Na Stalingrad marsz!

Do połowy 1942 roku Hitlerowi błyskotliwie udawało się wyprowadzać Stalina w pole. I nic nie zapowiadało, aby sytuacja uległa zmianie – w gambit wodza Trzeciej Rzeszy, który na wiosnę 1942 roku porzucił plan ponownego uderzenia na Moskwę na rzecz ofensywy w kierunku Stalingradu (dziś Wołgograd) i Kaukazu, Stalin, mimo wiarygodnych doniesień wywiadu, nie uwierzył. Na domiar złego straty Armii Czerwonej wciąż szły w setki tysięcy zabitych i jeńców: w maju i czerwcu 11. Armia gen. von Mansteina opanowała Krym i zdobyła bazę Floty Czarnomorskiej Sewastopol, zabijając lub biorąc do niewoli ok. 260 tys. żołnierzy, pod Charkowem i nad Desną zaś Sowieci stracili 237 tys. ludzi.

Publikacja: 04.09.2009 05:10

Gen. Friedrich Paulus, dowódca 6. Armii, na linii frontu, październik 1942 r.

Gen. Friedrich Paulus, dowódca 6. Armii, na linii frontu, październik 1942 r.

Foto: Roger Viollet/East News

Przed wyprawą nad Wołgę i po kaukaską ropę Hitler zaplanował na zachód od Donu kolejny pogrom wroga. Nic z tego jednak nie wyszło. 28 czerwca 2. Armia Pancerna gen. Hotha przy wsparciu lotnictwa uderzyła na styk sowieckich frontów Briańskiego i Południowo-Zachodniego. Niemieckim celem był Woroneż i połączenie w okolicach Rossoszy i Nowej Kalitwy z nacierającą od południowego zachodu 6. Armią gen. Paulusa. Rosjanie początkowo nie wytrzymali naporu Niemców i zaczęli odwrót, ale wkrótce zwarli szyki, stawiając silny opór. Niemiecka 24. Dywizja Pancerna zajęła prawobrzeżną część Woroneża, ale nie zdołała sforsować Donu. Z kolei oddziały Paulusa wobec uporczywych kontrataków sowieckiego 23. Korpusu Pancernego nie zdołały zamknąć kotła. Czerwonoarmiści ponieśli spore straty, lecz nie dali się rozbić i sprawnie wycofali za Don.

7 lipca Hitler zreorganizował Grupę Armii Południe, którą podzielił na dwa związki taktyczne – Grupy Armii „A” i „B”. Zadaniem pierwszej, którą dowodził feldmarszałek von List, było uderzenie na Rostów nad Donem i dalej na Kaukaz. Druga, pod komendą feldmarszałka von Bocka, którego niebawem zastąpił von Weichs, nacierała na „miasto Stalina” i położony nad Morzem Kaspijskim Astrachań. Niemców wzmocnili Rumuni i Włosi – rumuńskie korpusy armijne II i V wzmocniono dwiema dywizjami piechoty, Mussolini zaś przysłał brygadę faszystowskich Czarnych Koszul. Ogółem siły niemiecko-rumuńsko-włoskie, które nacierały na Stalingrad, liczyły 50 dywizji. W końcu września zniecierpliwiony Hitler, kosztem wojsk walczących na Kaukazie, zwiększył siłę uderzeniową Wehrmachtu pod Stalingradem do ponad 80 dywizji.

W Stalingradzie, najważniejszym ośrodku przemysłowym na południu europejskiej części Rosji, znajdowało się 126 dużych zakładów produkcyjnych, nadto przez miasto wiodły szlaki kolejowe, drogowe (i wodny – wołżański), łączące azjatyckie i uralskie okręgi przemysłowe z centrum ZSRR. Gdyby Hitler go zdobył, mógłby ponownie pokusić się o uderzenie na Moskwę, głęboko oskrzydlając ją od południa, a po zajęciu Astrachania opanować północne wybrzeża Morza Kaspijskiego, co umożliwiłoby mu wsparcie ofensywy GA „A” na Kaukazie. Przy okazji przeciąłby pępowinę, którą alianci dostarczali sporą część pomocy dla ZSRR w ramach Lend-Lease. No i rzecz niebagatelna: zdobycie miasta noszącego imię Stalina byłoby poważnym ciosem w prestiż sowieckiego dyktatora i jego reżimu. Świat z zapartym tchem przypatrywał się batalii, która miała odwrócić losy wojny na Wschodzie.

Szczęściem Stalin wyczerpał już limit błędów i wpadek, bowiem po rozpoczęciu niemieckiej ofensywy trafnie ocenił, że dla Hitlera najważniejszym celem będzie Stalingrad. Na tym odcinku więc, a nie na Kaukazie, skoncentrował swoje siły. Z Frontu Południowo-Zachodniego wydzielił Front Stalingradzki marszałka Timoszenki: w jego skład wchodziło siedem armii polowych i armia lotnicza (160 tys. żołnierzy, 2200 dział i moździerzy, 400 czołgów i 590 samolotów).

[srodtytul]Nauczcie się walczyć od Niemców![/srodtytul]

Morale czerwonoarmistów nadal pozostawiało wiele do życzenia. Bita niemiłosiernie Armia Czerwona wciąż była w odwrocie. Najgorsze, że nie zanosiło się na zmianę sytuacji, a w najwyższym dowództwie nikt nie miał pomysłu, jak tchnąć w żołnierzy nadzieję.

Jeszcze w maju Stalin, doprowadzony do pasji żebraniem dowództwa Frontu Południowo-Zachodniego o uzupełnienia, w odręcznym liście utrzymanym w ojcowskim tonie tłumaczył „gierojom” spod Kijowa i Charkowa, o co w tej wojnie chodzi: „Do Timoszenki, Chruszczowa, Bagramiana. Od czterech dni wciąż prosicie STAWKĘ o dostarczenie uzbrojenia i przysłanie z jej rezerw nowych dywizji i jednostek pancernych. Miejcie na względzie to, że STAWKA nie dysponuje przygotowanymi do walki nowymi dywizjami, że te dywizje są zielone, niewyposażone i rzucanie ich teraz na front oznacza podanie wrogu kolejnego zwycięstwa jak na talerzu.

Miejcie na względzie i to, że nasze możliwości względem uzbrojenia są ograniczone, i zdajcie sobie wreszcie sprawę z tego, że prócz waszego frontu mamy jeszcze pozostałe. Czy nie czas, abyście się w końcu nauczyli walczyć za cenę jak najmniejszych strat, jak robią to Niemcy? Walczyć należy nie ilością, ale umiejętnościami. Jeśli nie nauczycie się lepiej dowodzić wojskami, to na nic się zda cała produkcja zbrojeniowa kraju. Weźcie to po uwagę, jeśli chcecie się jakoś nauczyć zwyciężać wroga, a nie ułatwiać mu zwycięstw. W przeciwnym bowiem razie uzbrojenie, które dostajecie od STAWKI, będzie z łatwością dostawało się w ręce wroga. Tak jak to dzieje się teraz”.

[srodtytul]„Drugi front” NKWD[/srodtytul]

Dyktator nie poprzestał jednak na ruganiu nieudolnych dowódców i komisarzy. 28 lipca wydał osławiony rozkaz nr 227, w którym usankcjonował działalność specgrup NKWD na tyłach wojsk liniowych. Takie rozwiązanie zastosował już jesienią 1941 roku, kiedy pod uderzeniami Wehrmachtu posypał się Front Briański. Teraz objęło ono całą Armię Czerwoną. Enkawudziści, którzy dostali zielone światło do rozprawy ze wszelkimi przejawami tchórzostwa i defetyzmu na linii frontu i na jej bezpośrednim zapleczu, stali się panami życia i śmierci. Używali wszelkich dostępnych środków, aby powstrzymać czerwonoarmistów, którzy cofali się lub podczas natarcia zalegali pod ogniem wroga. Rzeczywistych lub domniemanych tchórzy i sabotażystów czekała kulka w łeb, a w najlepszym wypadku sztrafbatalion (batalion karny). Taktyka zastraszania wojska zaczęła przynosić efekty i wola walki (przeradzająca się często w bezprzykładne bohaterstwo) stała się normą w szeregach Armii Czerwonej. Stalingrad będzie tego najwymowniejszym dowodem.

Z drugiej strony prości czerwonoarmiści z wisielczym humorem dworowali sobie ze złowrogiego rozkazu nr 227. Ponieważ tylko nieliczni wierzyli w szybkie otwarcie przez aliantów frontu na zachodzie Europy, „drugim frontem” złośliwie nazywano amerykańskie konserwy, ale też funkcjonariuszy NKWD, którzy z naganem w garści czyhali na frontowców.

[srodtytul]Przygotowania do obrony[/srodtytul]

Stan oblężenia w Stalingradzie i okręgu stalingradzkim został ogłoszony 25 sierpnia. Dzień wcześniej Komitet Obrony Miasta zdecydował o ewakuacji kobiet i dzieci za Wołgę. To postanowienie z powodu trudności z transportem, ale też uporu miejscowych komunistów, którzy pryncypialnie trzymali się dyrektyw z Moskwy, że „Stalingrad nie zostanie oddany przeciwni- kowi” i „Armia nie broni wyludnionych miast”, zrealizowano tylko częściowo.

W sowieckiej historiografii z dumą odnotowywano, że z przeludnionego miasta (w czerwcu i lipcu napływali do niego uchodźcy z ziem zajmowanych przez Niemców) za Wołgę zdołano wywieźć 300 tys. mieszkańców. To dane mocno wątpliwe. Szacuje się, że w mieście pozostało 200 – 300 tys. cywilów. Podczas niemieckiej okupacji na przymusowe roboty wywieziono ok. 90 tys. ludzi, w egzekucjach zaś zginęły 3 tys. (w większości Żydzi). Po wyzwoleniu w Stalingradzie koczowało 7 – 8 tys. cywilów. Wynika z tego, że straty wśród ludności cywilnej były ogromne.

Działania izolowanych oddziałów sowieckich w mieście nie byłyby możliwe bez pomocy ludności cywilnej, która – jak wskazuje zacytowana poniżej relacja niemieckiego oficera – brała udział w walkach. Nie ulega też wątpliwości, że zdecydowana większość robotników miejscowych fabryk pozostała w mieście, aby jak najdłużej podtrzymywać produkcję i naprawę uzbrojenia, a także walczyć z wrogiem.

W sierpniu i na początku września Sowieci przystąpili do wznoszenia umocnień na przedmieściach Stalingradu. Ponoć w pracach ziemnych – kopaniu rowów przeciwczołgowych i transzei – uczestniczyły dziesiątki tysięcy stalingradczyków, jednak poza wewnętrzną linią polowych fortyfikacji niewiele zrobiono.

[srodtytul]Zagłada Stalingradu[/srodtytul]

23 sierpnia Luftwaffe przeprowadziła pierwszy zmasowany nalot na Stalingrad. Kilkaset bombowców w trakcie kilkunastogodzinnego bombardowania obróciło miasto w perzynę.

Tego dnia bombowce niemieckie dokonały ponad 2 tys. ataków, którym Rosjanie odgryzali się, jak mogli: obronie przeciwlotniczej i 105 myśliwcom radzieckim udało się strącić aż 120 hitlerowskich samolotów. Niemcy kontynuowali zmasowane naloty do 29 sierpnia. W efekcie tylko między 24 a 26 sierpnia zginęło 1017 osób, a 1281 było rannych. W gruzach legło wiele domów. Gaszenie pożarów utrudniało zniszczenie sieci wodociągowej. W czasie nieustannych nalotów kulała ewakuacja rannych.

„Transport samochodowy – odnotowano w raporcie Miejskiego Komitetu Obrony – jest skrajnie utrudniony i przewożenie rannych do przepraw pod ogniem artylerii i pod gradem bomb odbywa się w głównej mierze na podwodach konnych, często są oni przenoszeni po prostu na rękach. Faszystowscy piloci ze szczególną zajadłością bombardowali przeprawy i nabrzeże, gdzie zgromadziły się grupy rannych przygotowanych do ewakuacji. O 6 rano 24 sierpnia cały brzeg ogarnęło morze ognia: płonęły przystanie, magazyny, parowce, barki i cumowiska. W chwili nalotu w bazie im. Szwernika, służącej do gromadzenia rannych, znajdowało się około 500 – 600 ciężko rannych, z których spłonęło z powodu absolutnego braku możliwości przeniesienia ich w bezpieczne miejsce ponad 100 osób, a większość pozostałych odniosła nowe rany lub doznała poparzeń. Zniszczenie cumowisk i intensywny pożar na brzegu na kilkanaście godzin zahamowało przeprawę rannych, jednak nocą kilka barek i parowców wznowiło rejsy, i mimo bombardowań kontynuowało przeprawę…”.

[srodtytul]O każdy kwartał i dom[/srodtytul]

Stalingradu broniły 62. Armia gen. Wasilija Czujkowa i 64. Armia gen. Szumiłowa. Z powodu ciężkich strat obie mocno się skurczyły: wiele dywizji miało jedynie 20 – 25 proc. stanów wyjściowych. Strefy obronnej, która rozciągała się na długości 65 km na zachód od miasta, strzegło 90 tys. żołnierzy. Wspierały ich siły dwóch armii powietrznych (w sumie 400 samolotów) oraz od północnego zachodu siły Frontu Stalingradzkiego (armie: 63., 4. Pancerna, 1. Gwardyjska, 24. i 66.) gen. Tołbuchina, a od południa armie Frontu Południowo-Wschodniego gen. Trufanowa (57. i 51.).

12 września Niemcy, nacierając na południu wzdłuż linii kolejowej Stalingrad – Rostów nad Donem, a na północy przecinając linię kolejową do Moskwy, dotarli do przedmieść. 13 września rozpoczął się szturm Stalingradu. Gen. Paulus zaatakował dwoma zgrupowaniami: pierwsze – cztery dywizje przy wsparciu 250 czołgów – nacierało z rejonu Aleksandrowki na północne dzielnice przemysłowe, drugie – trzy dywizje i 100 czołgów – uderzyło spod stacji Sadowa na północny wschód, w kierunku centrum. Główny ciężar walk w mieście wziął na siebie Czujkow, który dysponował 50 tys. żołnierzy. Szumiłow, który dysponował w sumie ledwie dwoma dywizjami, zajął się obroną południowych przedmieść miasta.

13 września północne zgrupowanie niemieckie opanowało większą część dwóch fabryk w północnych rejonach Stalingradu – Barykad i Czerwonego Października. Następnego dnia Rosjanie odbili je, Niemcy zaś ponownie odzyskali teren po kilkudziesięciu godzinach. W Barykadach, Stalingradzkiej Fabryce Traktorów i kilku innych zakładach produkcji i remontów uzbrojenia zaprzestano dopiero po 15 września – do tego czasu robotnikom udało się np. wyremontować dla 62. Armii 200 czołgów i traktorów.

