Major Czesław Blicharski: Niepodległość jest w sercu

Współczesna kultura to karykatura tego, za co przelewaliśmy krew – mówi mjr Czesław Blicharski

Publikacja: 10.11.2010 03:13

Mjr Czesław Blicharski

Mjr Czesław Blicharski

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

[b]Rz: Jak pan świętuje rocznicę niepodległości?[/b]

[b]major Czesław Blicharski, lotnik 300 Dywizjonu Bombowego, rówieśnik II Rzeczypospolitej:[/b] Której? Tej obecnej? Uchowaj Boże, bym ją świętował! Nie tak ją sobie wyobrażałem w czasie II wojny. Najpierw trzeba ustalić znaczenie słowa „niepodległość”. Dla wielu to nadal wyraz obcy.

[b]Nie podoba się panu dzisiejsza Polska?[/b]

Jestem bardzo rozczarowany. Nie o takiej Polsce marzyłem na Zachodzie.

[b]Czym jest pan zawiedziony? Postępowaniem rządu? Politykami? Polskim społeczeństwem?[/b]

W zasadzie wszystkim. To może zabrzmi za ostro, ale wydaje mi się, że nie mamy w tej chwili do czynienia z narodem polskim. To jest masa etniczna. Za świadomy naród polski uznałbym może 5 – 10 procent z nas. Mówię tak, choć mogę zranić uczucia ludzi, którzy urodzeni w tym powojennym systemie nie mają odpowiedniej wrażliwości historycznej.

[b]Dlaczego aż tak krytycznie ocenia pan Polaków?[/b]

Choć żyję tu od 1956 roku, czyli szmat czasu, nadal trudno znaleźć mi na przykład osoby, które – tak jak ja – uważają, że Ludowe Wojsko Polskie wcale polskim nie było.

[b]Są już tacy ludzie. Coś się jednak po 1989 roku w naszym kraju zmieniło.[/b]

Miło to słyszeć. Nadal brak mi jednak jednoznacznej oceny historycznej tej armii i całego okresu PRL. Trudno mi wręcz mówić na ten temat, bo dosłownie boli mnie serce. A to w sercu jest prawdziwa niepodległość. Skoro mam już 92 lata, nie chcę zatruwać sobie być może ostatnich miesięcy życia takimi dotkliwymi rozważaniami.

[b]Czym jest w takim razie dla pana prawdziwa niepodległość?[/b]

Moja niepodległość? To 1918 rok. To także mój rodzinny Tarnopol.

[b]Choć po pobycie na Zachodzie i w Ameryce Południowej wrócił pan do Polski i zamieszkał w Zabrzu, to do Tarnopola nigdy pan już nie pojechał. Dlaczego? Jak na znawcę dziejów tego miasta i autora wielu książek o jego historii to raczej nieoczekiwana decyzja.[/b]

Nie byłem tam i na pewno nie pojadę. W oczach został mi bowiem pewien obraz mego miasta sprzed lat. Nie chcę go stracić. To, jak wygląda miasto dziś, mogłoby przykryć obraz mojego Tarnopola.

Miasto odwiedziła natomiast kilka lat temu moja córka. Pozwoliłem na to, żeby jej oczyma spróbować zobaczyć to, co zostało tam z dawnego Tarnopola. Niestety, np. grobu mego ojca już tam nie znalazła.

[b]W zamian za pańskie bogate archiwum, które ostatecznie przekazał pan Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w Krakowie, oferowano panu wcześniej honorowe obywatelstwo Tarnopola. Dlaczego nie był pan tym zainteresowany?[/b]

To może trudno zrozumieć komuś znacznie młodszemu, ale dla mnie Kresy Wschodnie – w idealnym układzie – wciąż są z nami. One nie odeszły, to my się stopniowo od nich oddalamy. Przeżyłem w PRL czasy wyśmiewania i zohydzania dawnej historii Polski. Nawet ucałowanie ręki kobiety uznawano za cmok-nonsens. Samo określenie „Kresy Wschodnie” było przecież odrzucane. Wymyślono jakieś „tereny zabużańskie”. Ale w takim razie pytam takich znakomitych geografów, gdzie są „tereny zaniemeńskie”, „zahoryńskie” itd.?

[b]Postanowił więc pan zdeponować swoje archiwum w Krakowie. Skąd akurat taki wybór?[/b]

Uznałem, że to jest miasto, które zadba o pamięć o Kresach i przechowa ją dla kolejnych pokoleń. Tak jak pamięć o zachodniej kulturze – prawdziwej, a nie tej w jej współczesnej formie, która często okazuje się karykaturą tego, za co przelewaliśmy krew. To ta kultura kształtuje, według mnie, narodową tożsamość i przywraca pojęcie służby krajowi, narodowi. Dziś, niestety, najczęściej zupełnie nieznane. Właśnie po to zostawiam tu swoje zbiory. To też kawałek niepodległości.

[i] —rozmawiała

Ewa Łosińska[/i]

[ramka]Sylwetka:

92-letni mjr Czesław Blicharski to lotnik 300 Dywizjonu Bombowego Ziemi Mazowieckiej. Walczył w Anglii, brał udział w bombardowaniu Drezna w 1945 r. Po latach pracy w Londynie, Argentynie i Urugwaju w 1956 r. wrócił do Polski. Na emeryturze poświęcił się uwiecznianiu pamięci o dziejach rodzinnego Tarnopola. W 2008 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. —eł[/ramka]

Historia
Rocznica wyzwolenia Auschwitz. Przemówią tylko Ocaleni
Historia
W kwietniu ruszy ekshumacja ofiar zbrodni UPA we wsi Puźniki
Historia
Obraz panny na niedźwiedziu odnaleziony w opactwie w Tyńcu
Historia
Nieprzyzwoity zachwyt nad kością słoniową
Historia
Jerzy Haszczyński: Jaką rolę w moim życiu odegrał Jimmy Carter