Znaleźli tu schronienie w XVIII wieku, uciekając przed prześladowaniami religijnymi po odrzuceniu przez siebie reform prawosławnych obrzędów wprowadzonych przez patriarchę Nikona. Wielu z nich aż do dziś przetrwało w wierze przodków, kultywując dawny język, obyczaje i kuchnię.
Gospodarstwa starowierców wyróżniały się zawsze skromnością i czystością, mają oni też szczególnie sympatyczny stosunek do zwierząt – świnki pasą się na urozmaiconym szerokim wybiegu, a pies idzie we wsi środkiem drogi – znak, że nikt w niego jeszcze kamieniem nie celował.
Ciekawe, że starowiercy nie tylko zachowali w jadłospisie starodawne potrawy według receptur przywiezionych z Rosji, ale także na swój oryginalny sposób adaptowali nowe produkty, na przykład ziemniaki, tworząc z nich oryginalne, własne potrawy.
Z tradycji rosyjskich pochodzi np. szczi, czyli kapuśniak z mięsem lub rybami, kisłyje bliny – kwaśne bliny – rodzaj racuszków z ciasta drożdżowego, czy sołoducha, rodzaj kwasu chlebowego. Starowiercy zawsze słynęli z sadownictwa, robili własne wędliny, sery. Potem, nie wcześniej niż w XIX wieku przyjęło się przekonanie, że staroobrzędowe gospodynie robią rekordową ilość potraw z ziemniaków, między innymi bulbisznicę, rodzaj kartoflanki z grzybami, bulbisznije bliny, czyli placki ziemniaczane, placki zwane lepioszkami, ale także zupełnie nieznane gdzie indziej bulbisznije pirogi. Ich szczególna oryginalność polega na tym, że ziemniaki występują tu zarówno jako główny składnik ciasta (po ugotowaniu), jak i farszu (starte na surowo). Takie same pieczone pierogi nadziewa się też często startą i podsmażoną marchewką.
Polecam też nieco inną wersję kiszki kartoflanej, robioną z dodatkiem omawianej przed tygodniem kaszy jęczmiennej.