana Roweckiego gen. Józef Rybak napisał w opinii służbowej, że będzie on chlubą polskiej armii. Obdarzony żywą inteligencją, wykształcony, sprawnie władający piórem oficer był jednocześnie wzorem żołnierskiej postawy, prostolinijności i koleżeństwa. Przy tym żołnierzem z krwi i kości – pełnym temperamentu myśliwym, jeźdźcem, narciarzem, bywalcem Adrii.