Znacznie gorzej szło Rosjanom w południowej części miasta, szczególnie w dzielnicy Krasnobłodzkiej i na nabrzeżu, na którym wyładowywano dostarczane zza Wołgi zaopatrzenie i uzupełnienia. Panujący w powietrzu Niemcy zaciekle i prawie bezkarnie bombardowali i ostrzeliwali rejon przeprawy przez Wołgę. Straty Flotylli Wołżańskiej i jednostek transportowych sięgały 40 procent.

Do połowy października Rosjanie znaleźli się w krytycznym położeniu: ich pozycje ograniczały się do kilku przyczółków na brzegu Wołgi, w tym przystani w okolicach fabryki Czerwony Październik, oraz kilku odizolowanych punktów oporu w mieście: na północy – w dzielnicy Spartanowka, w centrum – u wschodnich podnóży Kurhanu Mamaja, na południu – w rejonie placu 9 Stycznia i dworca kolejowego.

Zaciekłe walki – aż do stycznia 1943 ro- ku – toczyły się o Kurhan Mamaja. Z górującego nad miastem wzgórza można było kierować ogniem artylerii i bombardowaniami. Kurhan wielokrotnie przechodził z rąk do rąk, a Niemcy nie zdołali wykurzyć ze wschodniego stoku czerwonoarmistów z 13. Dywizji Gwardyjskiej i 284. Dywizji Strzeleckiej.

Walczono o kwartały ulic, poszczególne domy, a nawet ich piętra i korytarze na klatkach schodowych.

58 dni oddział sierżanta Pawłowa i lejtnanta Afanasjewa bronił domu w centrum miasta. Zażarte boje prowadzono o obrócony w twierdzę młyn nr 4. Bohaterstwem odznaczył się Michaił Panikachi, marynarz Floty Dalekowschodniej, żołnierz 62. Dywizji, podczas obrony fabryki Czerwony Październik w końcu września. Kiedy nie stało granatów, z koktajlem Mołotowa rzucił się na niemiecki czołg. Pech chciał, że trafiła weń kula albo odłamek, a czerwonoarmista w mig zamienił się w żywą pochodnię. Na oczach przerażonych towarzyszy chwycił drugą butelkę z benzyną i cisnął w osłonę chłodnicy. Wprawdzie dowództwo pośmiertnie uhonorowało go Orderem Czerwonej Gwiazdy, ale w Moskwie wzdragano się przed nadaniem mu tytułu Bohatera Związku Radzieckiego – wszak świadkowie mogli koloryzować. Dopiero 5 maja 1990 roku Panikachi został uhonorowany tytułem bohatera państwa, które niedługo później przestało istnieć.

Spustoszenie wśród Niemców siali radzieccy snajperzy. Okazją do współzawodnictwa o niemieckie „skalpy” stała się 25. rocznica rewolucji bolszewickiej z 1917 roku – z tej okazji Moskwa ogłosiła snajperski konkurs „socjalistycznego współzawodnictwa”. Do wyróżniających się należeli słynny Wasilij Zajcew (w styczniu 1943 roku uhonorowany tytułem Bohatera Związku Radzieckiego) – 225 trafień (w tym 11 snajperów przeciwnika), Anatolij Czechow – 256 i Wiktor Miedwiediew – 232. W sumie sowieccy snajperzy zastrzelili w Stalingradzie ponad 6 tys. żołnierzy niemieckich!

Co prawda Paulus, ponaglany przez zniecierpliwionego Hitlera, w końcu września i październiku podjął jeszcze dwa szturmy, które ostatecznie miały złamać opór Rosjan (chodziło przede wszystkim o odcięcie ich od Wołgi), lecz zakończyły się one fiaskiem. Tymczasem Armia Czerwona zbierała siły do kontrofensywy.

[srodtytul]Operacja „Uran”[/srodtytul]

13 września Stalin spotkał się na Kremlu z generałami Żukowem i Malinowskim, aby przedyskutować możliwość odciążenia krwawiących wojsk przypartych do Wołgi. Myślał o niewielkim, lokalnym uderzeniu. Kiedy pochylił się nad mapą, obaj przedstawiciele STAWKI odeszli od biurka i sądząc, że gospodarz ich nie słyszy, jęli się szeptem przekonywać, że w tak dramatycznej sytuacji na nic się zda demonstracja siły i należy Niemcom zdrowo przyłożyć. Reakcja Stalina, który miał słuch wyostrzony jak nietoperz, była błyskawiczna: – Coście powiedzieli? Co za „inne rozwiązanie”? – Rozmawialiśmy o tym, że niepozbawiona jest podstaw możliwość kontruderzenia na kierunku stalingradzkim, aby wziąć w kleszcze wrogie zgrupowanie – odpowiedział Malinowski. – Uważamy, że pomysł wyprowadzenia zaskakujących i silnych koncentrycznych uderzeń w słabe skrzydła zgrupowania Paulusa, gdzie znajdują się wojska rumuńskie, jest w pełni realny – dodał Żukow.

Stalin początkowo sceptycznie odniósł się do ich pomysłu, sugerując, że nie dysponują wystarczającymi rezerwami oraz nie zdołają bez wiedzy Niemców szybko przewieźć je pod Stalingrad. W końcu dał się przekonać i w największej tajemnicy (poza nimi trzema i kilkoma sztabowcami, którzy w detalach opracowywali operację, nawet członkowie politbiura i Państwowego Komitetu Obrony nie zostali wtajemniczeni) zlecił im przygotowanie planu kontrofensywy.

Przygotowania trwały dwa miesiące. Interesujące, że teraz Hitler, podobnie jak kilka miesięcy temu Stalin, mimo miarodajnych doniesień wywiadu nie uwierzył w to, że Rosjanie mają jeszcze asa z rękawie. Abwehra trafnie oceniła siłę wojsk sowieckich skoncentrowanych na północny zachód i południe od Stalingradu, lecz Führer i szef OKW gen. Zeitzler zlekceważyli to zagrożenie. Zamiast tego spodziewali się na początku listopada 1942 roku uderzenia sowieckich frontów Zachodniego i Kalinińskiego przeciwko Grupie Armii „Środek”.

Wprawdzie 25 listopada pod Rżewem armie gen. Żukowa zaatakowały, ale nie była to – jak oczekiwali Niemcy – główna ofensywa, a raczej „ofensywka” – choć jak to u Żukowa, krwawa i uporczywa. Rosjanie zrealizowali swój cel – odciągnęli uwagę Niemców od południowego odcinka frontu i uniemożliwili im przerzucenie tam 12 – 15 dywizji, które mogłyby dobić obrońców Stalingradu.

Operacja „Uran” – ofensywa znad Wołgi – ruszyła 19 listopada. Od północy zaatakowały 5. Armia Pancerna gen. Romanienki i 21. Armia gen. Czystiakowa, które szybko rozbiły rumuńską 3. Armię. Dzień później od południowego wschodu na rumuńską 4. Armię spadła sowiecka 51. Armia gen. Trufanowa. Rumunii nie wytrzymali naporu przeciwnika i 23 listopada w rejonie Kałacza nad Donem Rosjanie zamknęli pierścień wokół znajdującej się w Stalingradzie 6. Armii Paulusa. W kotle znalazło się 220 tys. żołnierzy, którzy dysponowali 3200 działami, granatnikami i moździerzami oraz ok. 200 czołgami.

