Polska to jest wielka rzecz

Wśród książek zinwentaryzowanych po śmierci Józefa Piłsudskiego w mieszkaniu Marszałka w Alejach Ujazdowskich był „Dzwonek niedzielny” Zygmunta Nowakowskiego, świeżo wydany zbiór felietonów tego najpopularniejszego autora „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”.

Publikacja: 12.08.2009 23:55

Zygmunt Nowakowski

Zygmunt Nowakowski

Foto: narodowe archiwum cyfrowe

Naprawdę nazywał się Zygmunt Tempka, a dla pisarstwa porzucił teatr, gdzie odnosił ogromne sukcesy aktorskie i reżyserskie.

Od 1911 r. związany był z Teatrem im. J. Słowackiego w Krakowie, którego dyrektorem był w latach 1926 – 1929, a na scenie grał m.in. Gustawa-Konrada w „Dziadach” Mickiewicza czy Konrada w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego. Na potrzeby teatru napisał komedie „Tajemniczy pan” i „Puchar wędrowny”, a w 1937 roku niezwykle popularne widowisko legionowe „Gałązka rozmarynu”, które – niezależnie od zawirowań politycznych – czekała przyszłość, jaka stała się udziałem „Kościuszki pod Racławicami” Anczyca. Przypomnę, że Zygmunt Nowakowski sam był żołnierzem Legionów Polskich, do których wstąpił w 1914 r., a legionową rzeczywistość przedstawił w jednym ze swoich wczesnych opowiadań „Wymarsz”.

Pisał powieści, książki dla młodzieży, reportaże. Hitlerowcy nie zapomnieli mu książki „Niemcy á la minute” i w czasie okupacji zniszczyli jego dwór w Trzęsówce. Nowakowskiego wybuch wojny zastał we Lwowie, skąd przez Węgry dostał się do Francji, a potem do Anglii. Razem z Mieczysławem Grydzewskim redagował „Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie”, przez wiele lat współpracował z Radiem Wolna Europa, a na jego postać rzuca światło m.in. artykuł zatytułowany „... Bogu Wszechmogącemu...” z 27 lutego 1945 roku wydrukowany w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”:

„Józef Piłsudski był znakomitym psychologiem. Uważał on, że wstyd bywa czasami poważnym motorem. Sądzę, że gdyby Piłsudski żył dzisiaj, umiałby podsycić uczucie wstydu, którego doznają obecnie nasi sprzymierzeńcy. Niestety, ludzie mali, o których na dzisiaj postanowiłem zapomnieć, a którzy przecież sami narzucają się pamięci, dołożyli wszystkich starań, aby zmniejszyć ów wstyd u naszych sojuszników. Ale na przekór swym wysiłkom nie potrafi dokonać tego, aby wstyd ów zagasł całkowicie. On jest. On występuje w każdej rozmowie naszej ze znajomymi Anglikami.

On występuje nawet w najbardziej cynicznych artykułach prasy tutejszej, która chce zagłuszyć wszelki głos sumienia. Im bardziej będziemy karni, spokojni, zrównoważeni, tym bardziej wstyd ów wzrośnie.

Sprawa zlikwidowania Polski nie jest tak łatwa, jakby się zdawać mogło krymskim optymistom. (...) Polska to jest wielka rzecz.

Również nie da się zlikwidować Boga Wszechmogącego w Trójcy Świętej Jedynego. Bądź co bądź, ta trójka, która spotkała się na Krymie, choć wielka, nawet bardzo wielka, przecież nieco mniejsza jest niż Trójca”.

Nowakowski jako jeden z nielicznych pisarzy polskich utrzymywał się na emigracji wyłącznie z pióra. Nic dziwnego, że pod koniec życia, gdy ciężko już chorował, trudno mu było związać koniec z końcem. Wtedy Marian Hemar, przypominając sprezentowany Sienkiewiczowi przez polskie społeczeństwo Oblęgorek, zaapelował o wsparcie Nowakowskiego: „W końcu – pisał – ilu nas jest, tylu albo na noże się z nim nie zgadza, albo pasjami się w nim zaczytuje, albo go chwali, albo gani, albo na niego przysięga, albo, jak ja, z nim się kłóci, albo on ich drażni, albo uszlachetnia”. Zbiórka przyniosła niebagatelną kwotę, bo 1500 (ówczesnych!) funtów.

Zygmunt Nowakowski zmarł 4 października 1963 roku w wieku 72 lat. Pięć lat później jego prochy zostały przeniesione na Cmentarz Rakowicki w Krakowie.

Naprawdę nazywał się Zygmunt Tempka, a dla pisarstwa porzucił teatr, gdzie odnosił ogromne sukcesy aktorskie i reżyserskie.

Od 1911 r. związany był z Teatrem im. J. Słowackiego w Krakowie, którego dyrektorem był w latach 1926 – 1929, a na scenie grał m.in. Gustawa-Konrada w „Dziadach” Mickiewicza czy Konrada w „Wyzwoleniu” Wyspiańskiego. Na potrzeby teatru napisał komedie „Tajemniczy pan” i „Puchar wędrowny”, a w 1937 roku niezwykle popularne widowisko legionowe „Gałązka rozmarynu”, które – niezależnie od zawirowań politycznych – czekała przyszłość, jaka stała się udziałem „Kościuszki pod Racławicami” Anczyca. Przypomnę, że Zygmunt Nowakowski sam był żołnierzem Legionów Polskich, do których wstąpił w 1914 r., a legionową rzeczywistość przedstawił w jednym ze swoich wczesnych opowiadań „Wymarsz”.

Historia
Co naprawdę ustalono na konferencji w Jałcie
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Historia
Ten mały Biały Dom. Co kryje się pod siedzibą prezydenta USA?
Historia
Most powietrzny Alaska–Syberia. Jak Amerykanie dostarczyli Sowietom samoloty
Historia
Dlaczego we Francji zakazano publicznych egzekucji
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Historia
Tolek Banan i esbecy
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście