W tym samym czasie jednostki Grupy Armii „Środek” nacierały na pozycje sowieckiego Frontu Centralnego 9. Armii. Niemieckie korpusy pancerne XLI i XLVII uderzyły na Olchowatkę, a XLVI Korpus w kierunku Gnilca, natomiast XXIII Korpus na Małoarchangielsk.
7 lipca czołgi 18. DPanc. wsparte 31 tygrysami oraz piechotą ruszyły na strategiczny węzeł kolejowy w Ponyri. Obrona sowieckiej 81. Dywizji Strzeleckiej rychło pękła – w sowieckim froncie powstała kilkukilometrowa dziura. Dowództwo armii rzuciło do kontrataku dwie brygady z XVI KPanc. T-34 ze 107. BPanc. w rejonie Butyrek wpadły wprost pod lufty 88-milimetrowych dział tygrysów. To była rzeź – w kilka minut na polu bitwy płonęło 40 sowieckich maszyn. Aby uniknąć dalszych strat, kontratak odwołano.
W tym samym czasie niemiecka 20. DPanc. pod Samodurowką biła się z piechurami z sowieckiej 75. DP. Do historii przeszedł pojedynek działonu sierż. Pietrowa z niemieckimi czołgami. Wysunięte przed pierwszą linię, dobrze zamaskowane działo podpuściło czołgi na 100 m, po czym otworzyło morderczy ogień. Dwa pierwsze wozy bojowe zostały zniszczone, ale pozostałe rozpoczęły ostrzał stanowiska artylerzystów. Pietrow nie zamierzał uciekać. Krzyknął do swoich ludzi: „Gwardziści, wytrwamy aż do śmierci!”. Bohaterski działon zniszczył jeszcze dwa czołgi, zanim celny niemiecki pocisk wybił całą obsługę.
Podobne sceny rozgrywały się 8 lipca pod Ponyri, gdzie pozycje sowieckiej 307. DP szturmowała niemiecka 18. DPanc. Sowieci ulegli dopiero po 14-godzinnym krwawym boju, ale resztki dywizji wycofały się na następną rubież obrony, gdzie oddziały niemieckie zostały zatrzymane. Gen. Jenszyn, dowódca 307. DP, pisał: „odwaga artylerzystów strzelających na wprost, śmiałe działania żołnierzy niszczycieli czołgów zagwarantowały sukces. […] Szczególnie efektywne okazały się pola minowe w rejonie Ponyri. Na nich w czasie pierwszego ataku poderwały się dziesiątki nieprzyjacielskich czołgów”.
Czołgom 20. DPanc. zagrodziła drogę sowiecka bateria kpt. Igiszewa. Gdy Niemcy podjechali na 700 m do zamaskowanych dział, rozpętało się piekło. Wkrótce 19 rozbitych maszyn stało na przedpolu. Wobec przewagi nieprzyjaciela kpt. Igiszew zameldował przełożonym: „Albo wszyscy zginiemy, albo odeprzemy ten atak, lecz nie cofniemy się ani o krok”. Po zniszczeniu ostatniego działa dowódca baterii pozostałych przy życiu żołnierzy poderwał do ataku z okrzykiem „Za Ojczyznę”. Polegli wszyscy.
Nacierające 4. i 20. DPanc. bardzo wolno posuwały się w kierunku Tiepłoje. Na drodze 4. DPanc. znajdowały się pozycje sowieckiej 3. Brygady Artylerii Przeciwpancernej płk. Rukosujewa. Odcinka broniły także okopane T-34 oraz piechota uzbrojona w rusznice przeciwpancerne, które na małą odległość były dość skuteczną bronią przeciwko niemieckim czołgom Panzer III i IV. W trzecim dniu walki płk. Rukosujew meldował gen. Rokossowskiemu: „na Brygadę naciera ok. 300 czołgów. 1. i 7. bateria zniszczone, wprowadzam do akcji 2. baterię – ostatnią rezerwę. Żądam amunicji. Albo się utrzymam, albo nas zniszczą”. 10 lipca brygada została zniszczona, ale straty niemieckie były znaczne.
9 lipca STAWKA widziała, że impet niemieckiego natarcia osłabł. W związku z tym Stalin nakazał rozpoczęcie kontrofensywy. 11 lipca odziały Armii Czerwonej przeszły do kontrnatarcia. Wprawdzie pod Ponyri atakująca sowiecka kawaleria została zdziesiątkowana przez niemieckie karabiny maszynowe, ale walki w tym rejonie osłabiły siły 9. Armii i sprawiły, że jej jednostki zamiast atakować, przeszły do obrony.
[srodtytul]Prochorowka – największe starcie pancerne[/srodtytul]
Rankiem 11 lipca 4. Armia Pancerna i Grupa „Kempf” zakończyły przegrupowanie przed dalszym natarciem. Widząc, że przełamanie pozycji sowieckich w rejonie Obojania jest bardzo trudne, feldmarszałek von Manstein postanowił uderzyć II KPanc. SS na Prochorowkę i dalej na Kursk. Na jego lewym skrzydle nacierał XLVIII KPanc., którego zadaniem nadal było zajęcie Obojania i stamtąd wyprowadzenie uderzenia na Kursk. Natomiast na prawym skrzydle atakował III KPanc. – otrzymał zadanie przekroczenia rzeki Doniec w rejonie Rżawca i uderzenia na skrzydło sowieckiej 69. Armii broniącej się w rejonie Prochorowki. Niemieckie natarcie uprzedziło planowane przez Stalina kontruderzenie.
Pod Prochorowką rozegrała się największa bitwa pancerna drugiej wojny światowej. Gen. Rotmistrow, dowódca 5. Armii Pancernej, wspominał: „słońce nam sprzyjało. Jego promienie doskonale oświetlały kontury niemieckich czołgów, oślepiając jednocześnie ich załogi. [...] Impet czołgów był tak ogromny, że czołowe szyki naszych pododdziałów przebijały całe ugrupowania bojowe nieprzyjaciela. Duża liczba czołgów przemieszała się z sobą na polu bitwy”.
Dywizja nacierała na dywizję, pułk na pułk, batalion na batalion, kompania na kompanię, czołg na czołg. Załogi po obu stronach walczyły z wielką determinacją. Bitwa była starciem mężnych, dobrze wyszkolonych przeciwników. W znalezionym po walkach liście niemieckiego pancerniaka możemy przeczytać: „zaczęła się piekielna bitwa. Szliśmy przez cały dzień bez zaopatrzenia. Rosjanie próbowali zatrzymać nas zmasowanym atakiem czołgów. [...] W ciągu dnia stoczyliśmy cztery boje. [...] Tego dnia mój pułk zniszczył 62 czołgi wroga. [...] Do dzisiaj moja kompania zniszczyła 43 sowieckie czołgi. Tylko jeden z naszych czołgów nie miał żadnych uszkodzeń. Wśród nas zawiązało się braterstwo krwi. [...] Piszę ten list w oczekiwaniu na rozpoczęcie następnego boju”. Tego dnia na polu bitwy pozostało zniszczonych 220 czołgów sowieckich i 150 niemieckich.
Zacięte walki toczyły się także na prawym skrzydle niemieckim, gdzie operował III KPanc. Grupa bojowa z 6. DPanc. miała dotrzeć do Rżawca i zająć jedyny w okolicy niezniszczony most przez Doniec. Na jej szpicy posuwał się oddział mjr. Bäke. Dla zmylenia przeciwnika na czele kolumny jechał zdobyczny T-34. Fortel się powiódł i niemieckie czołgi przejechały nierozpoznane obok stanowisk sowieckich. Dopiero przed Rżawcem oddział został zaatakowany. Jadący na końcu kolumny mjr Bäke, okrążony przez sowieckie czołgi, zdołał wyskoczyć z samochodu dowodzenia i za pomocą magnetycznych min przeciwpancernych zniszczył trzy T-34. Po zaciętej walce Niemcy zajęli Rżawiec, ale zaalarmowani sowieccy saperzy zdołali wysadzić most.
12 lipca dwa sowieckie korpusy z 5. Armii Pancernej rozpoczęły natarcie na czołowe oddziały dywizji SS „Leibstandarte Adolf Hitler”. 50 sowieckich czołgów o godz. 6 uderzyło na linii Prochorowka – Pietrowka. Zażarta bitwa trwała dwie godziny. Kierowca samochodu pancernego z 2. Pułku Grenadierów Pancernych SS ppor. Gührs pisał: „Sowieci zaatakowali rano. Przetoczyli się przez nas. Walczyliśmy żołnierz przeciwko żołnierzowi, wyskakiwaliśmy z naszych okopów, ściągnęliśmy z naszych samochodów pancernych magnetyczne miny przeciwczołgowe i przymocowywaliśmy je do pojazdów wroga. To było piekło. O godz. 9 rano nadal trzymaliśmy się na polu walki. Umożliwiliśmy naszym czołgom szczęśliwie wyjść cało z tej pułapki. Moja kompania zniszczyła 15 sowieckich czołgów”.
[srodtytul]Esesmanów rozstrzeliwano na miejscu[/srodtytul]
Obszar, gdzie rozegrała się największa bitwa pancerna w dziejach, miał powierzchnię ok. 5 km kw. Gdy czołgi sowieckich brygad pancernych wbiły się w ugrupowanie II KPanc. SS, nie było już mowy o jakimkolwiek dowodzeniu walczącymi oddziałami przez gen. Haussera. Bitwa zamieniła się w serię bezpośrednich pojedynków czołgowych na krótkich dystansach. W tej sytuacji przewaga taktyczna Niemców, którzy radzili sobie znakomicie, gdy zwalczali czołgi przeciwnika z dalszej odległości, nie miała już znaczenia. Nie pomogły też potężne działa i pancerze tygrysów, gdyż kurz unoszący się nad polem bitwy przesłaniał widoczność i ułatwiał załogom T-34 podejście na odległość skutecznego strzału lub pozwalał dopaść ciężkie niemieckie maszyny z tyłu, gdzie osłona była słabsza. Gdy zabrakło amunicji, stalowe kolosy taranowały się nawzajem.
Marszałek Wasilewski w meldunku do Stalina pisał: „obserwowałem w rejonie na południowy zachód od Prochorowki bitwę pancerną naszych XVIII i XIX korpusów pancernych z przeszło 200 czołgami nieprzyjaciela. W ciągu godziny pole bitwy zasłały palące się czołgi wroga i nasze. Przez dwa dni walk XIX Korpus Pancerny […] poniósł 60 procent strat w czołgach, natomiast XVIII Korpus Pancerny około 30 procent”.
W czasie zażartych bojów na lewym skrzydle II KPanc. SS, gdzie walczyła Dywizja SS „Totenkopf”, dla wziętych do niewoli esesmanów żołnierze sowieccy nie mieli litości i rozstrzeliwali ich na miejscu. Na prawym skrzydle, gdzie posuwała się dywizja „Das Reich”, uderzył II Korpus Pancerny Gwardii i II Korpus Pancerny. Sowieckie jednostki wykorzystały lukę, jaka powstała pomiędzy II KPanc. SS a III KPanc. z Grupy „Kempf”. Ten ostatni został zatrzymany 15 km od Prochorowki przez V Korpus Zmechanizowany Gwardii.
Gen. J.F.C. Fuller, znany brytyjski teoretyk i historyk wojskowości, napisał: „Ofensywa niemiecka zakończyła się zdecydowaną klęską. Straty czołgów były w niej tak duże, że podważyły strategię Hitlera, której przeprowadzenie zależało od posiadania potężnych sił szybkich”. Mimo to trzeba Niemcom oddać, że pod Kurskiem na jeden bezpowrotnie zniszczony czołg niemiecki przypadało siedem maszyn sowieckich.
[srodtytul]Wehrmacht w odwrocie[/srodtytul]
12 lipca rozpoczęła się sowiecka kontrofensywa o kryptonimie „Kutuzow” frontów Zachodniego i Briańskiego przeciwko niemieckiej 2. Armii Pancernej zgrupowanej w rejonie Orła. Feldmarszałek von Kluge musiał zatrzymać natarcie 9. Armii i skierować część jej jednostek na pomoc 2. Armii Pancernej.
13 lipca w związku z lądowaniem aliantów na Sycylii i potrzebą wzmocnienia frontu włoskiego do Kwatery Głównej Hitlera zostali wezwani dowódcy armii „Środek” i „Południe”. Feldmarszałek von Manstein wspominał: „Oś- wiadczyłem [...], że jeżeli chodzi o Grupę Armii „Południe” – bitwa obecnie znalazła się w decydującym punkcie. [...] Przerwanie obecnie walki oznaczałoby oddanie zwycięstwa! [...]”. Hitler – uwzględniając jednocześnie konieczność oddania sił w rejon Morza Śródziemnego – zdecydował o przerwaniu „Zitadelle”. XXIV Korpus Pancerny
z uwagi na groźbę ataków nieprzyjacielskich w rejonie Dońca nie został oddany grupie armii do swobodnej dyspozycji. Według von Mansteina właśnie ta ostatnia decyzja przesądziła o klęsce operacji „Zitadelle” na południowym kierunku natarcia. Ale przekazanie części sił z frontu wschodniego w praktyce oznaczało ostateczne wstrzymanie całej ofensywy pod Kurskiem. Dwa dni później niemieckie oddziały otrzymały rozkaz powrotu na pozycje wyjściowe.
Korzystając z wielkich strat i osłabionego nieudaną ofensywą morale Niemców, 3 sierpnia 1943 roku Armia Czerwona rozpoczęła kontrofensywę na Biełgorod i Charków. W 21 dni front o szerokości ponad 300 km przesunął się o 140 km na zachód. W walkach toczonych od 5 lipca do 31 sierpnia 1943 roku niemieckie grupy armii „Środek” i „Południe” straciły ponad 416 tys. żołnierzy, w tym 68 tys. zabitych i 35 tys. zaginionych. Natomiast Armia Czerwona według najnowszych danych straciła aż 1,68 mln zabitych, rannych, zaginionych i chorych. Ale Sowieci mieli możliwość uzupełnienia tych ubytków, podczas gdy ich przeciwnicy – nie.
Klęska pod Kurskiem oznaczała, że Wehrmacht bezpowrotnie utracił inicjatywę na froncie wschodnim i od tej pory stale cofał się pod naporem Armii Czerwonej. Gen. Fuller tak podsumował walki w drugiej połowie lata 1943 roku: „Niemiecki odwrót był metodyczny, dzienny etap wynosił przeciętnie od półtorej do trzech i pół mili. To, że pościg Rosjan nie był szybszy, wynikało prawdopodobnie z trudności w zaopatrzeniu”.
[i]Zbigniew Wawer - historyk wojskowości, autor książek, filmów dokumentalnych i programów telewizyjnych poświęconych drugiej wojnie światowej[/i]