Mitteleuropa par excellence

Pruski koncept polityczny zakładał dominację Cesarstwa Niemieckiego nad słowiańskim i bałtyckim sąsiedztwem, gospodarczą kolonizację i germanizację tych ziem.

Aktualizacja: 28.02.2019 16:55 Publikacja: 28.02.2019 16:00

Mitteleuropa par excellence

Foto: Adobe Stock

Widziana wyłącznie z perspektywy belgijskich i francuskich okopów Wielka Wojna jawi się absurdalnie niezrozumiale. I rzeczywiście, trudno opisać sens piekła Verdun z czysto zachodniego punktu widzenia, bo mimo stałych modyfikacji planu von Schlieffena niemieckie cele we Francji pozostały aktualne do ostatnich dni wojny – jak najszybciej skończyć walki na froncie zachodnim, by zyskać wolne ręce na Wschodzie.

Nieskalkulowane przez Berlin wejście Brytyjczyków do wojny mocno zmieniło znaczenie wojny błyskawicznej, lecz fiasko nie anulowało niemieckich aspiracji na Wschodzie. Tylko z niewielką pomocą Lenina żart dziejów odwrócił kolejność spełniania niemieckich życzeń, dając im wszystko, czego chcieli, prócz zwycięstwa na froncie zachodnim.

Czym jest właściwie Europa Środkowa, nie wiadomo nawet geograficznie. Pojęcie pojawia się czasem w romantycznej wersji jako nostalgiczne wspomnienie mglistej, wielokulturowej wspólnoty, która poza literaturą naprawdę żadnym wspólnym pojęciem nie była. Tym bardziej warto odnotować setną rocznicę momentu, gdy idea Europy Środkowej realnie się ziściła. I choć istniała tylko przez kilka miesięcy, leczy egzaltowane złudzenia.

Termin wyszedł z Niemiec jako Mitteleuropa, bo to w istocie eufemizm na pruski koncept polityczny, będący stałą konsekwencją problemu zjednoczonych Niemiec. Państwa zbyt potężnego na małą Europę, lecz niezdolnego do zostania globalną potęgą. Potencjał zamorskich rynków i zasobów Rzesza przegrała na starcie kolonialnego wyścigu, tracąc możliwość pozaeuropejskiej ekspansji. Wrodzoną niechęć do żeglowania Niemcy kompensowali sobie gospodarczą kolonizacją słowiańskiego i bałtyckiego sąsiedztwa. Ale za pokojowym zazwyczaj Drang nach Osten szło rasistowskie przekonanie o wyższości Niemiec nad upośledzeniem wschodnich autochtonów, co stało się racją stanu cesarstwa. W doktrynie politycznej Rzeszy Europa Środkowa oznaczała nie więcej niż niezdolną do samodzielnej egzystencji ziemię niczyją między Zachodem i Wschodem. Pogląd bynajmniej nieobcy reszcie świata, bez zastrzeżeń akceptującej rozbiory Polski. Nie było złudzeń, że obszar jest w gestii sąsiednich imperiów, podobnie jak w gestii Francji czy Anglii pozostawały ich podzwrotnikowe dominia.

Do celu brakowało podcięcia glinianych nóg rosyjskiego olbrzyma i powstrzymania interwencji zaniepokojonego Zachodu. Po klęskach wojsk carskich z 1915 r. tylko fiasko planów Schlieffena i Moltkego wstrzymało Niemcy przed przejęciem pełnej inicjatywy na Wschodzie. Jednak trudno nie ulec pokusie, gdy gołąbki same wpadają do gąbki. Po rewolucji w Rosji nie tylko armia uległa dezintegracji, ale też samo istnienie Rosji budziło wątpliwości. Niemcy nigdy nie były bliżej strategicznego celu, zwłaszcza że przerażony Lenin był gotów przyjąć każde warunki pokoju, a jego ludzie rozpuszczali do domów resztki wojsk frontowych.

Determinację Niemców zwiększyła niepewna postawa Trockiego, który sabotując wytyczne Lenina, uchylał się od decyzji, po trochu licząc na rewolucję w Berlinie. W rzeczy samej fala styczniowych strajków z 1918 r. była pochodną bolszewickiej propagandy oferującej pokój bez roszczeń i aneksji. W Niemczech i Austro-Węgrzech ta zagrywka siała płonną nadzieję zakończenia wojny jednym podpisem, bez żadnych konsekwencji, jakby po drodze nic się nie stało.

18 lutego Niemcy uderzyli na to, co zostało z Rosji, siłą blisko 50 dywizji i tylko konieczność rozbrajania bolszewików po drodze spowolniła 11-dniowy rajd kolejowy. Dzięki współpracy ukraińskich kolejarzy słabo uzbrojone i obsadzone pociągi pokonywały 40 km dziennie, nie napotykając większego oporu. W zasięgu niemieckich bomb znalazł się nawet Piotrogród, co wymusiło ucieczkę bolszewików do Moskwy. Pokój podpisano 3 marca, gdy Rosja straciła terytorium wielkości Argentyny, czwartą część przemysłu i niemal wszystkie kopalnie węgla. Ale i taka Mitteleuropa była Niemcom za mała. Nawet sojusz z Turcją nie był wart kaukaskiej ropy, gdy po zajęciu w maju Krymu i Gruzji Rzesza zapłaciła bolszewikom za obronę Baku przed Osmańską Armią Islamu.

Dokądkolwiek dotarła niemiecka administracja, nie używała jedwabnych rękawiczek, opierając lokalną władzę na brutalnej okupacji i miejscowych volksdeutschach, ignorując aspiracje narodów. Ceną sukcesu było milion niemieckich żołnierzy, którzy nie za bardzo pojmowali swoją rolę na pustkowiach od Finlandii po Morze Kaspijskie, gdy ich kraj przegrywał wojnę na froncie zachodnim.

Szczęśliwie dla Mitteleuropy latem 1918 r. działa pod Meuse-Argonne i Amiens ucichły nie pod wpływem jakiegoś pacyfistycznego impulsu, choć jeszcze zginęły tysiące. Może mielibyśmy wspólną przestrzeń gospodarczą po Kaukaz, świat uniknąłby Hitlera i II wojny światowej, lecz kto czytałby ten felieton po polsku?

Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Historia
Jak Wielkanoc świętowali nasi przodkowie?
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą
Historia
Wołyń, nasz problem. To test sprawczości państwa polskiego
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Po raz pierwszy wykorzystamy nowe narzędzie genetyczne