Tygodnik Solidarność – historia wolnej Polski w pigułce

Obchody 30-lecia powstania "Tygodnika Solidarność" ujawniły, jak głębokie są podziały w środowisku pisma

Publikacja: 01.04.2011 21:00

Tygodnik Solidarność – historia wolnej Polski w pigułce

Foto: ROL

Przy Polu Mokotowskim w Warszawie wmurowano kilka dni temu tablicę. Upamiętnia, że w 1981 r. przy ul. Batorego 14 w Warszawie mieściła się redakcja "Tygodnika Solidarność", pierwszego w PRL pisma w pełni niezależnego od komunistycznych władz. Obecny przy odsłonięciu Tadeusz Mazowiecki, pierwszy redaktor naczelny, później pierwszy premier wolnej Polski, mówił, że cieszy się, iż pamięć o tym, co tu stworzono, zostanie.

Jednak organizatorzy nie zaprosili nikogo z obecnej redakcji "Tysola". – Dzwonili do nas pracownicy sekretariatu pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chcieli się czegoś dowiedzieć o przebiegu uroczystości, a my o niej w ogóle nie wiedzieliśmy – mówi Jerzy Kłosiński, obecny redaktor naczelny.

Zaproszenia nie dostali też przedstawiciele związku zawodowego "Solidarność". Kłosiński mówi, że jest mu po ludzku przykro, bo to dzięki związkowi "Tygodnik Solidarność" mógł zaistnieć.

Z perspektywy czasu widać, że zmieniło się prawie wszystko. Przebrzmiały gorące tematy, skruszał pożółkły papier, wymienili się dziennikarze, gazeta zmniejszyła format. Najtrwalsze okazały się wzajemne urazy i linie podziału. Tak silne, że rozległe (68 ha) Pole Mokotowskie okazało się zbyt małe, by przy okazji 30. rocznicy powstania pisma pomieścić wszystkich, którzy czują się z nim związani.

Przewrót na miarę kopernikańskiego

Odsłona pierwsza: sierpniowy karnawał na Wybrzeżu 1980 r. kończy się podpisaniem 21 porozumień. Punkt 3. mówi o wolności słowa. Jednak dopiero w grudniu nowy związek dostał pozwolenie na wydawanie własnego pisma. Za to w nakładzie 500 tys. egzemplarzy. To był przewrót na miarę kopernikańskiego. W PRL całkowicie wolna gazeta nie wychodziła od 1945 r. Dla opozycji otwierał się ważny kanał komunikacji ze społeczeństwem. Sierpień obudził Wybrzeże czy Śląsk, ale inne części Polski trzeba było jeszcze mobilizować.

– Czytelnikiem miał być chłop, emerytka, student i jego profesor. Wspólną cechą ich wszystkich i nas samych było to, że byliśmy bardzo wyczerpani peerelowskim zakłamaniem i potrzebowaliśmy prawdy jak powietrza – wspominał Bohdan Cywiński, zastępca naczelnego za Mazowieckiego.

Już wtedy ujawniły się podziały. Redakcję chcieli objąć ludzie związani z KOR, argumentując, że są najlepiej przygotowani do tej pracy. Lech Wałęsa bał się dominacji tego środowiska. Wskazał na Tadeusza Mazowieckiego, naczelnego miesięcznika "Więź", działacza Klubu Inteligencji Katolickiej, który w strajkującej Stoczni odgrywał rolę eksperta. Mazowiecki dawał gwarancję, że pismo nie będzie zbyt radykalne. Spotkali się w nim Wojciech Arkuszewski, Jan Dworak, Waldemar Kuczyński, Ernest Skalski, Maciej Zięba. Ten ostatni szybko wstąpił do dominikanów. Reprezentantem Wałęsy w redakcji był wtedy Krzysztof Wyszkowski.

Mateusz Wyrwich zadebiutował w 13. numerze. – Na hasło "Tysol" otwierały się wszystkie drzwi – wspomina. – Bilety na samolot trzeba było wtedy kupować z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Kiedy powiedziałem, że jestem z "Tygodnika Solidarność", załatwiono je w kilka godzin. Dla dziennikarzy tego tytułu znajdowały się miejsca w hotelach – opowiada.

Do redakcji codziennie przychodzili ludzie. Jedni prosili o interwencję w swoich sprawach, inni chcieli, by gazeta wypełniała białe plamy historii. Dziennikarze jeżdżący po zakładach pracy i relacjonujący powstawanie "Solidarności" wpadli na pomysł, by założyć związek w tygodniku. – Mazowiecki zareagował chłodno. Zapytał: Po co? Jednak związek powstał – wspomina Wyrwich.

Do stanu wojennego ukazało się 37 numerów. W grudniu 1981 r. "Tysol" zawieszono. Dziennikarze zdążyli jeszcze zabezpieczyć trochę sprzętu i korespondencję od czytelników.

Wojna na górze

Odsłona druga: reaktywacja po Okrągłym Stole, tuż przed wyborami w czerwcu 1989 r. na stanowisko naczelnego wrócił Mazowiecki. I wtedy okazało się, że nie ma już miejsca dla 11 osób z dawnego zespołu. Wkrótce Adam Michnik rzuci hasło: "Wasz prezydent, nasz premier". Wałęsa wskazuje, że "naszym" premierem ma być Mazowiecki. Z "Tygodnika" do rządu odchodzą Małgorzata Niezabitowska i Jacek Ambroziak.

