Na północnym Atlantyku od wielu godzin szaleje sztorm. Na mostku orzącego uparcie wzburzone morze niszczyciela ORP „Piorun” oficerowie wachtowi i sam dowódca, komandor porucznik Eugeniusz Pławski, wypatrują pancernika „Bismarck”. Na flagowy okręt Kriegsmarine poluje niemal cała brytyjska Home Fleet. Ale w zapadającym zmierzchu widać aż po horyzont tylko białe grzywy fal i ciężkie, ciągnące z zachodu chmury. Siekące deszczem szkwały co chwila ograniczają widoczność do zaledwie kilkuset metrów.
O 22.37 – jest 26 maja 1941 r. – sygnalista mat Edward Dolecki melduje: „Okręt w prawo przed dziobem. Ależ to stodoła!”. Dowódca rozkazuje nadać światłem sygnał rozpoznawczy „Pioruna”. Chce mieć pewność, że nie natknął się na angielski krążownik. Odpowiedzią jest salwa z dział pancernika. Komandor Pławski – znany w całej flocie jako „Żenia” – wie, że jego pociski nie mogą zaszkodzić pancernikowi, ale wydaje rozkaz: „Trzy salwy na cześć Polski”.
Z górą 20 lat wcześniej w Pucku podczas uroczystości zaślubin Polski z morzem młodemu porucznikowi marynarki przypada zaszczytna rola. To właśnie na jego rozkaz dwaj marynarze wciągają na maszt polską banderę. Stadko mew kołuje nad łopoczącą nad Zatoką Pucką biało-czerwoną flagą. Porucznik Pławski, wyprężony na baczność, salutuje...
Długa, bardzo długa była droga wychowanego na Dalekim Wschodzie syna carskiego generała, Polaka, do Pucka, a potem na mostek „Pioruna”. Urodzony w 1895 r. mógł w dzieciństwie na własne niemal oczy przyglądać się zmaganiom Rosjan z Japończykami i klęskom rosyjskiej floty w Port Artur i pod Cuszimą. Uczył się w Korpusie Kadetów w Chabarowsku i Korpusie Morskim w Sankt Petersburgu. Podczas I wojny światowej jako młodszy oficer, „miczman”, na torpedowcach i niszczycielach walczył na Morzu Czarnym z flotą turecką i niemiecką. Ukończył też Szkołę Lotnictwa Morskiego w Sewastopolu i, już jako jeden z pierwszych w Rosji pilotów wodnopłatowców, służył na „awiomatce”, czyli protoplaście lotniskowców, „Aleksander II”. W krwawym 1917 r. udało mu się w ostatniej chwili przed rzezią oficerów zejść z pokładu okrętu „Prozitelnyj”, by niedługo później objąć z wyboru rewolucyjnej załogi dowództwo niszczyciela „Zorkij”.
W 1919 r. Pławski przedostał się do kraju. Z Batalionem Morskim zajmował dla Polski Pomorze, potem był m.in. dowódcą trałowców i kanonierki „Generał Haller”. W Tulonie uczył się w szkole podwodniaków Ecole de Navigation Sous-Marine, a potem, również we Francji, sam kierował polską Szkołą Podwodnego Pływania. Mianowano go dowódcą ORP „Żbik”, następnie zaś pierwszym dowódcą Dywizjonu Okrętów Podwodnych. Wojna zastała go w Paryżu, gdzie jako członek polskiej misji wojskowej próbował zorganizować konwój ze sprzętem wojennym, który przez Rumunię miał dotrzeć do kraju. Z końcem 1940 r. objął dowództwo wydzierżawionego od Anglików „Pioruna”.