Gen. Weygand przebywał w Polsce od 25 lipca do 24 sierpnia 1920 r. (...). Przybył on do Warszawy w momencie, w którym wojska polskie cofały się po kilkadziesiąt kilometrów na dzień i w którym większość frontu była w zupełnej rozsypce. Warszawę zaś opuścił po rozgromieniu bolszewików nad Wisłą i wyrzuceniu ich za Niemen i Bug.
Nie dziw więc, że się w Polsce utarła opinia, iż do wygrania bitwy nad Wisłą on się niemało przyczynił, a świetny manewr armii polskiej znad Wieprza uważano powszechnie za jego pomysł.
Jaka istotnie była jego rola? Już od 4 lipca rozpoczął się odwrót Wojska Polskiego z północnego frontu. Fałszywy obrachunek sił bolszewickich, dokonany przez Piłsudskiego na północy, sprawił, że wojska gen. Szeptyckiego, walcząc z olbrzymią przewagą, poniosły w tym dniu bardzo ciężką, prawie że decydującą klęskę. O naprawieniu jej nie mogło być mowy, gdyż na południu po stracie Kijowa uwaga nasza była całkowicie zaprzątnięta armią konną Budiennego. Wtenczas też wyszły jaskrawo na wierzch popełnione błędy. Wojsko ustawione jak nagonka na polowaniu nigdzie nie było zdolne stawić prawie żadnego oporu. (...).
Misja gen. Weyganda nie była określona. Pierwotnie miał on tylko zbadać sytuację i zdać sprawę konferencji międzysojuszniczej w Spa, a w pierwszym rzędzie marszałkowi Fochowi. Bezład, jaki panował wówczas w Naczelnym Dowództwie, i załamanie się widoczne Naczelnego Wodza skłoniły rząd do zwrócenia się do gen. Weyganda z prośbą o pomoc. Sytuacja była drażliwa i delikatna zarazem. Gen. Weygand nie przybył bowiem z dywizjami francuskimi, czego się spodziewał i o co go interpelował Piłsudski, nie mógł też objąć faktycznego dowództwa. Stanowisko zaś jego jako doradcy technicznego było bardzo trudne, odpowiedzialne i delikatne zarazem. Mimo to gen. Weygand stanowisko to przyjął i oddał na nim ogromne usługi naszej ojczyźnie w tak ciężkich czasach.
Gruntowny, metodyczny, jasny w ocenie i postanowieniach, a przy tym nieugięty, od razu uczynił wszystko, ażeby do działań polskich wprowadzić ład i celowość. Zwrócił uwagę na brak rezerw i konieczność radykalnej zmiany dotychczasowych sposobów wojowania. Podkreślił bardzo silnie konieczność oderwania się od bolszewików, przegrupowania sił i dopiero wtedy przejścia do poważnej akcji. Wskazywał na każdy błąd, sprzeczności i niedokładności. Jego naprawdę mądre i fachowe wskazówki wydały pełny plon, szczególnie w bitwie nad Wisłą. Zasługi tak gen. Weyganda, jak i oficerów francuskich, których znaczna ilość znajdowała się w szeregach naszego wojska, są bardzo wielkie tak ze względu moralnego, jak i wojskowego. W czasach, w których Polska była całkowicie izolowana, a defetyzm w kraju panował niemal ogólny, stanęli oni obok naszych żołnierzy i oficerów ramię w ramię, porywając ich do walki nieugiętej, zawstydzając często swoją odwagą i niepospolitym męstwem.