Przy Polu Mokotowskim w Warszawie wmurowano kilka dni temu tablicę. Upamiętnia, że w 1981 r. przy ul. Batorego 14 w Warszawie mieściła się redakcja "Tygodnika Solidarność", pierwszego w PRL pisma w pełni niezależnego od komunistycznych władz. Obecny przy odsłonięciu Tadeusz Mazowiecki, pierwszy redaktor naczelny, później pierwszy premier wolnej Polski, mówił, że cieszy się, iż pamięć o tym, co tu stworzono, zostanie.
Jednak organizatorzy nie zaprosili nikogo z obecnej redakcji "Tysola". – Dzwonili do nas pracownicy sekretariatu pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chcieli się czegoś dowiedzieć o przebiegu uroczystości, a my o niej w ogóle nie wiedzieliśmy – mówi Jerzy Kłosiński, obecny redaktor naczelny.
Zaproszenia nie dostali też przedstawiciele związku zawodowego "Solidarność". Kłosiński mówi, że jest mu po ludzku przykro, bo to dzięki związkowi "Tygodnik Solidarność" mógł zaistnieć.
Z perspektywy czasu widać, że zmieniło się prawie wszystko. Przebrzmiały gorące tematy, skruszał pożółkły papier, wymienili się dziennikarze, gazeta zmniejszyła format. Najtrwalsze okazały się wzajemne urazy i linie podziału. Tak silne, że rozległe (68 ha) Pole Mokotowskie okazało się zbyt małe, by przy okazji 30. rocznicy powstania pisma pomieścić wszystkich, którzy czują się z nim związani.
Przewrót na miarę kopernikańskiego
Odsłona pierwsza: sierpniowy karnawał na Wybrzeżu 1980 r. kończy się podpisaniem 21 porozumień. Punkt 3. mówi o wolności słowa. Jednak dopiero w grudniu nowy związek dostał pozwolenie na wydawanie własnego pisma. Za to w nakładzie 500 tys. egzemplarzy. To był przewrót na miarę kopernikańskiego. W PRL całkowicie wolna gazeta nie wychodziła od 1945 r. Dla opozycji otwierał się ważny kanał komunikacji ze społeczeństwem. Sierpień obudził Wybrzeże czy Śląsk, ale inne części Polski trzeba było jeszcze mobilizować.