Kiedy o świcie, w pierwszych dniach sierpnia 1941 r. strażnicy wyprowadzają Mieczysława Borutę-Spiechowicza z celi na Łubiance, skazany przez sowiecki sąd na karę śmierci generał jest przekonany, że nadeszła chwila wykonania wyroku. W więziennej kancelarii okazuje się, że idzie – „na swabodu”.
Więziony od ponad półtora roku – z czego wiele tygodni w ciemnicy pod basztą Kaczubeja na Butyrkach – generał, bity i torturowany w śledztwie, dowiaduje się, że ma zostać jednym z dowódców polskiego wojska, które powstanie na mocy układu Sikorski-Majski. Kiedy, czekając na nowy mundur, siedzi w bieliźnie w hotelu Moskwa, zjawia się u niego generał Anders z propozycją objęcia dowództwa 5. DP, która zaczyna formować się nad Wołgą.
Parę miesięcy później, w grudniu 1941 r., defiladę dywizji przyjmuje w Tatiszczewie sam generał Sikorski. Wielu z żołnierzy Boruty-Spiechowicza wciąż nie ma butów i mundurów, ale stopami owiniętymi w szmaty mocno wybijają krok defiladowy na zlodowaciałym śniegu. Ta niedawno jeszcze gromada wynędzniałych łagierników – to już wojsko. Sprawdza się prosta zasada generała, jeszcze z legionowych czasów: „trzymać żołnierza za mordę i chwytać za serce”.
Jako jeden z nielicznych wyższych dowódców w Rosji gen. Boruta-Spiechowicz uważał, że polskie wojsko powinno pozostać na Wschodzie i bić się ramię w ramię z Rosjanami. U schyłku życia przyznawał, że komunizm miał do niego łatwiejszy dostęp, bo wychował się w biedzie. Jego ojciec, rzeźnik, miał stragan z mięsem na placu św. Aleksandra w Warszawie. Starsi bracia byli robotnikami w warszawskich fabrykach. Cała liczna rodzina ulokowała swe nadzieje w najmłodszym, urodzonym w 1894 r. i najzdolniejszym z rodzeństwa Ludwiku Mieczysławie.
Przyszły generał skończył warszawskie gimnazjum Kreczmara i dzięki stypendium rządu belgijskiego rozpoczął studia w Akademii Handlowej w Antwerpii. W Belgii ukończył kurs podoficerski Związku Strzeleckiego. Służbę w Legionach zaczynał od stopnia starszego szeregowego. Był ranny pod Rarańczą, walczył nad Styrem i Stochodem. Szybko awansował, dowodził m.in. kompanią w II Brygadzie. W 1918 r., już jako kapitan Wojska Polskiego odznaczył się w obronie Lwowa. Jego żołnierze zdobywali m.in. Dworzec Główny oraz Pohulankę i Łyczaków. W wojnie polsko-bolszewickiej dowodził 4. Pułkiem Strzelców Podhalańskich – za bitwę pod Grannem odznaczono go orderem Virtuti Militari.