Polscy historycy o wypędzeniach

Prof. Manfred Kittel, dyrektor Centrum przeciwko Wypędzeniom sondował, jak Polacy przyjmą jego koncepcję berlińskiej wystawy

Publikacja: 17.11.2010 02:00

Berlińską wystawę przygotowuje fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Na zdjęciu wysiedlenia Nie

Berlińską wystawę przygotowuje fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Na zdjęciu wysiedlenia Niemców w 1946 r.

Foto: CFK/FORUM

Prof. Manfred Kittel podczas konferencji socjologów i historyków „Migracje przymusowe w Europie” w Zielonej Górze wygłosił wykład „Czy Niemcy rzeczywiście na nowo chcą napisać historię?”. Przekonywał, że nie. Szef berlińskiego Centrum nie uważa za konieczne, by przede wszystkim dokładnie określić, kto to jest wypędzony.

– W myśl definicji sprzed pół wieku są nimi cywile z Wrocławia, ale i strażnik z Auschwitz – mówiła dr Beata Halicka z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.

– W Niemczech każdy instynktownie rozróżnia, kto jest wypędzonym – bagatelizował Kittel.

[srodtytul]Ważne miejsce Polski[/srodtytul]

A to właśnie wypędzeni Niemcy będą najważniejszą częścią berlińskiej wystawy przygotowywanej przez fundację Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Przymusowe migracje zostaną pokazane w kontekście zbrodniczej polityki nazistowskich Niemiec oraz na tle wypędzeń, które w XX w. miały miejsce na przestrzeni od Turcji jeszcze przed pierwszą wojną światową po Jugosławię w latach 90.

Polska, według obietnic Kittla, ma zająć w centrum ważne miejsce. – Przez konkretne przypadki będziemy pokazywać w politycznych i ideologicznych kontekstach cały wymiar przemocy. Wypędzenia w 1939 roku w Polsce przedstawione będą jako konsekwencja brutalnej polityki państwa nazistowskiego. To tu w pełni realizowała się rasistowska polityka nazistów, którzy stworzyli centrum ludobójstwa i terroru rozpoczętego już 1 września 1939 roku od zbombardowania Wielunia – mówił Kittel. – Tylko w takim kontekście można zrozumieć, dlaczego narody Europy wschodniej nie chciały po wojnie żyć z Niemcami w jednym państwie.

[srodtytul]Pojednanie zobowiązuje[/srodtytul]

Część stałej ekspozycji w Berlinie ma być poświęcona Łodzi, gdzie funkcjonowało „centrum sterowania zagładą”, oraz Wrocławiowi. To z punktu widzenia Niemców utracona mała ojczyzna, ale dla przybyłych tu Polaków miejsce, gdzie po wojnie zachodzą procesy integracyjne.

Zastrzeżenia polskich historyków wywołał pomysł włączenia do wystawy na podobnej zasadzie Bydgoszczy. – Prof. Kittel wyraźnie chciał wysondować, na ile wywoła to opór – mówiła „Rz” dr Halicka. – A przecież bydgoska „krwawa niedziela” we wrześniu 1939 r. to według propagandy hitlerowskiej krwawa ofiara narodu niemieckiego.

– To przykład relatywizacji i legitymizacji poczynań Niemców przy na pozór empatycznym w swej wymowie projekcie – komentował pomysł Kittla prof. Jerzy Kochanowski z Uniwersytetu Warszawskiego.

Dr Halicka przypomina, że projekt i pomysły prof. Kittla wywołują kontrowersje w samych Niemczech: – To oznacza, że polscy historycy nie są nadwrażliwi, co się nam zarzuca.

Podczas konferencji emocje wywołała również teza Kittla, że dzięki centrum i pokazywanym w nim „kolektywnym doświadczeniom” można stworzyć „wspólną europejską tożsamość”.

– Jedna wspólna pamięć po prostu nie istnieje – stwierdził prof. Kochanowski. – To niebezpieczny stereotyp. Ten projekt jest z pozoru empatyczny, ale są w nim dwuznaczności. Jednak relatywizuje i legitymizuje poczynania Niemców. Jeśli fundacja ma w nazwie pojednanie, chyba zobowiązuje to przynajmniej do skonsultowania tego z historykami z innych krajów.

Dr Halickiej nie podoba się, że fundacja wciąż posługuje się nieprawdziwymi danymi o 2 mln Niemców, którzy stracili życie podczas wypędzania ich z Europy Wschodniej, choć znane w Niemczech badania mówią o najwyżej 600 tys. Zauważa, że fundacja nie próbuje zrewidować definicji z Karty wypędzonych z 1953 r.

– Warto, by odbyła się poważna debata nad tymi podstawowymi kwestiami – uważa. – Każdy ma prawo do opowiadania o swej historii ze swej perspektywy, ale temat był przedmiotem różnych manipulacji politycznych. Los wypędzonych powinien oczywiście budzić współczucie narodów Europy, ale kto ucierpiał bardziej: wypędzeni z domów czy z życia?

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora, [mail=j.kalucki@rp.pl]j.kalucki@rp.pl[/mail][/i]

Prof. Manfred Kittel podczas konferencji socjologów i historyków „Migracje przymusowe w Europie” w Zielonej Górze wygłosił wykład „Czy Niemcy rzeczywiście na nowo chcą napisać historię?”. Przekonywał, że nie. Szef berlińskiego Centrum nie uważa za konieczne, by przede wszystkim dokładnie określić, kto to jest wypędzony.

– W myśl definicji sprzed pół wieku są nimi cywile z Wrocławia, ale i strażnik z Auschwitz – mówiła dr Beata Halicka z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.

Pozostało 86% artykułu
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił