Ciekawe, co by to było, gdyby w kwietniu 1941 roku Kongres USA (zresztą „pod płaszczykiem” wzmocnienia bezpieczeństwa swego kraju) nie uchwalił Lend-Lease Act? Przykładowo – jak działałaby machina wojenna Wielkiej Brytanii niezasilana życiodajnymi dostawami zza Atlantyku?
Naprawdę wierzę w męstwo i wynalazczość Brytyjczyków, ale bez Ameryki ich sprawa z pewnością wyglądałaby dużo gorzej. Oznacza to, że dużo lepiej wyglądałaby sprawa Hitlera i jego kompanionów, bo przecież dla tej drapieżnej hordy Zjednoczone Królestwo było głównym kąskiem do połknięcia. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby do tego doszło.
Podobnie było w przypadku Sowietów, choć do dziś trwają spory, czy bez amerykańskiej pomocy obroniłyby się one przed niemiecką nawałą. Prof. Wojciech Morawski, autor drukowanego dalej tekstu, uważa, że mimo wszystko Sowiety dałyby sobie radę, tylko cała „zabawa” trwałaby dłużej. Jak długo – nikt nie potrafi powiedzieć. Zaryzykowałbym twierdzenie, że uchwalenie Lend-Lease Act było prawdziwym początkiem końca wojny, do której włączyła się niesłychana potęga ekonomiczna Stanów Zjednoczonych. Nie umiem powiedzieć, co takiego mógłby zrobić Hitler, aby wypchnąć ją za Atlantyk. Causa finta.
Lend-Lease nie tylko jest ojcem ostatecznego triumfu koalicji antyhitlerowskiej, jest też niewątpliwym przodkiem planu Marshalla, który dopełnił amerykańskie „uratowanie Europy”. Poszło za tym wszakże amerykańskie „porwanie Europy”, i nie chodzi tu tylko o polityczną i ekonomiczną dominację USA po drugiej wojnie światowej. Już na kongresie wersalskim najmocniejsze karty miał przecież Woodrow Wilson, czyli człowiek z kasą.
Po drugiej wojnie pojawiło się jednak zjawisko wcześniej śladowe bądź zgoła nieznane – amerykanizacja obyczajowa i kulturowa. Na Europę runęła wielokrotnie wzmożona fala amerykańskich filmów, szlagierów, powieści i powieścideł. Też obrazów, ze znakomitą szkołą nowojorską na czele. Europejczycy, z początku kulawo, a później coraz lepiej, zaczęli na serio grać jazz, tworząc nawet własne szkoły narodowe, choćby francuską czy polską. A chyba najważniejsze, że zaczęli masowo nosić dżinsy i T-shirty. Pisząc ten felieton, mam na sobie właśnie tak wyrafinowanie skomponowany kostium, tyle że ani portki, ani koszulka nie zostały wyprodukowane w USA.