Chłopcy, którzy na początku drugiej dekady XX wieku garnęli się do oddziałów strzeleckich w Galicji, z błyszczącymi oczami słuchali opowieści o powstańcach styczniowych i chętnie śpiewali ich pieśni. Jak ta przypomniana powyżej. Jedna z jej zwrotek brzmi:
Do Azji precz potomku Czyngis-chana tam ziemia twa i tam plugawy ród
„Śmiertelny wróg plugawego rodu” to oczywiście carski zaborca. Wyjątkowo znienawidzony w porównaniu z dwoma pozostałymi z trzech czarnych orłów. Przez ponad cztery dziesięciolecia PRL – w szkole, publicystyce, wypowiedziach oficjalnych, a nawet w opracowaniach historycznych – usiłowano wymazać z pamięci podstawowe fakty z naszych dziejów. Józefa Piłsudskiego przemilczano albo plugawiono, głównie ze względu „na braterskie stosunki Polski ze Związkiem Radzieckim”.
Głucho było jednak nie tylko o tym, jak pogonił bolszewików w 1920 roku, ale i o jego wiodącej roli w rewolucji 1905 roku. Robotniczej, bądź co bądź. Chodziło zaś o to, że głównego wroga upatrywał w Rosji, a przypominanie o tym mogło, zdaniem polskich komunistów, nadwerężyć „braterskie stosunki” z sowieckim spadkobiercą rosyjskiego imperium. Z ich punktu widzenia to było nawet słuszne. Nigdy by tego nie powiedzieli głośno, ale spadkobierca był również ciemiężycielem Polaków i gwarantem niewoli Polski...
Nasi strzelcy znaleźli się na indeksie z tego samego powodu. Wiodąca rola Rosji w ujarzmieniu Rzeczypospolitej – a następnie wymazaniu jej z mapy Europy w XVIII wieku oraz w tępieniu polskości i krwawym tłumieniu prób odzyskania wolności w stuleciu następnym – nie ulegała dla nich wątpliwości. Szli walczyć z Rosją. Zauważmy, że młodzi Polacy spontanicznie wstępowali do oddziałów strzeleckich w monarchii Habsburgów, a podobnego ruchu w imperium Romanowów nie było ani śladu. Bo Austro-Węgry po 1867 roku dały Polakom autonomię i prawdziwe możliwości rozwoju własnej kultury, a Rosja uważała nasze dążenia za wstęp do kolejnego „miatieża”.