W nieukończonej powieści „Ałyj mach”, mającej być kontynuacją „Białej gwardii”, powiada się o Piłsudskim z ukraińska: „Win łaje intelihencju, ale łubyt, koły jomu każut: Ta wyż samy intelihent. Tak, tak...”. O Polakach, generalnie, w opisywanym przez Bułhakowa Kijowie panować miała następująca opinia: „To dżentelmeni. Zabijają tylko czerwonych”. W szczegółach wygląda to zdecydowanie gorzej. Jedna z bohaterek powieści Ksenia Opanosowna Brucz opowiada: „Cóż tam wojna. Cóż tam zbrodnie na niewinnych ludziach?... Wszak należymy do kultury europejskiej... A Polacy to kulturalny naród. Wszyscy grają Chopina i wszyscy mówią po francusku. I co niedzielę słuchają mszy katolickiej. Po każdej potyczce ustawiają ołtarz polowy i wychwalają Pana. A przed podniesieniem, tydzień w tydzień doprowadzają przed ołtarz związanych drutami brańców, sokoły nasze. I każą im się ukorzyć przed tym ołtarzem. Jakby Bóg nigdy nie zmartwychwstał!!! O Boże... Boże...”.
[ramka][b]W INSTYNKCIE NARODU[/b]
Piłsudski nie wymaga jakiejś obrony, że jego wielkie miejsce w historii jest nie do naruszenia. W historii, ale również w polskości, w instynkcie narodu, który zawsze w ciężkich chwilach będzie się ku niemu zwracał
[i]Jan Lechoń – „Dziennik”[/i][/ramka]
„– Głowę daję, że pan Piłsudski nic o tym nie wie. Po pierwsze: pan Piłsudski to nie katolik. Po drugie... Był na Sybirze. A tam go nie czerwoni posłali. Po trzecie... – Leonid Aleksandrowicz odgiął palec i zachmurzył się. (...) A po trzecie: pan Piłsudski właśnie przychodzi nas bronić!