Ale "wojna na górze" wisi w powietrzu. Kiedy Mazowiecki chce namaścić na swego następcę Jana Dworaka, Wałęsa desygnuje Jarosława Kaczyńskiego, senatora Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego.

Pierwsze spotkanie z nowym naczelnym wywarło silne wrażenie. – Był ostry, stanowczy. Nie wiem, czy mu tak wyszło, czy to zaplanował. Być może uznał, że źle mu się będzie współpracowało z zespołem odziedziczonym po Mazowieckim – opowiada dziś Joanna Kluzik-Rostkowska, jedna z niewielu dziennikarzy, którzy w "Tysolu" zostali – uznając, że racja w tym sporze jest po stronie Wałęsy. Większość zespołu złożyła wypowiedzenia.

Kaczyński bronił się wtedy w "Kulturze": "Nie potrafię ocenić, czy rzeczywiście, zwłaszcza podczas pierwszego spotkania, popełniłem błąd, powiedziałem coś, co szczególnie zespół uraziło. Czy też reakcja zespołu wynikała wyłącznie ze względów politycznych. Bo przecież moja nominacja jest decyzją polityczną. Oznacza zmiany w linii pisma".

"Gazeta Wyborcza" staje się zapleczem rządu Tadeusza Mazowieckiego, "Tygodnik Solidarność" – obozu Wałęsy. "Wojna na górze" toczy się w najlepsze. "Tysol" piórem Piotra Wierzbickiego zdefiniował podział postsolidarnościowych elit na "Familię", czyli elitę warszawską, "Świtę" Mazowieckiego i "Dwór" Wałęsy. Pisze o sojuszu czerwonych z różowymi.

"Wyborcza" nazywa tygodnik "organem PC" (partii założonej wówczas przez Jarosława Kaczyńskiego), "narzędziem do robienia polityki". – Zostaliśmy skazani na towarzyskie wykluczenie. Od tego momentu nie ma już jednego środowiska – mówi Kluzik-Rostkowska.

Zejście z pierwszej linii

Kiedy Jarosław Kaczyński odszedł do Kancelarii Prezydenta (był szefem kancelarii Wałęsy), na stanowisku naczelnego zastąpił go Andrzej Gelberg. Pismo schodzi z pierwszej linii walki politycznej, ale nie przestaje być wyraziste. W samej redakcji panuje miła atmosfera. Ewa Wilcz-Grzędzińska wspomina Martę Miklaszewską, żonę Jana Olszewskiego, wówczas premiera. Dystyngowana pani zauważyła kiedyś: – Widać, że lubi pani ładne rzeczy.

I podarowała jej piękną suknię z zielonego welwetu. – Rozmiar się nie zgadzał, ale po przeróbce sukienka okazała się wyjściowym kompletem – opowiada Wilcz-Grzędzińska.

W "Tysolu" drukowali Zbigniew Herbert, Waldemar Łysiak, Jarosław Marek Rymkiewicz. Przed "nocą teczek" (odwołania premiera Olszewskiego w czerwcu 1992 r.) odbyła się tu impreza uwieczniona w filmie "Lewy czerwcowy". Po obaleniu rządu Olszewskiego tygodnik skupił zwolenników lustracji.

Jednak powoli tracił pozycję. Właściciel – związek zawodowy – nie widział potrzeby inwestowania w tytuł, nie miał świadomości wartości marki. Po rozpadzie Akcji Wyborczej Solidarność, którą w dużym stopniu tworzyli związkowcy, "Solidarność" postanowiła od polityki odpocząć. W 2002 r. – już za czasów Jerzego Kłosińskiego – pismo zmieniło format, stało się kolorowym magazynem.

Dziś "Tysol" to pismo społeczno-polityczne, ale skierowane głównie do związkowców. Kłosiński: – Zmieniały się nakład, format, szata graficzna, rola pisma. Wszystko to jednak było wynikiem przeobrażeń w kraju, w tym na rynku pracy. Jedno jest niezmienne: "Tygodnik Solidarność" jako jedyne ogólnopolskie pismo reprezentuje interesy pracowników.

Przy Polu Mokotowskim w Warszawie wmurowano kilka dni temu tablicę. Upamiętnia, że w 1981 r. przy ul. Batorego 14 w Warszawie mieściła się redakcja "Tygodnika Solidarność", pierwszego w PRL pisma w pełni niezależnego od komunistycznych władz. Obecny przy odsłonięciu Tadeusz Mazowiecki, pierwszy redaktor naczelny, później pierwszy premier wolnej Polski, mówił, że cieszy się, iż pamięć o tym, co tu stworzono, zostanie.

Jednak organizatorzy nie zaprosili nikogo z obecnej redakcji "Tysola". – Dzwonili do nas pracownicy sekretariatu pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chcieli się czegoś dowiedzieć o przebiegu uroczystości, a my o niej w ogóle nie wiedzieliśmy – mówi Jerzy Kłosiński, obecny redaktor naczelny.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem