Zbrojownia tamtych lat - Morze, nasze morze

W dyskusji o tzw. polskiej polityce mocarstwowej nie można pominąć problemu naszej floty wojennej.

Publikacja: 05.08.2009 09:05

Niszczyciele „Burza” i „Wicher” oraz okręt podwodny „Żbik” z wizytą w Sztokholmie

Niszczyciele „Burza” i „Wicher” oraz okręt podwodny „Żbik” z wizytą w Sztokholmie

Foto: Archiwum „Mówią wieki”

Kwestii tym trudniejszej i bardziej drażliwej, jeśli przeprowadzimy porównanie wydatków poniesionych na budowę okrętów i całej infrastruktury z dokonaniami marynarki we wrześniu 1939 roku. Przez całe zresztą dwudziestolecie poglądy na charakter naszej floty, jej wielkość i sposób użycia ścierały się.

Józef Piłsudski często oceniany jest w tej materii jako realista, który zdawał sobie sprawę z niekorzystnego położenia geopolitycznego Polski oraz trudnej sytuacji finansowej i dostrzegał niecelowość dużych zbrojeń morskich. Stosunek do tego zagadnienia ilustruje cytat z Marszałka: „(…) państwo nie posiada ani możliwości, ani jakichkolwiek środków do tego, aby tą drogą o swej sile jak flotę wojenną mogącą być użytą na wielkich morzach świata czy kreować, czy zbudować.

(…) We wszystkich moich przemyśleniach operacyjnych nigdy nie wykraczam poza możliwość istotnie realnego panowania w Zatoce Gdańskiej”. Zdecydowanym natomiast zwolennikiem budowy floty wojennej, i to stosunkowo dużej, mogącej konkurować z potężnymi sąsiadami, był kontradmirał Jerzy Świrski, szef Kierownictwa Marynarki Wojennej.

To zwłaszcza dzięki jego staraniom zaczęto od 1926 roku realizować opracowany nieco wcześniej tzw. mały program morski, zakładający budowę dwóch kontrtorpedowców (francuska stocznia Chantiers Naval Francais z Caen) i trzech okrętów podwodnych (zbudowane w trzech różnych francuskich stoczniach) oraz bazy dla floty wojennej w Gdyni.

Z chwilą zrealizowania tych projektów (w latach 1930 – 1932) kierownictwo Marynarki Wojennej przedstawiło w 1933 roku kolejny plan rozbudowy, w ramach którego nasza flota otrzymać miała m.in. cztery okręty liniowe (pancerniki) o wyporności 15 tys. ton każdy, cztery lekkie krążowniki, każdy o wyporności 8 tys. ton, a także kilkadziesiąt niszczycieli.

W zamyśle siły te miały stanowić m.in. osłonę dla sojuszniczych konwojów z materiałami wojennymi, co rzeczywiście w wypadku wojny z ZSRR, który wówczas traktowano jako głównego przeciwnika, miało swoje uzasadnienie. Tak ambitny plan został jednak zakwestionowany, Sztab Generalny ocenił go jako nierealny przede wszystkim ze względu na brak wystarczających funduszy. Ponadto priorytetem były siły lądowe, traktowane jako element rozstrzygający o przyszłej wojnie, a także chronicznie niedozbrojone i cierpiące na brak nowoczesnej techniki.

W chwili śmierci Piłsudskiego stan osobowy Marynarki Wojennej sięgał 6700 ludzi (łącznie z Flotyllą Pińską). Jedynymi pełnowartościowymi jednostkami były oba kontrtorpedowce (ORP „Wicher” i ORP „Burza”) i trzy okręty podwodne (ORP „Wilk”, ORP „Żbik”, ORP „Ryś”). Oczywiście siły te były daleko niewystarczające i Polska na morzu nie mogła konkurować ani z Niemcami, ani z ZSRR.

Potencjał floty został znacznie wzmocniony już po śmierci Piłsudskiego, kiedy to polską banderę podniesiono na dwóch bardzo nowoczesnych kontrtorpedowcach (niszczycielach): ORP „Błyskawicy” i ORP „Gromie”, zbudowanych w angielskiej stoczni J. Samuel Wite & Co. Ltd. z Cowes, oraz dwóch równie dobrych okrętach podwodnych – ORP „Orle” i ORP „Sępie”, wodowanych w holenderskiej stoczni Rotterdamsche Droogdok Maatschappij.

Z kolei w Polsce (w Gdyni i Modlinie) zbudowano sześć trałowców typu „Jaskółka”. Jakkolwiek byśmy z perspektywy czasu oceniali decyzję o budowie floty wojennej, niewątpliwie stanowiła ona element prestiżu państwa i powód do dumy Polaków. Należy też pamiętać, że bez wysiłku w latach dwudziestolecia, zwłaszcza w odniesieniu do wysoko ocenionego procesu szkoleniowego, nie byłyby zapewne możliwe sukcesy naszych okrętów w późniejszym okresie II wojny światowej.

Kwestii tym trudniejszej i bardziej drażliwej, jeśli przeprowadzimy porównanie wydatków poniesionych na budowę okrętów i całej infrastruktury z dokonaniami marynarki we wrześniu 1939 roku. Przez całe zresztą dwudziestolecie poglądy na charakter naszej floty, jej wielkość i sposób użycia ścierały się.

Józef Piłsudski często oceniany jest w tej materii jako realista, który zdawał sobie sprawę z niekorzystnego położenia geopolitycznego Polski oraz trudnej sytuacji finansowej i dostrzegał niecelowość dużych zbrojeń morskich. Stosunek do tego zagadnienia ilustruje cytat z Marszałka: „(…) państwo nie posiada ani możliwości, ani jakichkolwiek środków do tego, aby tą drogą o swej sile jak flotę wojenną mogącą być użytą na wielkich morzach świata czy kreować, czy zbudować.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy