Ich celem jest ocalenie od zapomnienia nieistniejących już wspólnot i żyjących w nich ludzi. Do 2008 roku powstało około 540 ksiąg dotyczących terenów II RP. Książka „Tam był kiedyś mój dom...” to obszerny wybór najciekawszych z tych relacji.

Razem tworzą szeroką panoramę żydowskiego życia w przedwojennej Polsce. Zawiera ona opisy obyczajów, życia codziennego, religijności, ruchów politycznych, a co najważniejsze – sylwetki ludzi mieszkających niegdyś na terenie naszego kraju. Na przykład Reba Ickego z Łomży, który w całej okolicy słynął z oszczędności. Jadał zaledwie dwie bułki dziennie i przechadzał się po parku w znoszonym, otrzymanym w spadku ubraniu.

Powoli, bo – jak twierdził – w ten sposób nie zdziera się zbytnio butów. Reb Icke żył z procentów od spadku, który złożył „w pewne ręce”. Niestety, zgubiła go rozrzutność żony. Po bardzo skrupulatnych wyliczeniach wyszło mu, że ze względu na jej marnotrawstwo posiadany kapitał nie starczy mu do końca życia. Dlatego... popełnił samobójstwo.

W książce znalazły się też m.in. opowieści o tym, jak zakładano oświetlenie elektryczne u cadyka z Góry Kalwarii. O Żydach, którzy byli gośćmi na weselu księcia Sapiehy (książę specjalnie zatrudnił żydowską kucharkę). O Pejsachu Altmannie, piekarzu z Rawy Ruskiej, który z polecenia marszałka Piłsudskiego dostał Krzyż Niepodległości. A także o automobilowej wyprawie siedmiu będzińskich chaluców (działaczy syjonistycznej młodzieżówki) do Palestyny.

Sporo jest też o stosunkach z Polakami. Układały się one różnie. Czasem dobrze, czasem źle. Czyli tak, jak to bywa między sąsiadami. I choć w relacjach roi się od skarg na polski antysemityzm, nad wszystkim unosi się duch tęsknoty za utraconym bezpowrotnie światem. Światem, za którym tęskni również wielu Polaków. Szeroką, wielonarodową Rzecząpospolitą, której Żydzi byli nieodłącznym składnikiem.