Żołnierze II Brygady wyróżnili się męstwem już w pierwszych walkach jesienią 1914 roku. Prym wiódł kapitan Bolesław Roja, „dzielny, ale wariat”, jak mawiał pułkownik Józef Haller. Tego właśnie „wariata” pod Młotkowem namalował w naszym zeszycie Marek Szyszko, jak zwykle przedstawiając z talentem i znawstwem sceny, których nikt przed nim nie uwiecznił ani na fotografii, ani na obrazie.
Zimą przyszło zaś legionistom toczyć boje z o wiele silniejszym nieprzyjacielem w mroźnym piekle karpackiej zimy. Ale nie puścili Rosjan przez przełęcze na niziny węgierskie. Jak przypomina autor dzisiejszego odcinka Piotr Szlanta, w grudniu 1914 roku delegacja młodzieży akademickiej z Budapesztu podarowała im ręcznie wyszywany sztandar z Orłem Białym, a kilku studentów wyraziło chęć wstąpienia do Legionów. Trzy miesiące później dowódca 6. Dywizji Piechoty żałował, iż wyłączono „dzielne bataliony Legionów” spod jego komendy i wyrażał „najwyższe uznanie dzielnym ich dowódcom”.
Miłym słowom i gestom nie towarzyszyły poczynania cesarsko–królewskiego dowództwa. Austriacy podejrzewali Polaków o uparte dążenie do niepodległości, czym mogli przysporzyć sporych kłopotów politycznych. Podejrzenia były, co tu gadać, jak najbardziej uzasadnione w odniesieniu do tych młodych chłopców krakowskich, lwowskich, tarnowskich, sądeckich, rzeszowskich garnących się do szeregów z polską komendą i polskimi odznakami. Ale przewrotność c.k. generałów polegała na tym, że dawali legionistom najgorsze uzbrojenie i wyposażenie, zaopatrywali ich na szarym końcu i w stopniu niewystarczającym, a wymagali od nich największych poświęceń, kierując ich na najbardziej zagrożone odcinki frontu.
Owa austriacka przewrotność – ujawniona wcześniej na przykład podczas rzezi galicyjskiej, a później w traktacie brzeskim, kiedy lekką ręką oddawali Rosjanom naszą Chełmszczyznę bądź kiedy zbroili Ukraińców przeciw Polakom – zatruwa pamięć o „dobrym monarsze” z Wiednia. Legionowego dążenia do niezawisłości to nie osłabi, a przeciwnie – po czterech latach pchnie II Brygadę do desperackiego kroku pod Rarańczą...
[i]Maciej Rosalak