Varsaviana: Rafał Jabłoński: Sanimi po stolicy

Jeszcze przed pięćdziesięciu paru laty po naszych ulicach poruszały się sanie ciągnione przez konie. Sam nimi jeździłem

Aktualizacja: 10.01.2011 16:18 Publikacja: 10.01.2011 15:06

Dzwonki od trojki jeżdżącej po stolicy sprzed 1914 roku – różne kształtem, ale dopasowane dźwiękiem!

Dzwonki od trojki jeżdżącej po stolicy sprzed 1914 roku – różne kształtem, ale dopasowane dźwiękiem!

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Postój dorożek (zamieniających się zimą w sanie) znajdował się na żoliborskiej ulicy Toeplitza (która może jeszcze wtedy nazywała się Ustronie? Nie pamiętam). W każdym razie był to na pewno Nowy Rok, bo jeździliśmy zawsze na Saską Kępę, do dziadka na imieniny.

Sanie wydawały mi się wielkie, ale takie nie były, gdyż już przed wojną prasa narzekała, że „są małe, wąskie, pozbawione oparcia, ledwie zmieścić mogą dwie osoby” (opinia dziennika „Epoka”). Siedziałem między rodzicami, a dorożkarz, widząc dziecko, przykrył nas nie tylko kożuchem, ale owinął mnie w koc. Za pięknie to on nie pachniał. Ruszyliśmy z placu Wilsona i zjechaliśmy Krasińskiego na Wybrzeże Gdyńskie, czyli dzisiejszą Wisłostradą. Wiało od rzeki. Parę razy minęły nas samochody, a na wysokości Nowego Miasta sanie stanęły.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Historia
Kim naprawdę był Hans Kloss
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Historia
Jakie tajemnice skrywa jeszcze więzienie przy Rakowieckiej w Warszawie
Historia
Zrabowany pierścień króla Zygmunta Starego w niemieckich rękach
Historia
Lądowa epopeja żaglowca Vasa
Historia
Wikingowie: w poszukiwaniu nowego domu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama