Reklama
Rozwiń
Reklama

Myśliwiec na wszystkich frontach

Nasz bohater Witold Urbanowicz – od bolszewika do Japończyka

Publikacja: 07.08.2009 06:08

Witold Urbanowicz, jako dowódca Dywizjonu 303 w Wielkiej Brytanii

Witold Urbanowicz, jako dowódca Dywizjonu 303 w Wielkiej Brytanii

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Nad bagnami Polesia błyszczą w słońcu skrzydła myśliwca z biało-czerwoną szachownicą. Polscy piloci od paru tygodni patrolują granicę z ZSRR, wypatrując sowieckich samolotów, które jesienią 1936 r. niemal codziennie ją naruszają, by fotografować budowę umocnień między Kamieńcem Podolskim a Pińskiem.

Na wschód od lotniska w Sarnach porucznik Witold Urbanowicz dostrzega w powietrzu sylwetkę obcego samolotu. To obserwacyjny dwupłatowiec Polikarpow R-4. Polski myśliwiec pamięta: wolno mu strzelać tylko w obronie własnej. Kołysaniem skrzydeł i ręką nakazuje Sowietom zawrócić. Odpowiedzią jest seria z kaemu. Wtedy zwinny P-11 jak jastrząb spada na ofiarę i otwiera ogień. Po chwili R-4 korkociągiem zwala się w chmury.

W gazetach pojawia się wzmianka: „Samolot rosyjski z niewiadomych powodów rozbił się w błotach poleskich”. To jedyna informacja o pierwszym powietrznym zwycięstwie Witolda Urbanowicza, jaka ujrzała przed wojną światło dzienne. Obie strony incydent przemilczały. Polscy dowódcy nie byli wcale pewni, czy rzeczywiście Rosjanie pierwsi zaczęli strzelać. I nie są o tym przekonani historycy.

Nie bez powodu jeden z angielskich przełożonych Urbanowicza z okresu wojny napisał o nim w opinii służbowej, że wyróżnia go wyjątkowa determinacja w dążeniu do starcia i zniszczenia wroga. Ta właśnie cecha w połączeniu z odwagą, zimną krwią oraz doskonałym panowaniem nad samolotem uczyniły z niego myśliwskiego asa. Niezależna natura i gorący temperament przysparzały mu popularności wśród młodych oficerów i niechęci ze strony dowódców. „Może przez to buławy marszałkowskiej w plecaku nie nosiłem – zastanawiał się w pamiętnikach i przyznawał – Przed wojną byłem rozbrykanym porucznikiem”.

Przyszły dowódca Dywizjonu 303 wychował się niemal w niedostatku. Mógł się uczyć jedynie dzięki wstąpieniu do Korpusu Kadetów w Modlinie. Wywodził się z Suwalszczyzny, z rodziny o szlacheckich korzeniach i patriotycznych tradycjach, gospodarującej na początku XX w. już na zaledwie 30-morgowym gospodarstwie. Kiedy miał pięć lat, rok przed wybuchem I wojny światowej, w pobliżu jego rodzinnej wsi spadł balon z francuskim aeronautą. Miejscowi utrzymywali, że to cudzoziemski diabeł zleciał z nieba, w którym mieszka, jak wiadomo, Pan Bóg. Wypadek ten wywarł wielkie wrażenie na małym Witku. „Fascynowało mnie oderwanie się od ziemi, na której było tyle krzywdy i zbrodni. I to, że latanie jest niebezpieczne” – wspominał.

Reklama
Reklama

Po maturze Urbanowicz wstąpił do dęblińskiej Szkoły Orląt. W 1934 r. otrzymał przydział do 1. pułku myśliwskiego, skąd, po scysji z przełożonymi, trafił z wilczym biletem jako instruktor do Dęblina. We wrześniu 1939 r., choć nie strącił żadnego Niemca, zyskał niemałą sławę, bo udało mu się przedostać do Francji, a potem na Wyspy Brytyjskie, ze wszystkimi swymi 50 uczniami. Na początku sierpnia 1940 r. jako pilot hurricane’a w 145. squadronie RAF odniósł dwa pierwsze zwycięstwa nad Niemcami, strącając messerschmitta 110 i bombowiec Ju-88.

Rankiem 21 września na Londyn ciągnie kolejna niemiecka wyprawa bombowa. Najwyżej, na wysokości prawie

7 tys. m – myśliwce Me-110. Porucznik Urbanowicz – od dwóch tygodni dowódca polskiego Dywizjonu 303 – zbliża się do jednego z nich. „Nagle jak piorun zaatakowały mnie dwa Me-109 z żółtymi pyskami. Skręcam w ich stronę. Jestem na ogonie jednego z nich. Oddaję serię bez poprawki – zapalił się szybko”. Teraz polski myśliwiec zabiera się do upatrzonego Me-110. Ściga go niemal dziesięć minut. W końcu Niemiec zaczyna dymić i rozbija się w pobliżu linii kolejowej do Londynu. Tego samego dnia Urbanowicz strąca dwa Ju-88, oba zwalają się do kanału La Manche. Po sześciu tygodniach Dywizjon 303, najskuteczniejsza jednostka myśliwska bitwy o Anglię, ma na koncie 126 zwycięstw, sam Urbanowicz – 15.

Jego sława nie jest na rękę niechętnym mu emigracyjnym władzom lotniczym. Jedynie przez trzy miesiące dowodzi w 1941 r. polskim skrzydłem myśliwskim. Potem gen. Sikorski mianuje go zastępcą attaché lotniczego w Waszyngtonie. Uparcie dobija się o powrót do latania bojowego. Jesienią 1943 r. uzyskuje skierowanie na staż „z udziałem w walce” w słynnym amerykańskim 75. squadronie „Tiger Shark” w Chinach, wspierającym Czang Kaj-szeka w walce z Japończykami. W grudniu strąca nad lotniskiem Nanchan dwa japońskie myśliwce „Zero”. Liczba jego zwycięstw wzrasta do 17, co daje mu wśród Polaków drugie miejsce po Stanisławie Skalskim.

Zdemobilizowany osiada w Nowym Jorku, pracuje w amerykańskich przedsiębiorstwach lotniczych. Po 1989 r. kilkakrotnie odwiedza Polskę. Rok przed śmiercią uzyskuje w 1995 r. z rąk prezydenta Lecha Wałęsy nominację generalską.

Wojciech Krajewski, „Witold Urbanowicz – legenda polskich skrzydeł”

Reklama
Reklama

[i]Grzegorz Łyś - dziennikarz „Rzeczpospolitej”, popularyzator nauki, autor m.in. licznych publikacji z zakresu turystyki historycznej[/i]

Nad bagnami Polesia błyszczą w słońcu skrzydła myśliwca z biało-czerwoną szachownicą. Polscy piloci od paru tygodni patrolują granicę z ZSRR, wypatrując sowieckich samolotów, które jesienią 1936 r. niemal codziennie ją naruszają, by fotografować budowę umocnień między Kamieńcem Podolskim a Pińskiem.

Na wschód od lotniska w Sarnach porucznik Witold Urbanowicz dostrzega w powietrzu sylwetkę obcego samolotu. To obserwacyjny dwupłatowiec Polikarpow R-4. Polski myśliwiec pamięta: wolno mu strzelać tylko w obronie własnej. Kołysaniem skrzydeł i ręką nakazuje Sowietom zawrócić. Odpowiedzią jest seria z kaemu. Wtedy zwinny P-11 jak jastrząb spada na ofiarę i otwiera ogień. Po chwili R-4 korkociągiem zwala się w chmury.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama