Wrzesień 1939 r. przyniósł Polakom we Lwowie bolesne rozczarowania. Najpierw klęska kampanii wrześniowej, podział terytorium Polski między Niemcy i ZSRR, potem upadek polskiej państwowości, a na końcu radziecka okupacja. To wszystko było jednak zaledwie preludium nadchodzących wydarzeń.
22 października 1939 r. na zagrabionych wschodnich terytoriach Rzeczypospolitej sowieckie władze zorganizowały wybory do Zgromadzenia Narodowego Zachodniej Ukrainy i Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, które miały stanowić tymczasowe organy administracyjne. Ludność została zmuszona do głosowania przemocą i terrorem, a wynik wyborów był z góry przesądzony. Można było oddać głos tylko na wyznaczonych kandydatów, a lokali wyborczych demonstracyjnie pilnowali funkcjonariusze NKWD. Po fikcyjnych wyborach obydwa zgromadzenia odbyły narady (w Białymstoku pod hasłem: „Śmierć białemu orłowi"), których efektem było wystąpienie do Rady Najwyższej ZSRR z wnioskami o włączenie anektowanych terytoriów odpowiednio do Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR.
Władze sowieckie zamierzały doprowadzić do zniszczenia polskości i zatarcia wszelkich granic między „rdzennymi" radzieckimi ziemiami a nowo przyłączonymi. Jedną z metod – obok eksterminacji – były wywózki polskiej inteligencji w głąb Związku Radzieckiego. Wielkie deportacje dokonały niewyobrażalnego spustoszenia w strukturze społecznej okupowanych terytoriów. Wywoływały też ogromny lęk u tych, którzy jeszcze pozostawali w swoich domach. W każdej chwili bowiem bolszewicy mogli przyjść po nich.
?W latach 1939–1944 Polacy we Lwowie doświadczyli dwóch okupacji: sowieckiej i niemieckiej
II wojna światowa. Wykorzenić polskość z Lwowa
Szczególnie brutalnym przejawem polityki depolonizacji Kresów Wschodnich były dwie wielkie wywózki – w kwietniu i czerwcu 1940 r. To właśnie one nadszarpnęły wiarę Polaków w poprawę ich sytuacji. Do tego czasu łudzono się jeszcze, że potęga aliantów zwycięży połączone siły Niemiec i ZSRR. W czerwcu 1940 r. te nadzieje okazały się płonne. We Lwowie narastały lęk, zniechęcenie i poczucie beznadziei. Do złych nastrojów doszły jeszcze wciąż pogarszające się warunki życiowe: głód, nieustanne zimno, brak podstawowych produktów. Nie pomagało też ciągłe zagrożenie aresztowaniem i deportacją. Barbara Mękarska-Kozłowska wspominała w swoich zapiskach: „Boję się, boję się. (...) Po tych wywożeniach to ludzi ogarnął taki obłędny strach, że po nocach nie śpią, na lada turkot auta zrywają się oblani potem. (...) Chwilami otwierają się mroczne części mej duszy i myślę, że nie przetrwam, że popełnię samobójstwo, jeśli nas wywiozą. Ale ja się boję, ordynarnie się boję".