Odwet z nieba

„Nad Drezno przylecieliśmy jako pierwsi. Widziałem więc tylko czerwony blask flar markujących, które oznaczały cel. Noc była bardzo ciemna, zachmurzenie spore. Na kilkanaście minut przed dotarciem do celu przejąłem kierowanie maszyną. To był lancaster.

Publikacja: 05.06.2009 14:47

Wyrzutnik bomb Władysława Świąteckiego, rysunek z dokumentu patentowego

Wyrzutnik bomb Władysława Świąteckiego, rysunek z dokumentu patentowego

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Gdy zauważyłem nasze markery, przekazywałem pilotowi polecenia: „prawa”, „lewa” aż znaleźliśmy się nad celem. Wtedy mechanik otworzył drzwi, ja nacisnąłem guzik i bomby poszły. Poczuliśmy silne szarpnięcie” – wspominał bombardier Dywizjonu 300 kapitan Czesław Blicharski.

Bombardowania miast są symbolem drugiej wojny światowej. Największe z początkowych miało miejsce 25 września 1939 roku, gdy przez cały dzień 400 niemieckich bombowców atakowało Warszawę – zginęło kilkanaście tysięcy osób. Po Warszawie przyszła kolej na Rotterdam, Londyn i Coventry. Luftwaffe nastawiała się na burzenie miast. Marszałek lotnictwa Arthur Harris stwierdził, że Niemcy rozpoczęli wojnę raczej z dziecinnym założeniem, że oni będą bombardować cudze miasta, natomiast nikt nie będzie niszczyć ich. Wkrótce przekonali się, że byli w błędzie. Profesor Frederic Lindemann, doradca Churchilla, zaproponował na początku 1942 roku strategiczną ofensywę na niemieckie miasta. Skutkiem miał być brak rąk do pracy i sterroryzowanie niemieckiego społeczeństwa. Ataki na niemieckie miasta rząd powierzył w lutym 1942 roku marszałkowi lotnictwa Arthurowi Harrisowi.

Pierwszy nalot tysiąca bombowców – operacja „Milenium” – został przeprowadzony 30 maja 1942 roku. Na Kolonię spadło 2 tys. ton bomb, zginęło 500 osób, 140 tys. musiało opuścić miasto. W nalocie na Hamburg zginęło 45 tys. ludzi, na Kassel – 10 tys., na Darmstadt – 12,5 tys., na Pforzheim – 21 tys., na Swinemuende – 23 tys., na Drezno – 30 tys. Taktykę niszczenia miast wykorzystali także Amerykanie w wojnie z Japonią. Podczas nalotu na Tokio od bomb zapalających zginęło ponad 100 tys. ludzi. W Hiroshimie i Nagasaki zginęło łącznie 200 tys. ludzi. Dokonania rosyjskie są na tym tle blade – np. podczas bombardowania Warszawy 13 maja 1943 roku (pilot i badacz sowieckich bombardowań Stefan Przesmycki uważa, że był to odwet za badanie katyńskich grobów) zginęło 300 Polaków – żadna bomba nie spadła na dzielnice niemieckie.

Niemcy nie byli w stanie przeprowadzać tak dużych nalotów, bo nie mieli czterosilnikowych bombowców. Hitler przygotowywał wojnę błyskawiczną, zakładał szybkie zdobycie terytorium przeciwnika i w tej strategii ciężkie bombowce nie były potrzebne. Zakazał ich przygotowania, a w czasie wojny było zbyt późno, aby nadrobić stracony czas. Z ledwością udało się to Brytyjczykom, którzy od 1936 roku przygotowywali trzy projekty, z których dwa okazały się udane, to jest Halifax i Lancaster. Jednak i one były opóźnione – Ministerstwo Lotnictwa planowało wprowadzić maszyny do akcji w 1940 roku, natomiast pierwsze bezpieczne konstrukcje były gotowe rok później. Wiosną 1943 roku w służbie było 3500 ciężkich, czterosilnikowych bombowców, gdy wojsko spodziewało się, że będzie dysponować takim wyposażeniem w kwietniu 1942 roku.

Najbardziej udanym bombowcem był Avro Lancaster. Pierwotnie miał przenosić dwie tony bomb, a przenosił (jako jedyny) dziesięciotonowe Grand Slam. Masa startowa dochodziła do 29 ton. W 1943 roku Lancaster kosztował od 45 do 50 tys. funtów (w zależności od wersji i fabryki, w której był zbudowany). Zbudowano 7,3 tys. lancasterów, 3249 zostało zniszczonych. Wykonały 156 tys. nalotów i przeniosły 608 tys. ton bomb. Lancastery w maju 1943 roku rozerwały dwie tamy w Moehne i Eder, używając odbijających się od wody bomb, a jesienią 1944 roku zatopiły „Tirpitza”, używając pięciotonowych bomb Tallboy.

Handley Page Halifax, których zbudowano 6176 sztuk, zabierały blisko sześć ton bomb. Niemal wszystkie brytyjskie bombowce były wyposażone w wyrzutniki bombowe konstrukcji inż. Władysława Świąteckiego (1895 – 1944). W czasie pracy dla lubelskiej fabryki Plage i Laśkiewicz w 1923 roku wynalazł i w 1925 roku opatentował nowe uchwyty i wyrzutniki do bomb. Mechanizm nazwany SW był ówcześnie najlepszym systemem ułatwiającym zawieszanie i zwalnianie bomb lotniczych. System produkowano od 1930 roku w Polsce, Francji, Włoszech i Rumunii. Dla potrzeb brytyjskich bombowców w Anglii wyprodukowano 165 tysięcy wyrzutników SW.

Gdy zauważyłem nasze markery, przekazywałem pilotowi polecenia: „prawa”, „lewa” aż znaleźliśmy się nad celem. Wtedy mechanik otworzył drzwi, ja nacisnąłem guzik i bomby poszły. Poczuliśmy silne szarpnięcie” – wspominał bombardier Dywizjonu 300 kapitan Czesław Blicharski.

Bombardowania miast są symbolem drugiej wojny światowej. Największe z początkowych miało miejsce 25 września 1939 roku, gdy przez cały dzień 400 niemieckich bombowców atakowało Warszawę – zginęło kilkanaście tysięcy osób. Po Warszawie przyszła kolej na Rotterdam, Londyn i Coventry. Luftwaffe nastawiała się na burzenie miast. Marszałek lotnictwa Arthur Harris stwierdził, że Niemcy rozpoczęli wojnę raczej z dziecinnym założeniem, że oni będą bombardować cudze miasta, natomiast nikt nie będzie niszczyć ich. Wkrótce przekonali się, że byli w błędzie. Profesor Frederic Lindemann, doradca Churchilla, zaproponował na początku 1942 roku strategiczną ofensywę na niemieckie miasta. Skutkiem miał być brak rąk do pracy i sterroryzowanie niemieckiego społeczeństwa. Ataki na niemieckie miasta rząd powierzył w lutym 1942 roku marszałkowi lotnictwa Arthurowi Harrisowi.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką