Wojna zmechanizowana

Wyzwalającej Francję, Belgię i Holandię 1. Polskiej Dywizji Pancernej nigdy nie zabrakło amunicji, co zawdzięczała ofiarnej pracy starszych wiekiem ochotników z Argentyny i innych krajów Ameryki Łacińskiej zatrudnionych jako kierowcy ciężarówek zaopatrzenia.

Publikacja: 19.06.2009 06:16

Amerykańska sanitarka Dodge WC-51

Amerykańska sanitarka Dodge WC-51

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

O nich generał Maczek pisał: „w przyszłości największą niespodzianką okażą się właśnie ci starzy kierowcy z Argentyny, Brazylii, którzy w czasie pościgu z Normandii do Belgii, przy wydłużających się nadmiernie liniach komunikacyjnych, pracując w dzień i w nocy bez wytchnienia, nigdy się nie załamują, dorzucą dużo swojego znoju i trudu do błyskotliwych sukcesów dywizji w tym okresie”.

Wojna mechaniczna nie była pomysłem niemieckich sztabowców, ale właśnie oni zastosowali ją na dużą skalę. Szybko jednak przerosła ona możliwości niemieckiego przemysłu. Do sprawnego zaopatrywania armii zabrakło Niemcom samochodów i paliwa. W 1940 roku niemieckie wojska miały 120 tys. samochodów ciężarowych, we Francji zdobyły drugie tyle francuskich i brytyjskich.

Mimo to nadal brakowało im taboru. 8 lutego 1941 roku szef Sztabu Generalnego Wojsk Lądowych generał Franz Halder pisał w dzienniku: „Furmanki chłopskie – wydać 15 tys. razem z końmi, uprzężą i woźnicami z Polski”. Niecałe dwa miesiące później dodał: „Brak nowych pojazdów mechanicznych do wymiany zużytych. Generalny kwatermistrz nic już nie ma”.

Między innymi w ograbionej z maszyn kieleckiej SHL Niemcy uruchomili produkcję wozów konnych typu Pleskau (Psków). 22 czerwca 1941 roku niemieckie oddziały kwatermistrzowskie miały 750 tys. koni pociągowych. Za każdym niemieckim czołgiem ciągnęło 220 koni kwatermistrzostwa. Sytuację niemieckiego transportu komplikowała też różnorodność wyposażenia. Tylko jedna 17. Dywizja Pancerna miała na wyposażeniu 240 różnych typów pojazdów. Stąd brały się ogromne kłopoty z częściami zamiennymi, ponieważ większość pojazdów pochodziła z małych fabryk i zaopatrzenie magazynów było koszmarem. Brakowało także modeli terenowych.

Lepiej do wojny była przygotowana Rosja Sowiecka. Mobilizacja w Rosji miała dać wojsku 240 tys. ciężarówek. Park samochodowy w 1943 roku wzrósł dwukrotnie w stosunku do 1942 roku.

1 stycznia 1944 roku w Armii Czerwonej było 496 tys. samochodów, a na koniec wojny 664,5 tys., z których 80 procent używały oddziały transportowe. Wzrost liczby ciężarówek wynikał z potrzeb rosnących armii pancernych. W 1940 roku według sowieckich standardów bezpośrednio na polu walki na jeden czołg przypadało pięć ciężarówek i 37 żołnierzy, natomiast trzy lata później 35 ciężarówek i 70 żołnierzy.

Rosjanie używali przede wszystkim amerykańskich ciężarówek marki Studebaker i Dodge – otrzymali ich z USA 427,3 tys. Sami Amerykanie szacowali zapotrzebowanie przeciętnej dywizji pancernej na 400 – 500 ton zaopatrzenia dziennie. 60 procent przewożonego na pole walki ładunku stanowiło paliwo. Walczące we Francji i Belgii shermany I i III Armii spalały 3,6 mln litrów benzyny dziennie. Dowożące do nich zaopatrzenie ciężarówki Red Ball Express spalały dziennie blisko 1,4 mln litrów benzyny.

Amerykańscy generałowie uważali, że najważniejszą bronią w wyzwalaniu Francji były trzyosiowe ciężarówki o ładowności 2,5 tony produkowane przez firmy GMC, Studebaker oraz International. We Francji było ich ponad 100 tys. Na dobrych drogach przewoziły 5 ton, a ich 90-konne silniki rozpędzały samochody do 60 km/h. Mimo podejmowanych przed wojną prób normalizacji w amerykańskich siłach zbrojnych było 95 różnych typów samochodów napędzanych przez 29 typów silników.

Amerykański przemysł w czasie wojny dostarczył 2,6 mln ciężarówek oraz 0,5 mln przyczep i naczep. GMC zmontował ponad 528 tys. ciężarówek, Dodge ponad 300 tys., Chevrolet ponad 500 tys. Ponadto Willys dostarczył ok. 361 tys., a Ford blisko 278 tys. pojazdów. Kanadyjczycy wytworzyli ponad 0,8 mln ciężarówek, Rosjanie 0,3 mln. Najpopularniejszych niemieckich ciężarówek Opel Blitz było 130 tys. sztuk, a japońskich Isuzu – 45 tys.

[i]Kronika Oddziałów Zaopatrywania 1. Dywizji Pancernej, Warszawa 2007

Andrzej Antoni Kamiński, Tomasz Szczerbicki „Pojazdy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie 1939 – 1947”, Gdańsk 2008[/i]

O nich generał Maczek pisał: „w przyszłości największą niespodzianką okażą się właśnie ci starzy kierowcy z Argentyny, Brazylii, którzy w czasie pościgu z Normandii do Belgii, przy wydłużających się nadmiernie liniach komunikacyjnych, pracując w dzień i w nocy bez wytchnienia, nigdy się nie załamują, dorzucą dużo swojego znoju i trudu do błyskotliwych sukcesów dywizji w tym okresie”.

Wojna mechaniczna nie była pomysłem niemieckich sztabowców, ale właśnie oni zastosowali ją na dużą skalę. Szybko jednak przerosła ona możliwości niemieckiego przemysłu. Do sprawnego zaopatrywania armii zabrakło Niemcom samochodów i paliwa. W 1940 roku niemieckie wojska miały 120 tys. samochodów ciężarowych, we Francji zdobyły drugie tyle francuskich i brytyjskich.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem