O dymisję z Legionów Piłsudski wystąpił po bitwie pod Kostiuchnówką (pisaliśmy o niej przed tygodniem). Powodował się gniewem i rozżaleniem z powodu wielkich strat, jakie poniosły jego waleczne pułki, niedozbrojone, źle zaopatrywane i na dodatek wystawione przez dowództwo austriackie oraz sąsiednie oddziały węgierskie na okrążenie i unicestwienie z rąk czterokrotnie silniejszych Rosjan. Powodował się też odpowiedzialnością dowódcy, który – aby uniknąć krwawych łaźni w przyszłości – chciał większej samodzielności Legionów i pełnego dostępu do broni, amunicji, mundurów i strawy. Ale nade wszystko powodował się kalkulacją polityczną.
Wedle jego żądań Legiony miały się przerodzić w prawdziwe wojsko polskie, podległe polskiemu rządowi, walczące o niepodległość Polski jasno zagwarantowaną przez mocarstwa centralne. Jesienią 1916 roku Niemcy i Austriacy godzili się na ustępstwa, a cesarz austriacki zgodził się nawet wyodrębnić Galicję z myślą o przyszłym połączeniu z Królestwem Polskim. Wreszcie w akcie 5 listopada oba mocarstwa zapowiedziały utworzenie naszego państwa. Tymczasowa Rada Stanu i jej komitet wykonawczy zyskały niektóre funkcje władz państwowych.
Piłsudskiego wszędzie witały owacje tłumów, a do jego powozów zaprzęgali się młodzi ludzie. Ale nasz bohater był jak wilk z bajki Mickiewicza, który szybko dostrzegł psią obróżkę: austriacki korpus posiłkowy i niemiecki Polnische Wehrmacht zamiast Legionów...
Dostrzegł też nowy układ geopolityczny po rewolucji lutowej w Rosji i w gotowości do przystąpienia do wojny Stanów Zjednoczonych. Był twardy na przekór nie tylko dotychczasowym sojusznikom germańskim, ale euforii znacznej części naszego społeczeństwa.
Żołnierze natomiast dowiedli, jak bardzo ufają swemu Komendantowi. Odmówili przysięgi, która miała zostać złożona obcym monarchom, i – jak on do Magdeburga – trafili do obozów w Beniaminowie i Szczypiornie. Inni czekali nań w tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Historia rychło dowiodła, jak słuszny był gniew, upór i kalkulacje Piłsudskiego. Jesienią 1918 roku wróci do Warszawy jako Wódz i Naczelnik całego narodu.