Moja niepodległość? To 1918 rok. To także mój rodzinny Tarnopol.
[b]Choć po pobycie na Zachodzie i w Ameryce Południowej wrócił pan do Polski i zamieszkał w Zabrzu, to do Tarnopola nigdy pan już nie pojechał. Dlaczego? Jak na znawcę dziejów tego miasta i autora wielu książek o jego historii to raczej nieoczekiwana decyzja.[/b]
Nie byłem tam i na pewno nie pojadę. W oczach został mi bowiem pewien obraz mego miasta sprzed lat. Nie chcę go stracić. To, jak wygląda miasto dziś, mogłoby przykryć obraz mojego Tarnopola.
Miasto odwiedziła natomiast kilka lat temu moja córka. Pozwoliłem na to, żeby jej oczyma spróbować zobaczyć to, co zostało tam z dawnego Tarnopola. Niestety, np. grobu mego ojca już tam nie znalazła.
[b]W zamian za pańskie bogate archiwum, które ostatecznie przekazał pan Fundacji Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego w Krakowie, oferowano panu wcześniej honorowe obywatelstwo Tarnopola. Dlaczego nie był pan tym zainteresowany?[/b]
To może trudno zrozumieć komuś znacznie młodszemu, ale dla mnie Kresy Wschodnie – w idealnym układzie – wciąż są z nami. One nie odeszły, to my się stopniowo od nich oddalamy. Przeżyłem w PRL czasy wyśmiewania i zohydzania dawnej historii Polski. Nawet ucałowanie ręki kobiety uznawano za cmok-nonsens. Samo określenie „Kresy Wschodnie” było przecież odrzucane. Wymyślono jakieś „tereny zabużańskie”. Ale w takim razie pytam takich znakomitych geografów, gdzie są „tereny zaniemeńskie”, „zahoryńskie” itd.?