Aktualizacja: 14.02.2019 17:38 Publikacja: 14.02.2019 17:38
Elżbieta Czyżewska jako Noemi w „Niekochanej” Janusza Nasfetera (1965)
Foto: EAST NEWS
Czytając biogram Elżbiety Czyżewskiej, trudno nie dostrzec, że początkowo jej życie toczyło się niczym bajka o Kopciuszku. Los nie oszczędzał przyszłej gwiazdy – ojciec zginął na wojnie, a uboga matka, nie radząc sobie z utrzymaniem dwóch córek, oddała Elżbietę do sierocińca. Co prawda, po kilkunastu miesiącach dziewczyna wróciła, ale zbiorową salę domu dziecka zamieniła na ciasną i ciemną suterenę na warszawskiej Tamce, w okolicy dzisiejszego Muzeum Chopina. Czy już wtedy śniła o scenie i księciu z bajki? Na pewno bardzo chciała się wyrwać z tego miejsca. Z pozoru wyglądała niczym „dziewczyna z sąsiedztwa", nie wyróżniała się z tłumu, lecz już wkrótce jej uroda rozkwitła, a na scenie i przed kamerą po prostu przyćmiewała inne aktorki. One zaś bywały zazdrosne, bo Czyżewska szybko z Kopciuszka stała się królową, a reżyserzy – zarówno filmowi, jak i teatralni – koniecznie chcieli mieć ją w obsadzie, oczywiście w głównej roli. Jak to możliwe, że dziewczyna z nędznej sutereny trafiła na salony i podbiła serca polskiej publiczności? Bez wątpienia miała talent, była inteligentna i zdeterminowana. Potrafiła też skupić na sobie uwagę.
Kolaboracja jest słowem o wydźwięku wybitnie negatywnym. Kojarzona jest niemal wyłącznie ze zdradą. Jako wzór takiej haniebnej postawy stawia się państwo Vichy pod kierownictwem marszałka Philippe’a Pétaina i premiera Pierre’a Lavala.
Do trzech lat więzienia grozi mieszkańcowi Częstochowy, który zaprzeczał zbrodniom popełnionym przez Niemców w obozach koncentracyjnych Auschwitz-Birkenau oraz na Majdanku.
Już opadł kurz po tegorocznej paraolimpiadzie w Paryżu, buchalterzy posegregowali medale według kolorów, obliczyli, jaki statystycznie nakład finansowy przypada na jeden medal, osłabło też zainteresowanie sekundami w wyścigach i centymetrami w rzutach. Można więc zachować się „niesportowo” i zadać pytanie: od jak dawna osoby niepełnosprawne traktowane są po ludzku?
W 1939 r. granica między walką prowadzoną przez regularne Wojsko Polskie a partyzantką tworzoną przez żołnierzy z rozbitych, odciętych bądź „zabłąkanych” oddziałów była bardzo płynna. Wojnę szarpaną przeciwko Niemcom rozpoczął nie tylko major Henryk Dobrzański „Hubal”.
Europejczycy są coraz bardziej przekonani, że mogą wpłynąć na ochronę klimatu poprzez zmianę codziennych nawyków
85 lat temu, 26 października 1939 r., Hans Frank – minister bez teki w rządzie III Rzeszy i wyższy zarządca cywilny okupowanych ziem polskich przy naczelnym dowództwie Wehrmachtu na Wschodzie – proklamował tzw. Generalne Gubernatorstwo (GG).
Nagrodzoną Złotą Palmą „Anorę” ogląda się niczym spadkobierczynię zwariowanych komedii z lat 30. i 40. XX wieku. Tylko że to, czego wtedy ze względu na obowiązującą w Hollywood autocenzurę nie można było pokazać, Sean Baker prezentuje bez żadnych ograniczeń.
Wielkie widowisko „Gladiator II” i współczesne opowieści „Anora” i „Kolonia nr 5” to filmy o ludziach wyrzucanych na społeczny margines.
Wiele poszlak wskazuje, że człowiek oskarżony o zabójstwo prezydenta Johna Kennedy’ego pracował dla sowieckich tajnych służb. Ale czy tylko dla nich?
„JFK” (1991 r.) w reżyserii Olivera Stone’a oceniano skrajnie: albo jako film „absurdalny” i „histeryczny”, albo „dzieło przekonujące” i „polityczny nokaut”. Zgodnie jednak przyznawano, że obraz dobrze oddawał emocje i wątpliwości Amerykanów związane z zamachem na prezydenta Kennedy’ego 22 listopada 1963 r. w Dallas.
Kolaboracja jest słowem o wydźwięku wybitnie negatywnym. Kojarzona jest niemal wyłącznie ze zdradą. Jako wzór takiej haniebnej postawy stawia się państwo Vichy pod kierownictwem marszałka Philippe’a Pétaina i premiera Pierre’a Lavala.
We francuskich dzielnicach emigranckich nienawiść zaczyna rosnąć w chłopcach, którzy ledwo skończyli jedenaście, dwanaście lat. I to jest nasza przegrana – mówi Ladj Ly, twórca filmu „Kolonia nr 5”, który wchodzi na nasze ekrany”.
Istnieje wiele podobnych do siebie lub całkowicie ze sobą sprzecznych teorii dotyczących okoliczności śmierci Johna F. Kennedy’ego. Jedna z nich wydaje się najbardziej racjonalna. Nie tłumaczy przyczyn postępowania Lee Harveya Oswalda, ale wyjaśnia, kto oddał ostatni strzał do prezydenta.
Żadna inna pierwsza dama Ameryki nie miała tyle uroku, kosmopolitycznej ogłady i erudycji, co Jacqueline Lee Bouvier Kennedy. Żadna inna nie była też tak starannie przygotowywana do tego typu roli od najwcześniejszych lat życia.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas