[srodtytul]Największy desant w dziejach[/srodtytul]
Lądująca na słabo bronionej plaży „Utah” (choć nie w przewidzianym miejscu) 4. DP za cenę niespełna 200 zabitych, rannych i zaginionych chwyta przyczółek, na którym do następnego dnia pojawi się 32 tys. żołnierzy, 3200 pojazdów i 2500 t zaopatrzenia. Dramat dosięga za to lądujących na sześciokilometrowej, bronionej przez 15 niemieckich punktów ogniowych plaży „Omaha” sąsiadów ze słynnej „Wielkiej Czerwonej Jedynki”. Niespodziewane przeszkody dla barek, wysoka fala i niemiecki ogień dziesiątkują Amerykanów. Panuje chaos, pozbawieni osłony sa-perzy lądują w pierwszej linii i zamiast przygotowanych na ćwiczeniach 16 przejść przez niemieckie przeszkody otwierają tylko trzy, i to za cenę 270 poległych. Płk Taylor podrywa zalegających wśród trupów i rannych przerażonych żołnierzy 16 RCT (Regimental Combat Team) okrzykiem: „Tylko dwa rodzaje ludzi zostają na plaży! Zabici i ci, którzy zginą! Sp… y stąd, i to migiem!”
Do 1. DP nie dotarła przekazana zbyt późno informacja, że byłych sowieckich jeńców zastąpili w bunkrach weterani z 352. DP. Na szczęście dla Amerykanów dywizję uzupełniono słabowitymi poborowymi, a jej część odciągnął nocą dywersyjny zrzut „wybuchowych” lalek pod Carentan. Jednak setki „G.I.’s” zginą od kul chorowitego 21-letniego Heinricha Severloha, który odpowiadał za „kombinowanie” żywności na pobliskich fermach. Zanim o godz. 15.30 opuści on bunkier Widerstandsnest 62, wystrzeli ze swego karabinu maszynowego MG 42 aż 12 tys. pocisków. Na swoje szczęście nie zostanie rozpoznany wśród jeńców. Przed południem dowodzący 1. Armią gen. Bradley rozważa przerwanie ataku na feralnej plaży i skierowanie napływającego wciąż wojska i czołgów na „Utah”. Jednak weterani z 1. DP wyrywają się z matni. Do wieczora odpychają Niemców na ok. 2 km, ale ze spodziewanych 2400 t zaopatrzenia dociera tylko 100 t. Cena sukcesu to 2500 poległych, rannych i zaginionych.
W sektorze brytyjskiej 2. Armii D-Day nie przynosi wielkich niespodzianek. Lądująca z powodzeniem na plaży „Gold” 50. DP wieczorem wdziera się do Arromanches i Bayeux. Na „Juno” Kanadyjczycy z 3. DP odpierają czołgi 21. DPanc., mszcząc się za klęskę pod Dieppe. Ich kolejnymi celami będą Caen i Carpiquet. Ciężkie walki toczą lądujący na plaży „Sword” brytyjscy i francuscy komandosi oraz piechurzy z 3. DP, ale i oni tworzą przyczółek, łącząc się do wieczora z „czerwonymi diabłami” przy dźwięku marsza granego przez dudziarza Billa Millina.
Lądujący nocą spadochroniarze walczą ze zmiennym szczęściem. Brytyjczycy w zasadzie wykonują plan, za to Amerykanie w większości zostają zrzuceni poza przewidzianymi strefami. Aż 1500 żołnierzy 101. Dywizji ginie (wielu tonie w bagnach wraz z 60 proc. sprzętu dywizji) lub idzie do niewoli w pierwszych godzinach walki. Do historii przechodzi okupione ciężkimi stratami lądowanie 82. Dywizji na głowach Niemców w Sainte-Mére-Eglise. Mimo straty 20 proc. ludzi energiczni oficerowie formowali pomieszane oddziały i osiągnęli większość celów. Kolejnym celem „krzyczących orłów” stało się Carentan.
Straty sprzymierzonych nie przekraczały 9500 ludzi. Byłyby wyższe, gdyby nie zaskoczenie i fatalne dowodzenie po stronie niemieckiej. Po doniesieniach o nocnych zrzutach prawdziwych spadochroniarzy oraz odciągających uwagę, imitujących wystrzały kauczukowych lalek von Rundstedt wydał o 4.30 rozkaz do wymarszu pancernej dywizji szkolnej oraz 12. DPanc. SS. Rozkaz ten anulowało OKW, które dopiero o… godz. 15.40 zezwoliło sztabowi nieobecnego Rommla na użycie obu jednostek. Dlatego pierwsze poważne kontrataki wyprowadzili Niemcy dopiero o godz. 16. Zbyt późno, by powstrzymać wylewające na plażach potoki ludzi i sprzętu. Wał atlantycki się walił.
Czas grał tylko w jedną stronę. Pierwsze elementy ciągniętych przez 160 holowników sztucznych portów przybyły pod Vierville-Saint-Laurent (Mulber-ry A) i Arromanches (Mulberry B) 9 czerwca, a ich budowa pozwoliła na szybkie wsparcie przyczółków. Wprawdzie sztormy szalejące na kanale między 19 a 22 czerwca zniszczyły Mulberry A, ale aż do uruchomienia portu w Cherbourgu (połowa lipca) jego brytyjski odpowiednik z powodzeniem pełnił rolę życiodajnej arterii. Zajęcie wyspy Walcheren i oczyszczenie z min portu w Antwerpii pozwoli w końcu listopada na puszczenie tamtędy strumienia 19 tys. ton zaopatrzenia dziennie i zakończy służbę Mulberry B. W ciągu pięciu miesięcy umożliwił on posłanie do walki ponad 2 mln żołnierzy, miliona pojazdów i transport 4 mln ton zaopatrzenia. Rzeka paliwa popłynęła na ląd z tankowców specjalnie zbudowanym rurociągiem.
[srodtytul]Normandzki Stalingrad czy Dunkierka?[/srodtytul]
6 czerwca to tylko początek wielkiej bitwy, w której walczący o życie, ściągający wojska z frontu wschodniego Niemcy stawią pośród otoczonych płotami normandzkich pól (bocages) zaciekły opór. Cherbourg padnie dopiero 27 czerwca, zrujnowane alianckimi bombami Caen – 19 lipca. Dopiero tydzień później niemieckie dywizje rozpoczną odwrót, odgryzając się jednak 7 sierpnia pod Mortain. Ich niepowodzenie doprowadzi 11 sierpnia do zamknięcia ponad 120 tys. żołnierzy Führera w „butelce” pod Falaise, której „korkiem” do 21 sierpnia będzie polska 1. DPanc. generała Maczka. Błędy w dowodzeniu i nieszczelności alianckiej obręczy sprawią jednak, że potencjalny Stalingrad stanie się tylko niemiecką Dunkierką. Niemcy stracą wprawdzie 220 czołgów, 990 dział i 7 tys. pojazdów, ale połowa otoczonych żołnierzy przerwie się ku Sekwanie.
W trzy miesiące padło 54 754 Niemców, 339 tys. odniosło rany lub poszło do niewoli. Poległo 20 138 Amerykanów, 105 tys. zostało rannych, a z jednostek brytyjskich, kanadyjskich i polskich ubyło 21 138 poległych i 62 tys. rannych. Do listy strat trzeba dopisać 16 tys. lotników, z których 8536 nosiło skrzydełka USAAF. Mimo strategicznego zwycięstwa aliantów koniec wojny był wciąż daleki. Pewien amerykański oficer zauważył: „Może i Niemcy nie mają już nic. Ale tym niczym potrafią się diabelnie dobrze posługiwać”.
[i]Andrzej Nieuważny, historyk z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku[/i]