Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się od września 2008 r. Głównymi oskarżonymi są generałowie Wojciech Jaruzelski (odpowiada m.in. za kierowanie „związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym") i Czesław Kiszczak. Od września ubiegłego roku rozprawy były zawieszone. Chorował członek składu orzekającego w tej sprawie.
Teraz na tok postępowania wpłynie także ostatnie pogorszenie się stanu zdrowia 87-letniego Jaruzelskiego, który niedawno był w szpitalu. Według lekarzy może przebywać na rozprawach raz w tygodniu i tylko przez dwie godziny. Jaruzelski i inny były szef PZPR Stanisław Kania stawili się na wczorajszej rozprawie, podczas której zeznawali dwaj świadkowie. Gen. Tadeusz Szaciłło, ówczesny szef propagandy w Głównym Zarządzie Politycznym Wojska Polskiego, zeznał, że Jaruzelski „wręcz obsesyjnie" podkreślał, iż problemy Polski należy rozwiązywać własnymi siłami.
Twierdził, że nie widział dokumentu, w którym generał dopuszczałby interwencję wojsk ZSRR w Polsce. – To była prawdziwa dyktatura proletariatu – zeznał o działaniach „Solidarności" z 1981 r. Twierdził, że były dobre owoce stanu wojennego, bo związek dojrzał do wzięcia odpowiedzialności za państwo, a władza do rozmów z opozycją.
– Stan wojenny zapobiegł wojnie domowej – przekonywał drugi świadek, Jerzy Rakowski, były oficer Sztabu Generalnego WP. Zeznał, że w 1981 r. zwiększył się ruch samolotów wojskowych z ZSRR do Polski.
Gen. Kiszczak, który na jednej z wcześniejszych rozpraw złożył wyjaśnienia, nie chce uczestniczyć w procesie. Za zgodą sądu sprawa toczy się pod jego nieobecność. Proces odroczono do 30 marca. Prokurator IPN Piotr Piątek wyraził nadzieję, że sprawa zakończy się przed 30. rocznicą stanu wojennego, która minie 13 grudnia.