Mieć nosa

Dzieje Francji w drugiej wojnie światowej potoczyły się dość osobliwym torem: najpierw kompromitująca klęska, później marszałek Pétain na czele „zone libre”, Wolni Francuzi poza krajem i wątła (wątlejsza niż u Włochów) partyzantka miejscowa, dalej przykręcenie śruby przez Niemców (ze ścinaniem toporem włącznie), wreszcie D-Day, powstanie paryskie i defilada zwycięstwa.

Publikacja: 06.11.2009 05:22

Mieć nosa

Foto: Rzeczpospolita

A na koniec rozliczenia – te oficjalne i te „ludowe” będące zwykłymi linczami na kolaborantach i sympatykach Vichy. Ta skondensowana opowieść nie wygląda na przesadnie chlubną. W pierwszej wojnie światowej jeden z najsłynniejszych francuskich sloganów bojowych brzmiał: „On les aura!” (Dostaniemy ich!). W drugiej też Niemców dostali – za niepomiernie mniejszą cenę, ale też i chwałę.

Powstanie Warszawskie i paryski zryw to zjawiska tak niewspółmierne, że trudno je umieścić w tej samej kategorii pojęciowej. Wszelkie porównania uświadamiają nam straszliwą tragedię polskiego losu z taką mocą, że ogarnia nas przeraźliwy smutek. Bo myśmy ich, czyli Niemców, wtedy nie dostali, do tego płacąc niepomiernie większą cenę. To tak, jakby Francja skazana była na ostateczne zwycięstwo, Polska zaś na klęskę, bo przecież trudno nazwać zwycięstwem zwasalizowanie naszego kraju przez Stalina. Jakby ciągle działała historyczna Nemezis.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Historia
Kim naprawdę był Hans Kloss
Historia
Jakie tajemnice skrywa jeszcze więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie
Historia
Zrabowany pierścień króla Zygmunta Starego w niemieckich rękach
Historia
Lądowa epopeja żaglowca Vasa
Historia
Wikingowie: w poszukiwaniu nowego domu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama