Niecałe dwa tygodnie później w stoczni marynarki wojennej w Brooklynie (Nowy Jork) zjechał z pochylni siostrzany pancernik USS „North Carolina”. Jego wodowanie było opóźnione o blisko rok, bo sztabowcy jeszcze w ostatniej chwili zmieniali konstrukcję okrętu.
Przez dwie powojenne dekady waszyngtońska administracja oszczędzała na zbrojeniach. Po traktacie waszyngtońskim z 1922 roku ograniczającym zbrojenia na morzu Amerykanie złomowali 30 dużych, nowoczesnych okrętów wartych ok. 300 mln dol. W ciągu ośmiu lat (1922 – 1930) zbudowali 11 – głównie małych – jednostek, gdy pozostałe potęgi morskie 400. Dopiero w 1933 roku marynarka dostała większe pieniądze – prezydent Roosevelt z sum przeznaczonych na likwidację bezrobocia przyznał 238 mln dol. na 32 nowe okręty. Amerykańska marynarka nie mogła się zdecydować, czy nowe pancerniki mają być szybkie czy też silnie opancerzone. Dopiero po 50 projektach, w 1936 roku, sztabowcy podjęli decyzję i wybrali szybki (30 węzłów) okręt z armatami o kalibrze 360 mm. Po doniesieniach wywiadu, że Japończycy przygotowują ogromne pancerniki, Amerykanie w 1937 roku zwiększyli kaliber armat do 410 mm. Ostatecznie klasa „North Carolina” miała zgodnie z traktatowym limitem wyporność 35 tys. ton, ale szybkość spadła do 27 węzłów. Głównym atutem okrętu nie była szybkość ani gruby pancerz, lecz dalekosiężne działa. „North Carolina” i siostrzany „Washington” kosztowały po 70 mln dolarów. W 1938 roku Amerykanie porzucili ograniczenia wyporności i oficjalnie przystąpili do konstrukcji pancerników o wyporności 45 tys. ton.
Wybuch wojny rozwiązał kłopoty z finansowaniem rozbudowy floty. Ustawa Vinsona-Walsha z lipca 1940 roku powiększała marynarkę USA o 70 proc. – była to największa rozbudowa floty w historii USA. Tuż po kapitulacji Paryża szef operacji morskich Harold Stark dostał od kongresu 4 mld dolarów na program budowy 257 okrętów o masie 1,3 mld ton. Wśród zamówionych jednostek były dwa szybkie pancerniki, pięć pancerników typu „Montana”, sześć ciężkich krążowników, 18 lotniskowców, 27 krążowników, 115 niszczycieli, 43 okręty podwodne i 15 tys. samolotów. W 1940 roku Amerykanie planowali, że pod koniec lat 40. będą mieli 17 nowoczesnych pancerników, flotę potężniejszą od jakiegokolwiek innego państwa lub kombinacji państw i będą w stanie prowadzić operacje na dwóch oceanach.
Pancerniki o wyporności 45 tys. ton były nie tylko największymi w amerykańskiej flocie, ale i najszybszymi – osiągały 33 węzły, tyle samo co lotniskowce, i nadawały się do ich ochrony. Pierwszy z sześciu zamówionych kolosów, nazwany „Iowa”, był wodowany 27 lipca 1942 roku w brooklyńskiej stoczni marynarki wojennej. Matką chrzestną była Marry A. Wallace – żona wiceprezydenta USA. Ten okręt zjechał z pochylni siedem miesięcy przed terminem. Wszedł do służby w 1943 roku. Służyło na nim ok. 2 tys. marynarzy. Miał dziewięć armat kal. 406 mm, które według konstruktorów z US Naval Gun Factory w Waszyngtonie (DC) były równie skuteczne jak armaty „Yamato” o kal. 460 mm. Pocisk z „Iowa”, nawet po przeleceniu 32 km przebijał pancerz o grubości 33 cm lub żelbet o grubości 4 m.
Amerykanie planowali budowę pięciu jeszcze większych okrętów klasy „Montana” o wyporności 65 tys. ton, uzbrojonych w 12 dział kal. 406 mm. Dla tych jednostek musieliby zbudować kolejną hutę, kosztującą 36 mln dol. Jej budowa trwałaby rok, a osiągniecie pełnej mocy produkcyjnej dodatkowe 18 miesięcy. Brakowało też stoczni. W czasie II wojny światowej w USA działało osiem stoczni marynarki wojennej i 64 prywatne, ale priorytet miały lotniskowce, bo okazało się, że to samolot rozstrzyga bitwy. Lotnictwo pokładowe na Pacyfiku zostało powiększone z 1700 samolotów na początku lipca 1940 roku do 86 tys. maszyn 1 stycznia 1945 roku. Pancerniki straciły pozycję najpotężniejszych okrętów. W czasie wojny rząd USA wydał na marynarkę wojenną 41,2 mld dolarów – więcej pochłonęło tylko lotnictwo (44,8 mld dolarów).