Być może niektórzy obruszą się na porównanie Józefa Piłsudskiego oraz Jana Pawła II, a także na gatunek wpływu, jaki wywarli na nasze społeczeństwo. Pierwszy był wszak przywódcą politycznym oraz wodzem wojskowym. Zwalczał przeciwników, a żołnierzom kazał zabijać, narażając ich samych na śmierć. Dążył do zwycięstwa w wymiarze jak najbardziej doczesnym.
Drugi był mężem ducha, jego misja obejmowała cały świat, a polegała na apostolskim głoszeniu Dobrej Nowiny, wyzwalaniu ludzkich serc i umysłów w miłości do Chrystusa. Nie znosił przemocy i potępiał wojnę. Nie miał ani jednej dywizji, ani jednego karabinu w arsenale, bo jego oręż stanowiło słowo i modlitwa. Jak skuteczna to broń, może ujrzał siedzący w piekle Stalin, autor lekceważącego zapytania „a ileż to papież ma dywizji?”...
Ośmielamy się natomiast porównać Józefa Piłsudskiego i Jana Pawła II w aspekcie znaczenia obu postaci dla Polski i Polaków. Temu właśnie służą obszerne rozważania Janusza Ciska w dzisiejszym zeszycie i nie ma potrzeby, abym je tu streszczał. Wnioski autora w pełni – moim zdaniem – uzasadniają ową analogię:
JP1 i JP2. Warto może chwilę poświęcić pokoleniom obu JP.
Otóż pokolenie JP2 łatwiej określić niż pokolenie JP1. Zaledwie kilka lat upłynęło od śmierci naszego wielkiego papieża, znakomita większość Polaków doskonale go pamięta, a wśród tych, którzy dorastali tu – kiedy on był tam, w Rzymie – znaczna część ma stosunek do świata, do bliźniego, do filozofii życia zaszczepiony przez jego właśnie nauki. Tę część, budzącą największe nasze nadzieje, nazywamy pokoleniem JP2.