[srodtytul]Kocioł stalingradzki[/srodtytul]

Odcięty Paulus zaproponował Hitlerowi wycofanie się ze Stalingradu i przebicie na południowy zachód, gdzie stała 4. Armia Pancerna gen. Hotha. Führer stanowczo odmówił, ale obiecał dowódcy 6. Armii dostawy zaopatrzenia drogą powietrzną. Za wykonanie zadania ręczył słowem honoru dowódca Luftwaffe marszałek Rzeszy Göring. Efekty były mizerne: zamiast minimum 600 ton dostaw dziennie na kontrolowane przez Niemców lotniska w Pitomniku i Gumraku samoloty Göringa dostarczały po 80 – 100 t, góra – 140 t. Komunikacja lotnicza przedłużyła agonię 6. Armii i pozwoliła na ewakuację z kotła 42 tys. rannych i chorych żołnierzy Paulusa. W styczniu położenie otoczonych było tragiczne: dzienna racja pożywienia dla żołnierza wynosiła tylko 75 g chleba, 200 g koniny, 12 g cukru i 12 g tłuszczu. Przy 30-stopniowym mrozie nie pozwalało to na przeżycie, a co dopiero na skuteczny opór. Przepełnione szpitale zamieniły się w rzeźnie i umieralnie: lekarze bez znieczulenia amputowali żołnierzom odmrożone kończyny.

W końcu listopada nie powiodła się próba odblokowania armii Paulusa przez oddziały Grupy Armii „Don”. W styczniu generał odrzucił dwie propozycje kapitulacji, ale niewiele mógł wskórać. 26 stycznia Rosjanie nacierający z zewnątrz połączyli się z towarzyszami z 62. Armii. Siły niemieckie zostały rozcięte na dwa izolowane ugrupowania. Hitler, licząc na to, że Paulus do końca spełni żołnierski obowiązek (a potem strzeli sobie w głowę) 31 stycznia awansował go na feldmarszałka. Następnego dnia między godz. 6 a 7 rano Paulus skapitulował. Północne zgrupowanie 6. Armii pod dowództwem gen. Streckera złożyło broń dwa dni później.

W kotle stalingradzkim poległo, zamarzło i zmarło z ran ponad 70 tys. żołnierzy niemieckich. Do niewoli trafiło prawie 108 tys., w tym 2500 oficerów i 24 generałów. Łącznie latem i jesienią 1942 roku na południu w ręce Rosjan trafiło 154 tys. jeńców. Po wojnie z łagrów i kopalń do kraju wróciło tylko 5 tys. Straty niemieckie w czasie całej ofensywy na południu i kampanii stalingradzkiej jeszcze bardziej porażają: ok. 1 mln zabitych, rannych i jeńców. Do tego należy dorzucić około 1,5 tys. czołgów, ponad 20 tys. armat i moździerzy, oraz ponad 4 tys. samolotów (w tym 1100, które Rosjanie zestrzelili w czasie dostarczania pomocy dla okrążonej 6. Armii). To prawie jedna trzecia niemieckich sił na froncie wschodnim. W tej statystyce Rosjanie wprawdzie dorównali wrogowi, lecz dysponowali pokaźnymi rezerwami. Lend-Lease też się rozkręcał. To był początek końca Hitlera i Trzeciej Rzeszy.

Przed wyprawą nad Wołgę i po kaukaską ropę Hitler zaplanował na zachód od Donu kolejny pogrom wroga. Nic z tego jednak nie wyszło. 28 czerwca 2. Armia Pancerna gen. Hotha przy wsparciu lotnictwa uderzyła na styk sowieckich frontów Briańskiego i Południowo-Zachodniego. Niemieckim celem był Woroneż i połączenie w okolicach Rossoszy i Nowej Kalitwy z nacierającą od południowego zachodu 6. Armią gen. Paulusa. Rosjanie początkowo nie wytrzymali naporu Niemców i zaczęli odwrót, ale wkrótce zwarli szyki, stawiając silny opór. Niemiecka 24. Dywizja Pancerna zajęła prawobrzeżną część Woroneża, ale nie zdołała sforsować Donu. Z kolei oddziały Paulusa wobec uporczywych kontrataków sowieckiego 23. Korpusu Pancernego nie zdołały zamknąć kotła. Czerwonoarmiści ponieśli spore straty, lecz nie dali się rozbić i sprawnie wycofali za Don.

Pozostało 96% artykułu
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy