Strajki z lipca i sierpnia 1980 r. odbywały się oczywiście pod czujnym okiem Służby Bezpieczeństwa, a jej funkcjonariusze próbowali wpływać na ich przebieg. Na szczęście ich możliwości, wbrew głoszonym przez niektórych opiniom o wszechwładnej bezpiece, okazały się skromne. Na tyle skromne, że w wyniku robotniczych protestów powstały niezależne od władz związki zawodowe…
[srodtytul]Szkolenie „przywódców” strajków[/srodtytul]
Po Grudniu „70 w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przygotowano „koncepcję operacyjnego przygotowania na konflikt w szerszej skali”. Starano się wyciągnąć wnioski z tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu. Zamierzano więc wcześniej przygotować i odpowiednio przeszkolić tajnych współpracowników SB, aby byli gotowi do „przejęcia w razie strajków roli przywódczej, a następnie kierowania spokojnym ich przebiegiem i niedopuszczenia do skierowania ruchu strajkowego na niebezpieczne politycznie tory”. Zamierzenia ambitne, ale jak się okazało, nierealne. Jak stwierdzał niespełna tydzień po podpisaniu porozumień sierpniowych Władysław Ciastoń, dyrektor Departamentu III „A” MSW, podsumowując działania resortu: „możemy już dzisiaj towarzysze stwierdzić, że w sytuacji masowej solidarności, a szczególnie strajków typu okupacyjnego, nasze pozytywne profilaktyczne oddziaływania są bardzo ograniczone, nieskuteczne, a przeciwdziałania wręcz niemożliwe”. Było to właściwie przyznanie się do klęski…
[srodtytul]„Przerwy w pracy” i smutni panowie[/srodtytul]
Doszło do tego, mimo że SB miała informacje o planowanych protestach, np. o przygotowywanym przez Bogdana Borusewicza strajku w Stoczni Gdańskiej, nie pozwoliło im zapobiec nawet oddelegowanie specjalnej grupy funkcjonariuszy z Rakowieckiej do miast, w których sytuację uznano za najpoważniejszą. Niestety, poza stwierdzeniem Władysława Kucy (odpowiedzialnego przed powstaniem „Solidarności” m.in. za zwalczanie wolnych związków zawodowych): „Z ramienia centrali kierowałem grupą funkcjonariuszy MSW od pierwszego do ostatniego dnia strajku w Gdańsku, a wcześniej w Lublinie”, nie wiemy praktycznie nic więcej o ich misji.Od początku „przerw w pracy”, bo tak określały wówczas władze PRL robotnicze protesty, płynęły raporty z MSW na szczyty Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dzięki nim dzisiaj wiemy, że fala strajków (jeszcze nie okupacyjnych – protestujący po zakończeniu swej zmiany wracali po prostu do domów) rozpoczęła się 1 lipca w dniu ogłoszenia podwyżki cen „niektórych gatunków wędlin i mięsa”. Wówczas to w Wydziale Aparatury Wtryskowej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu pracy nie podjęło 270 osób, a w Wydziale Mechanicznym Zakładów Metalurgicznych „Pomet” w Poznaniu – 220. Od tego dnia codziennie (a od połowy sierpnia nawet co kilka godzin) spływały meldunki SB o rozwoju protestów. Były one głównym źródłem wiedzy partyjnych decydentów, a więc także podstawą podejmowanych przez nich decyzji.